Quantcast
Channel: zRYSIOwana ja
Viewing all 1083 articles
Browse latest View live

I See Fire- piosenka. / I See Fire- song.

$
0
0
Będąc wczoraj w kinie nie miałam możliwości wysłuchania tego utworu do końca, a bardzo mi się on podoba. Więc oto Ed Sheeran i jego „I see Fire”.  
Yesterday when I was in the cinema didn't have an opportunity to hear the whole song, and I really like it. So, here isEdSheeranand his "I seefire."




Oh, misty eye of the mountain below
Keep careful watch of my brothers' souls
And should the sky be filled with fire and smoke
Keep watching over Durin's son

If this is to end in fire
Then we should all burn together
Watch the flames climb high into the night
Calling out for the rope, sent by and we will
Watch the flames burn over and over
The mountain side

And if we should die tonight
Then we should all die together
Raise a glass of wine for the last time
Calling out for the rope
Prepare as we will
Watch the flames burn over and over
The mountain side

Desolation comes upon the sky

Now I see fire
Inside the mountain
I see fire
Burning the trees
And I see fire
All of we souls
And I see fire
Blood in the breeze
And I hope that you remember me

Oh, should my people fall in
Surely I'll do the same
Come finding mountain holes
We got too close to the flame
Calling out for the rope
Hold fast and we will
Watch the flames burn and over
The mountain side

Desolation comes upon the sky

Now I see fire
Inside the mountains
I see fire
Burning the trees
And I see fire
All of we souls
And I see fire
Blood in the breeze
And I hope that you remember me

And if the night is burning
I will cover my eyes
For if the dark returns then
My brothers will die
And as the sky's falling down
It crashed into this lonely town
And with that shadow upon the ground
I hear my people screaming out

Now I see fire
Inside the mountains
I see fire
Burning the trees
And I see fire
All of we souls
And I see fire
Blood in the breeze

I see fire (fire)
And I see fire (fire)
And I see fire (fire)
And I see fire (burn on and on and mountains sigh)


Tutaj tłumaczenie tekstu. / Here the source of lyrics.

Źródło/Source


Hobbit: Pustkowie Smauga - materiał specjalny. / The Hobbit: The Desolation of Smaug- the special material.

$
0
0
Myślę, że podobnie jak ja z prawdziwą przyjemnością obejrzycie materiał jaki opublikowało ForumFilmPoland na YouTube. Wielkie dzięki dla Joli za przysłanie mi linka.
I hope you will enjoy watching the video published by the ForumFilmPoland on YouTube. Many thanks to Jola for sending me the link to this video. 

RA kalendarz na 2014 rok./ RA Calendar 2014.

$
0
0
Witam Wszystkich w Nowym 2014 Roku! Mam nadzieję, że ostatniej nocy świetnie się bawiliście, a przynajmniej spędziliście miło czas. Zastanawiam się czy macie już swoje RAkalendarze? ;-) Hi All in the New 2014 Year! I hope that last night well have fun, or at least you spent a nice time. I wonder if you already have your RA calendar? ;-) 

Bo na moim pulpicie od dziś przez cały miesiąc będzie gościł Lucas North, którego grał Richard Armitage. Kalendarz zrobiłam korzystając z tego poradnika. Wykorzystałam mój screen z odcinka 3 siódmego sezonu „Tajniaków” i zdjęcie Londynu znalezione w google grafika, oraz cytat z Lucasa „Home isn't where you live. It's where people understand you”, czyli „ Dom to nie jest gdzie mieszkasz. To jest miejsce gdzie ludzie rozumieją cię”. A poniżej efekt końcowy. Because on my desktop throughout January you will be able to see a calendar with Lucas North, played by Richard Armitage. To make this calendar I used this tutorial, and a photo of London that found on Google graphics, and my screencap from "Spooks" S7E3. To this I added a quote from Lucas, "Home is not where you live. It's where people understand you." And the end result you can see below.

Więcej przepięknych kalendarzy znajdziecie na stronie Ali z RichardArmitageNet.Com do pobrania tutaj, lub na stronie RichardArmitageCentral.co.uk do pobrania tutaj ścienny i na pulpit tutajMore truly gorgeous calendars can be found on Ali's site at the RichardArmitageNet.Com, downloadable here, or on the RichardArmitageCentral.co.uk, wall calendar you can download here, and desktop calendar here.

Tatuaże Lucasa Northa.

$
0
0
Dzisiejszy post został zainspirowany rozmową jaka miała miejsce tutaj, i aby baczniej przyjrzeć się tatuażom jakie miał Lucas North grany przez Richarda Armitage'a w "Tajniakach" ("Spooks"), a nie po to, aby bezkarnie gapić się na jego nagi tors. ;-)  Ale może uda się pogodzić jedno i drugie. :-) Więc, pytanie brzmi, dlaczego Lucas North miał tatuaże? 

Hmm, no cóż odpowiedź na to pytanie podał nam sam Lucas  w pierwszym odcinku siódmej serii serialu, mówiąc do Harry’ego Pearce’a:
 "Tattooing is part of the culture in there. You don’t do it, you don’t belong. You don’t belong, you’re dead.” 
czyli:
"Tatuaże są częścią kultury tam. Nie masz ich, ty nie należysz ( do tej kultury). Nie należysz, nie żyjesz".

Richard Armitage jako Lucas North w "Tajniakach" ( "Spooks") S7E1.
Mój screen + edycja. 

Poza tym, jak powiedział sam Armitage w tym wywiadzie: 
Actually, I wouldn’t want a tattoo at all. They’re difficult to cover up. But I know how important the body art is to Lucas North. His history has been etched on to his skin. 
czyli:
Właściwie nie chciałbym tatuażu w ogóle. Są trudne do ukrycia. Ale wiem jak ważną jest body art dla Lucasa Northa. Jego historia została wyryta na jego skórze. 

A zatem przyjrzyjmy się tej historii.

"Dum Spiro Spero" umieszczone na karku Lucasa oznacza z łacińskiego "póki oddycham, mam nadzieję". Myślę, że w tak ciężkim więzieniu w jakim był Lucas te słowa nabierają mocniejszego wyrazu.



Patrząc niżej możemy dostrzec wytatuowane kopuły cerkiewne. Jest ich osiem, czyli dokładnie tyle ile lat Lucas przesiedział w więzieniu.


Niżej, tuż nad spodniami widnieje napis w języku rosyjskim „МИР” czyli POKÓJ.



A teraz spójrzmy na tors Lucasa Northa.



To bardzo imponujący tatuaż. Jak dowiedziałam się z przytoczonego wyżej wywiadu, tatuaż ten jest odzwierciedleniem obrazu Williama Blake’a „Urizen”
Źródło: wikipedia. Więcej o tym obrazie tutaj.  
i [(...)and it is a reminder to Lucas he cannot construct his own destiny] jest przypomnieniem dla Lucasa, że nie może zbudować swojego własnego losu.

I znów, sięgając wzrokiem nieco niżej ( nie aż tak nisko ;-)) możemy zobaczyć wytatuowany napis: "GNOTHI SEAUTON"- ( z greki) "poznaj samego siebie". 
















Pozostało nam jeszcze przyjrzeć się przedramionom i ramionom Lucasa, tam też kilka ciekawych, żeby nie powiedzieć magicznych z racji ich przemieszczania się, tatuaży. 

Na lewym przedramieniu od wewnętrznej strony widnieje napis: „ Niczego nie widzieć*, niczego nie słyszeć, nic nikomu nie mówić”, który jest w języku rosyjskim. 

To zdjęcie edytowane przeze mnie.


A na ramieniu jest gwiazda, charakterystyczne jest to, że jest ona ośmioramienna. 

Lucas z siódmego sezonu "Tajniaków". Mój screen. 
Lucas z ósmego sezonu "Tajniaków". Mój screen.
Na tej samej ręce w okolicy nadgarstka Lucas ma wytatuowane pięć kropek.   

Lucas North z ósmego sezonu "Tajniaków". Mój screen.

Natomiast na prawej ręce, na przedramieniu możemy zobaczyć piękny okręt a niżej w okolicy nadgarstka i przedramienia ( przemieszczający się) drut kolczasty oraz łańcuch, którego wygląd w kolejnych sezonach „Tajniaków” również ulegał zmianie.  

Lucas z siódmego sezonu. 
















To zdjęcie edytowane przeze mnie. 
Przedramię Lucasa z siódmego sezonu "Tajniaków".



















Lucas z ósmego sezonu "Tajniaków".




















Przedramię Lucasa w sezonie 7 "Tajniaków".
Lucas w sezonie 8 "Tajniaków".
Aha i jeszcze jeden tatuaż na prawym przedramieniu, który tak naprawdę trudny jest do rozszyfrowania. Jedno co jest pewne to to, że są to rosyjskie litery. Być może „MEX” lub „ВЯХ”. 















Mam nadzieję, że zamieściłam wszystkie tatuaże jakie miał Lucas. 

* dzięki Ello za korektę. 



Jaka piękna blizna.

$
0
0



To, na co zwróciłam uwagę w powyższym wywiadzie to to, że Richard Armitage zapytany czy był ranny na planie, powiedział, że ma małą ranę pomiędzy oczami, która jest znacznie mniejsza teraz. A zrobił ją sobie Orcristem pomimo tego, że miał silikonową protezę czoła oraz, że lekarz chciał wziąć go do szpitala, aby zszyć ranę. I wiecie co? Mnie bardzo podoba się ta bitewna blizna na twarzy pana Armitage'a.
Richard Armitage, sesja zdjęciowa autorstwa Leslie Hassler. To zdjęcie przycięte przeze mnie. 

























Drugi raz widziałam "Hobbit. Pustkowie Smauga".

$
0
0
Jestem Wam winna ( a może bardziej sobie) post o moim drugim obejrzeniu filmu "Hobbit. Pustkowie Smauga" (DoS), chociaż moje emocje z obejrzenia tego filmu przykryły inne mniej fajne emocje. 

Tak więc, w środę po raz drugi obejrzałam DoS, ale co ważniejsze w 3D. Już w zeszłym roku wstępnie umówiłam się z moją młodszą koleżanką ( dla potrzeb tego eseju będę ją tu nazywać Panną A.), że pójdziemy razem do kina na ten film. I o mało co cała ta nasza wyprawa nie doszłaby do skutku. Środa zarówno dla panny A. jak i dla mnie był dość ciężkim dniem w pracy i jak później się okazało, obie myślałyśmy o rezygnacji z tego seansu. Jednak na szczęście udało nam pokonać przeciwności, tym bardziej się cieszyłam, bo to ostatni pokaz w moim kinie w 3D bez dubbingu. Tuż przed rozpoczęciem emisji spytałam się pannie A. czy boi się pająków ( wiem, że być może było to troszkę późno ;-)) ale na szczęście okazało się, że panna A. nie boi się takich owadów. Podobnie jak moje ostatnie spotkanie z Torinem i ten seans był bardzo kameralnym pokazem. Przy sprawdzaniu biletu spytałam się pana biletera czy przypadkiem nie mają jakiś gadżetów z filmów. Okazało się, że niestety takie gifty to mają tylko w większych kinach. Ale po chwili, ku mojemu zaskoczeniu, pan bileter przyniósł mi małą zawieszkę z Bardem Łucznikiem.

Moje zdjęcie. 







Podziękowałam, ale mimo wszystko wolałabym, aby był to Thorin. ;-) Kiedy zaczął się film, moje oczy miały problem z dostosowaniem się to 3D. Ale znów uśmiechnęłam się na widok wychodzącego z karczmy ucharakteryzowanego Petera Jacksona. :-) A potem był Thorin! Tak bardzo blisko, że aż serce zaczęło mi mocniej bić. W pewnym momencie pomyślałam, że gdybym tylko wyciągnęła rękę to mogłabym potrzymać jego Orcrist ( tylko bez skojarzeń ;-)).

A wracając do panny A. i jej wrażeń. Powiedziała mi, że to był jej pierwszy „taki” film, bo generalnie lubi komedie romantyczne i horrory. Ale przyznała, że film bardzo się jej podobał, mimo że nie widziała pierwszej części Hobbita ( i to jest niesamowite, o czym nie zdawałam sobie sprawy wcześniej, że można cieszyć się oglądając drugą część bez znajomości pierwszej części tej trylogii) i że już chciałaby obejrzeć co będzie dalej. Bardzo mnie to ucieszyło. :-)  Dodała, że troszkę bała się „tych innych ludzi” chodziło jej o Orków, 


Źródło
oraz, że bardzo podobała się jej Tauriel i wątek miłosny. I przyznam, że myślałam iż chodzi jej o Tauriel i Kili’ego ona jednak stwierdziła, że myślała o Taurieli i Legolasie.

Evangeline Lilly jako Tauriel w "Hobbit. Pustkowie Smauga". Źródło: FilmWeb.pl.

Natomiast, kiedy moje oczy wreszcie przyzwyczaiły się do 3D, to czułam, że dałam ponieść się tej opowieści. Nie przeszkadzało mi już to co przy pierwszym oglądaniu tego filmu, chociaż gdy Legolas ślizgał się przez Mroczną Puszczę, to przypomniało mi się to video z zza kulisowymi ujęciami DoS’a (2:31 minuta tego filmu).


Otaczały mnie pszczółki, motylki i Mroczna Puszcza, która okazała się o wiele bardziej wspanialsza niż kiedy widziałam ją pierwszy raz, a Pająki i tym razem nie były takie straszne. :-), miałam też wrażenie, że płynę razem z krasnoludami ;-), a Erebor urzekł mnie ilością komnat i wielkością. Ale były też momenty, które chwytały za serce, takie jak: dialog Thorina z Thranduilem (głos Lee Paca'a jest naprawdę fantastyczny!) i przekleństwo Thorina „Imrid amrad ursul!”,

Richard Armitage jako Thorn Dębowa Tarcza w "Hobbit. Pustkowie Smauga". Źródło





czy moment, kiedy będąc w Mieście nad Jeziorem, Thorin spoglądając przez okno  dostrzegł miotacz strzał; czy odnalezienie przez Bilba dziurki do klucza w drzwiach do Ereboru oraz samo przejście krasnoludów przez te drzwi; ale również troska Balina o Thorina, kiedy zobaczył, że zaczyna dopadać go smocza choroba. 

Pozostało mi jeszcze odnotować, że sceny ze Smokiem w 3D są jeszcze bardziej wyjątkowe i na długo pozostają w pamięci. 

10 spragnionych RA postaci.

$
0
0
Dzisiejszy post jest kontynuacją serii zapoczątkowanej przez ten post a kontynuowany tutaj. Tak więc dziś ranking spragnionych, chociaż lepszym określeniem byłoby ranking trzymających kubek, kieliszek, filiżankę czy cokolwiek innego z czego można się napić, postaci granych przez Richarda Armitage’a.

Chyba nie będzie to dla Was zaskoczeniem, że na pierwszym miejscu mojej listy jest Lucas North ("Tajniacy"/ "Spooks"). No cóż, wygląda na to, że mam do niego większą słabość niż zdawałam sobie z tego sprawę. ;-)











Na drugim miejscu (słodki) Harry Hennedy („Pastor na obcasach”/"The Vicar of Dibley: The Handsome Stranger" ) może dlatego, że z wielką chęcią napiłabym się z nim czerwonego wina. :-) 




A skoro wspomniałam o czerwonym winie. Na trzecim miejscu John Mulligan ("Na rozdrożu. Tonący brzytwy się chwyta". / "Moving On. Drowning Not Waving."). Naprawdę ciężko oderwać się jego oczu i tego zapierającego dech spojrzenia. 


A jeśli mowa o winie i gorącym spojrzeniu. Oto Paul Andrews („Between the Sheets”), który tym sposobem wskoczył na miejsce piąte mojej listy. 

Na szóstym miejscu Ricky Deeming ("Inspector George Gently"). I jest to jedna z dwóch RA postaci, która trzyma filiżankę za uszko. I już pomijam fakt, że piekielnie seksownie wygląda w skórzanej kurtce.











Siódme miejsce należy do Sir Guy’a („Robin Hood”). No cóż, może dlatego, że ten rycerz nie miał zbyt wiele powodów do biesiadowania. ;-)






Myślę, że równie mało sposobności do ucztowania, chociaż z zupełnie innych przyczyn, miała RA postać, która zajęła ósme miejsce. I chyba już wiecie, że mam na myśli pana Thorntona ("Północ i Południe"/ "North and South.").








Na dziewiątym miejscu jest John Standring („Dom na wrzosowisku”/ „Sparkhouse.”) za mocny sposób trzymania kufla. :-)







Ostatnie, dziesiąte miejsce na mojej liście należy do Thorina Dębowej Tarczy ("Hobbit. Niezwykła podróż”/ "The Hobbit: An Unexpected Journey.” )


I mały bonus, czyli dwie postacie, które nie zmieściły się na liście. Pierwszy to William Chatford ("Malice Aforethought") i to jest druga znana mi RA postać, która trzyma filiżankę za ucho. 


Źródło zdjęć: RANet.Com, RACentral i moje screeny. 


Richard Armitage podczas "The Pinter Proust".

$
0
0
Zapewne wiecie, że wczoraj Richard Armitage uczestniczył wydarzeniu o nazwie "The Pinter/PROUST", które miało miejsce w Nowym Jorku. 
Źródło: RACentral FB




















Niestety zalecenia lekarskie co do mojego przeziębienia nie pozwalają mi poszukać relacji fanów z tego spotkania. Niemniej jednak wzruszyłam się czytając relację, w której fanka opisuje, że Richard Armitage powiedział do ochroniarzy, że nie wyjdzie dopóki nie zobaczy każdego. Inna równie ciekawa relacja tutajTutaj natomiast możecie zobaczyć króciutki filmik z tego występu.


No dobra, teraz wracam pod kołderkę. Pozdrawiam Wszystkich. 



7 RA postaci w nakryciu głowy.

$
0
0
To jest kolejny post z serii "prozaiczne czynności”. Poprzedni tutaj.

Myślę, że wszyscy jesteśmy zgodni co do tego, że Richard Armitage staje się graną przez siebie postacią. W czym niewątpliwie pomaga mu kostium. W „dodatkach” na DVD do serialu „Północ Południe” o swoim kostiumie powiedział ( wg tłumaczenia zamieszczonego na DVD, oryginalny wywiad tutaj):

Kostiumy odegrały ważną rolę. Mike stworzył wspaniałe ubrania, a Alison świetną charakteryzację. Pierwsze co robi rano aktor na planie, to wkłada kostium. Jeśli czuje się w nim nienaturalnie, przeszkadza mu to w grze. Istotne są szczegóły. Moje stroje uszyto z ciężkich tkanin, były wzmocnione na kolanach. Kostium, a przez to postać, nabierały wiarygodności. Do tego sztywne, wykrochmalone kołnierze i krawaty. Wydawały się nieodłącznym atrybutem postaci, lecz jedna scena wymagała zdjęcia krawata. Zegarek, który nosiłem w kieszeni był piękny i zabytkowy. Thornton miał go po ojcu, chciał nosić pamiątkę. To ważne, by w kostiumie czuć się jak w ubraniu, nie przebraniu.

Tak więc dziś chciałabym przyjrzeć się małemu szczegółowi kostiumowemu i zaprezentować postacie grane przez Richarda Armitage’a w szeroko rozumianym nakryciu głowy. W związku z tym, że ( na szczęście:-)) sporo RA postaci nosi podobne nakrycia głowy, moją dzisiejszą klasyfikację postanowiłam lekko odwrócić. I dziś punktem wyjściowym będzie, nie RA postać, lecz owo nakrycie głowy. Więc bez zbędnych ceregieli przedstawiam Wam pierwszy punkt mojej klasyfikacji, czyli:
Wełnianą czapkę
A w niej z pozoru mało atrakcyjny, ale o wielkim sercu John Standring.( "Dom na wrzosowisku"/ "Sparkhouse").



Drugim jest waleczny i honorowy John Porter  ("Kontra"/ "Strike Back").


Listę postaci w wełnianej czapce zamyka kapitan Ian Macalwain ("Komandosi"/ "Ultimate Force").







A skoro jesteśmy w wojskowym klimacie, to punktem drugim jest:
Kapelusz polowy 
(Więcej o tym nakryciu głowy przeczytacie tutaj
a w nim, wspomniany wcześniej John Porter,

kapitan Ian Macalwain





Trzecim w tym zestawieniu jest:
Beret ( wojskowy).
I tu znów Ian Macalwain,

oraz Angus (Macbeth (RSC))
Źródło:RichardArmitageOnLine.Com
















Kolejnym nakryciem głowy RA postaci jest:
Kask 
A w nim, w jego dwóch odmianach, pan doktor Alec Track. (Złota Godzina"/"The Golden Hour").






Drugą postacią w kasku jest Ricky Deeming ("Inspector George Gently").


Czy tylko mnie jest tak ciężko skupić uwagę na jego kasku? :-) Hmmm... Ale pozostawmy to seksowne skórzane ubranie i przejdźmy do punktu piątego mojego dzisiejszego zestawienia, czyli do:
Kapelusza
W tym pięknym rekwizycie możemy zobaczyć Williama Chatforda ("Malice Aforethought"),
Źródło


















Jak również Claude'a Moneta ( "Impresjoniści"/ "The Impressionists"). Mam tylko nadzieję, że znawcy historii męskiego stroju wybaczą mi moje mocne uogólnienie w tym temacie.



A jako bonus w tym punkcie dodam jedno zdjęcie pana Armitage'a, ponieważ jestem mocno przekonana, że to co trzyma w ręku mój nasz ulubiony aktor na poniższym zdjęciu jest kapeluszem. ;-)
Richard Armitage, sesja zdjęciowa autorstwa Leslie Hassler.
I tu, nawiasem mówiąc, muszę przyznać, że zastanawiam się czy pani Leslie Hassler zrobiła więcej zdjęć z tym rekwizytem. Och rozmarzyłam się, a tu czas na punkt szósty dzisiejszej klasyfikacji, czyli na pewną odmianę kapelusza, a mianowicie: 
Cylinder 
(możecie poczytać o nim tutaj

I tu, wreszcie mogę pomyśleć o mojej ukochanej RA postaci, to jest o Panu Thorntonie, którego czasem potrzebuję. ("Północ i Południe"/ "North and South.").






Jak również o mniej sympatycznym Percym Courtenay'u ("Miss Marie Lloyd" / "Miss Marie Lloyd: Queen of the Music Hall."). 

Źródło:Armitage-online.ru
Ostatnim, siódmym punktem  w tym zestawieniu, jest: 
czapka z daszkiem
czy jak kto woli kaszkiet.  I tu, ponownie Claude Monet. 


Również w tym punkcie muszę umieścić mały bonus, czyli pana Armitage'a we własnej osobie.
Aby baczniej przyjrzeć się tej czapce zajrzyjcie na blog Joni z Jonia's Cut klikając tutaj

I kolejny, już ostatni dziś bonus, czyli coś co znalazłam na Tumblr, co, jak sądzę lekko wpisuje się w tematykę dzisiejszego posta. I mam nadzieję, że Wam również przypadnie do gustu.

Źródło
Źródło zdjęć w przypadku braku ich podania: RANet.Com, RACentral


I pytanie do Was, w którym z nakryć głowy nasz ulubiony artysta zachwyca Was najbardziej? ( i aż kusi mnie, żeby dopisać i dlaczego to jest pan Thornton ;-)). 

Fanfik autorstwa Kate.

$
0
0
Przypuszczam, że większość z Was, czytając komentarze do tego posta, miała już możliwość zapoznania się z próbką twórczości Kate, czytelniczki tego bloga. Jednak ja nie chciałam, aby to z czym podzieliła się z nami Kate zginęło w czeluściach komentarzy, a i Kate była tak miła, że zgodziła się, aby umieścić jej fanfika w dzisiejszym poście. I oto w całości fanfik jej autorstwa. Miłej lektury. :-)

Weszła do domu cicho, niezauważona. Powinna być o tej porze w pracy, lecz w południe padła cała sieć komputerowa i nijak nie można było tego naprawić od ręki. Cieszyła się, bo bardzo tęskniła za mężczyzną, który jakiś czas temu cudownie odmienił jej życie i ubarwił je po latach nudnej egzystencji i czekania na niemożliwe. A jednak, niemożliwe stało się możliwe i teraz dzieliła swój świat z Nim. Gdy przekroczyła próg domu, czuła jego obecność. Czuła jego zapach, trudny do opisania, ale tak bardzo działający na jej zmysły, sprawiający że przestawała myśleć racjonalnie. A przecież w pracy, poza domem była twardo stąpającą po ziemi kobietą, realistką… Kiedy jednak był obok niej, ulegała magii jego hipnotyzującego spojrzenia i marzyła tylko o tym, by wcielił się w jedną ze swoich ekranowych ról i zrobił z nią, czego tylko zapragnie… 
Stała teraz w drzwiach pokoju, w których zwykł przygotowywać się do pracy. Bycie aktorem nie jest łatwe, ale bycie Z aktorem bywa jeszcze trudniejsze. Ciągła nieobecność, przejmująca tęsknota w momentach, kiedy był daleko od niej na planie filmowym, i ta nieznośna myśl o otaczających go pięknych kobietach, które nie raz musiał zgodnie ze scenariuszem dotykać, całować, wyznawać miłość… Starała się o tym nie myśleć, poza tym wiedziała że tak naprawdę pragnie i kocha tylko ją. Wiedziała też to w tym momencie, kiedy patrzyła jak w skupieniu czyta pokaźny plik kartek, mrucząc coś pod nosem. Dobre kilka minut spędziła wpatrując się w tył jego głowy, patrząc na jego lśniące włosy i marząc o tym, by zanurzyć w nich swoje palce i wdychać ich zapach. Ten mężczyzna był spełnieniem jej największych marzeń, a teraz był na wyciągnięcie ręki… Na palcach podeszła do niego bezszelestnie i ucałowała go w czubek głowy. Mężczyzna drgnął, trochę przestraszony – nie spodziewał się nikogo w tym momencie. 
- Witaj, kochanie – szepnęła, uśmiechając się lekko – Przeszkadzam?
- Ty? Nigdy – odparł, chwytając jej dłoń i składając na niej pocałunek – Długo jesteś?
- Jakieś 7 minut.
- Znowu to robisz…
-Co?
- Patrzysz na mnie, kiedy nie widzę!
- Richard, nie potrafię inaczej – roześmiała się – Patrzę na ciebie, kiedy czytasz, budzę się przed tobą i patrzę, jak śpisz, patrzę jak jesz, patrzę przez okno jak wychodzisz do sklepu po bułki i nie odchodzę od okna póki nie znikniesz mi z horyzontu, patrzę jak rozmawiasz przez telefon, patrzę jak jesteś seksowny w każdej prozaicznej czynności. Nie patrzyłam na ciebie jeszcze tylko w toalecie.
- Może tak jest lepiej – mężczyzna przekonująco udał gniew – Nie mam przez ciebie ani odrobiny prywatności!
- Masz rację… Uwielbiam podziwiać też twoje ciało przez drzwi od prysznica…
- Jesteś gorsza niż wszystkie plagi egipskie! Co mogę zrobić, żebyś się ode mnie oderwała i spojrzała choć raz na kogoś innego!?
- Hmmm… Może załatw mi randkę z jednym z twoich siostrzeńców, Królu spod Góry?
- Czekaj, miałem gdzieś numer do Bombura, na początek powinien ci wystarczyć.
- Wolę już chyba Robin Hooda.
- To Sir Guy ci nie wystarcza? – Richard zmienił ton i jego twarz ściągnął grymas powagi, by po chwili pojawił się na niej charakterystyczny ironiczny uśmieszek i błysk w oku.
- Cóż… Dziś wolę Thorina i jego Arcyklejnot – wyszeptała, ledwie łapiąc oddech pod presją jego nieziemsko seksownego spojrzenia.
- Arcyklejnot jest bardzo, bardzo głęboko schowany… - mężczyzna pociągnął swą ukochaną by usiadła tuż obok niego – Co powiesz na… Wędrówkę do Samotnej Góry?
 
Nie czekając na jej odpowiedź, chwycił jej stopy i postawił tuż obok siebie. Powolnym ruchem przesuwał swe dłonie wzdłuż jej nóg, patrząc jej głęboko w oczy. To było trudne doświadczenie, bo bardzo chciała zachować powagę i spokój, jednak jego spojrzenie było przeszywające jak strzała, czasami bywało zimne jak stal miecza ale też i gorące jak ogień. Ten człowiek był wielką zagadką, ale tak bardzo uwielbiała jego setki twarzy, jego wszystkie role w które wcielał się całym sobą, i które potrafił również odgrywać w domu, tylko przy niej i tylko dla niej… Teraz był tuż obok i patrzył na nią wzrokiem pełnym dumy, jego twarz była pełna majestatu i dostojności. Tak, zdecydowania podniecał ją Thorin Dębowa Tarcza, i mimo braku długich, falujących włosów oczyma wyobraźni widziała go takim właśnie. Jej osobisty król… Król jej serca. Richard patrzył uparcie w jej oczy, po czym zjechał wzrokiem niżej, jednocześnie kierując swe piękne dłonie w górę jej nóg.
- Erebor – mruknął niskim głosem, patrząc na jej podbrzusze. Dostrzegł, że pod cienkim materiałem sukienki kobieta cała się trzęsie – Mój dom…
Prawie odpłynęła, słysząc te słowa wypowiedziane w tak zmysłowy sposób. Zawrót głowy skutecznie odwrócił jej uwagę od jego dłoni, które już dotarły pod sukienkę. Jego długie, szczupłe palce już miały kontynuować wędrówkę, kiedy kobieta na moment odzyskała świadomość i odepchnęła ręce ukochanego, który spojrzał na nią z nieskrywanym zdziwieniem.
- Co jest? – zapytał groźnie.
- You have no right to enter that mountain – wyrecytowała z pamięci kwestię Barda, usiłując złapać oddech i brzmieć poważnie. Na nic się to nie zdało, bo jej głos drżał pod wpływem jego dotyku. Richard uśmiechnął się pod nosem, po czym spoważniał, spojrzał na nią spod brwi i twardo odparł:
- I have the only right…Dostrzegł, że jego słowa działają na nią niesamowicie, toteż mówił dalej, rozpoczynając od nowa wędrówkę dłoni do celu:
- Muszę dotrzeć do Góry, by zniszczyć smoka… Odnaleźć Arcyklejnot, odzyskać tron, odzyskać królestwo, które odebrano mojemu dziadkowi i ojcu… Jestem prawowitym Królem pod Górą, władcą Ereboru, potomkiem Durina…
- Boże, co ty ze mną robisz – usłyszał nagle. Uśmiechnął się szeroko.
- Odbieram to, co mi się słusznie należy – odparł – Na brodę Durina, dziadek nie mówił mi że władza tak działa na kobiety…
- To TY działasz, Rysiu, i jeśli zaraz nie zdobędziesz Ereboru, to na wszystkie świętości, na koronę Thranduila, na laskę Gandalfa, na gniazdo pająków, na głowę Azoga przysięgam ci, że dokona tego twój własny siostrzeniec!
- Który? – Richard przekrzywił głowę z rozbawieniem – Kili to dzieciak, a Fili… No cóż, myślałem że nie lubisz blondynów.
- Mam słabość do wszystkich potomków Durina – odparła przekornie.
- No proszę… Myślałem, że pragniesz MOJEGO Arcyklejnotu…
- Tylko ciebie pragnę królu – zawołała w końcu rozpaczliwie – Ciebie, twojego Arcyklejnotu, twojego Orkrista, twojego spojrzenia i głosu… Rób ze mną, co zechcesz, tylko mów do mnie cały czas…
Mężczyzna ponownie uśmiechnął się. Zdecydowanie podobała mu się władza, jaką miał nad tą piękną kobietą. Dla niej mógł być wszystkim i każdym, mógł wcielać się w każdą rolę, robić to, czego ona pragnie, czego potrzebuje. Uwielbiał doprowadzać ją do szaleństwa i naprawdę polubił to domowe wcielanie się w swoje ekranowe postacie. Choć tak naprawdę wiedział, że przede wszystkim kocha jego samego – nie Thorina, nie Guya czy inne fikcyjne postacie – tylko jego, Richarda. To jego uśmiech zawładnął jej sercem i wiedział, po prostu czuł, że ta kobieta zrobi dla niego wszystko.

Convenient Marriage w toszkę inny sposób.

$
0
0
Myślę, że wiecie jak bardzo lubię głos pana Armitage'a, o czym pisałam, wieki temu w jednym z pierwszych moich postów (tutaj). Tak więc dziś fragment mojego ulubionego audiobooka czytanego przez Richarda Armitage'a, czyli "The Convenient Marriage" w troszkę innej odsłonie. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. :-)

Richard Armitage wywiad-George Stroumboulopoulos-polskie napisy

$
0
0
Dziś proponuję Wam obejrzenie jednego wywiadu z panem Armitage’em przeprowadzonego przez George'a Stroumboulopoulosa, a przetłumaczonego dla nas, polskich fanów RA, przez wspaniałą Justynę. Wywiad ten proponuję Wam z dwóch powodów. Pierwszy i najważniejszy, jak zrobiłam to wcześniej tutaj i dziś proszę abyście przeczytali informację opublikowaną pod klipem przez Justynę240266.


A drugim powodem są ostatnie słowa wypowiedziane przez RA w tym wywiadzie, które wciąż są w mojej głowie, czyli:
„… wszystkie te filmy i oznaki uznania fanów, to są ludzie, którzy kupują bilety, więc wiesz, przyjmuję to z wdzięcznością”. 

Happy Guy Day! I grosik za twoje myśli, Sir Guy.

$
0
0
Richard Armitage jako Sir Guy w serialu BBC "Robin Hood". S.2Ep.10.Mój screen.





















Więc jak sądzicie, o czym tak naprawdę myśli/myślał Sir Guy? ;-)

Opowiadanie Kasieńki.

$
0
0
Dziś, przychylając się do Waszych próśb i za zgodą autorki, chcę Wam zaprezentować opowiadanie, które napisała Kasieńka, czytelniczka tego bloga. Dziękuję Kasieńko. :-) Miłej lektury. :-)

Hałas dobiegający z nowojorskich ulic późnym jesiennym popołudniem przypominał monotonne brzęczenie ogromnego ula. Zresztą pora dnia i roku tak naprawdę nie miała tu najmniejszego znaczenia – Nowy Jork nie zasypia nigdy. Uliczny gwar zdawał się jednak w niczym nie przeszkadzać mieszkańcowi jednego z apartamentów – wysoki mężczyzna leżał, tak jak padł, na niepościelonym łóżku przy otwartym szeroko oknie, wymęczony ostatnimi podróżami między Europą a Ameryką i ciągłymi zmianami stref czasowych. Wtem powieki mu drgnęły, ukryte pod nimi oczy zaczęły się przesuwać gwałtownie to w lewo, to w prawo, a przez przystojną twarz przebiegły niespokojne grymasy – mężczyzna śnił. I nie był to bynajmniej sen przyjemny.

* * *

Richard machnął ogromnymi skrzydłami, które zajmowały całą przestrzeń pokoju: od ściany do ściany.
„Co to za klitka, na miłość boską?” – pomyślał zniesmaczony.
Fakt posiadania skrzydeł, jak i tego, że właśnie unosił się w powietrzu, nie zdziwił go w najmniejszym stopniu; w świecie snów umiejętność latania, czy to na skrzydłach czy bez, jest przecież czymś zupełnie powszechnym. Bardziej zaniepokoiło go to, co miał na sobie: krótka, acz mocno fałdzista sukienczyna zakrywała tylko najważniejsze części, jednak przy każdym gwałtowniejszym ruchu groziła nagłym „odsłonięciem” i zupełną kompromitacją. Kompromitacją tym większą, że (jak Richard zauważył ze zgrozą) tuż pod jego zawieszonymi w powietrzu stopami siedziała kobieta w wieku nieokreślonym, z włosami o równie nieokreślonym, burawym kolorze i wpatrywała się w monitor włączonego dopiero co komputera.
„Przecież ona mnie zaraz zobaczy!” – spanikował i błyskawicznie podciągnął nogi, by Boże broń nie musnąć przypadkowo stopą czubka głowy nieznajomej.
Rozejrzał się w poszukiwaniu jakiegoś dyskretnego wyjścia ewakuacyjnego, jednak drzwi pokoju były zdecydowanie za małe, by mógł zmieścić w nich swoje rozłożyste skrzydła, a okno, choć sporawe, zamknięte na głucho. Wylecenie na zewnątrz przez szybę (i razem z nią) nie wchodziło w grę – nawet w zwichrowanym pod względem logiki świecie snu taka ucieczka równałaby się ciężkim okaleczeniom.
Tymczasem kobieta, czekając na start Windowsa, przeciągnęła się na krześle i odchyliła głowę do tyłu. Richard zareagował instynktownie i błyskawicznie: chwycił rąbek sukienki, ściągając go maksymalnie w dół i do tyłu. O dziwo, wzrok kobiety nie zatrzymał się na nim, lecz zdawał się patrzeć na przestrzał, w sufit, jakby zawieszony nad nią nieszczęśnik był powietrzem lub nie istniał w ogóle.
Oh, my goodness, jestem niewidzialny!” – krzyknął w myślach triumfalnie.
Odetchnął z ulgą i w bezwiednym odruchu zakłopotania potarł nos. Postanowił spokojnie poczekać na okazję do wydostania się z tej parodii pokoju mieszkalnego. Wtem zobaczył na monitorze coś, czego się najmniej spodziewał – swoją własną twarz, a właściwie twarze, połączone w barwny kolaż, i najświeższe zdjęcie z ostatniej sesji, której co prawda nie uważał za szczególnie udaną, ale trudno – kampania promocyjna rządziła się własnymi prawami.
„No nie, tylko nie ta fotka! Przecież z tym nosem i tym spojrzeniem wyglądam jak wkurzony krogulec!”.
Nieznajoma przez pewien czas wpatrywała się w zdjęcie, po czym kliknęła jakieś łącze i dotknęła dłońmi klawiatury. W tym samym momencie Richard poczuł, że dzieje się z nim coś dziwnego. Z całej jego postaci zaczęła wypływać mglista, białawo-przezroczysta materia, przypominająca nieco ektoplazmę. Substancja otoczyła go wirującym kokonem, po czym wysnuła z siebie grube, długie nici, które sięgnęły potylicy kobiety, wniknęły w nią, a następnie wypłynęły przez czubki palców i za pośrednictwem klawiatury zaczęły się zmieniać we wpisywany tekst.
„Co to jest, do licha ciężkiego? Co się ze mną dzieje? Przecież to wygląda, jakby ona coś ze mnie wyciągała, zabierała energię, czerpała… Natchnienie? No, ładne rzeczy, a więc to tak się odbywa! Rozumiem już, skąd ta kiecka! Grecki chiton, ha! Robię tu za jakąś cholerną muzę” – zrozumiał z nagłą jasnością.
Tymczasem nici natchnienia przestały krążyć wokół całej jego postaci, lecz skupiły się w jednym miejscu, a konkretnie na nosie, łaskocąc go niemiłosiernie.
„Nie, proszę, nie komentuj mojego nosa! I tak aż za dobrze wiem, jak wygląda. Nie musisz tego oznajmiać całemu internetowemu światu!” – błagał Richard w myślach.
Zaintrygowany tym, co nieznajoma może pisać na temat tej części jego ciała, która od lat przyprawiała go o największe kompleksy, stulił skrzydła i wykonał w powietrzu popisowe salto, zawisając głową w dół nad ekranem, a przy tym niechcący waląc bosymi piętami o sufit, aż zakołysał się żyrandol.

* * *

Kasieńka na chwilę oderwała się od dodawania komentarza na blogu (ostatnie zdjęcie Ryśka zrobiło na niej wrażenie tak piorunujące, że musiała się podzielić „na gorąco” buzującymi w niej emocjami). Dobiegający z góry nagły łomot przystopował nieco tę burzę zmysłów.
– I czego tupie?! – wrzasnęła, spoglądając w stronę sufitu. – W drewniakach po parkiecie, buraku jeden?! Niech ci stara kapcie pod choinkę kupi!
Widząc trzęsący się od nagłego uderzenia żyrandol, westchnęła jeszcze ciężko nad głupotą i bezmyślnością sąsiadów z góry, po czym uspokojona przenikliwym spojrzeniem Ryśka, wróciła do przerwanego wpisu.

* * *

Richard wisiał nad monitorem, próbując poprzez zwisające mu z nosa i przesłaniające nieco widok nici odczytać komentarz nieznajomej, lecz bez skutku. Język tej strony był mu zupełnie obcy, absurdalną ilością „esów” i „zetów” przypominał nieco węgierski, choć węgierskim nie był na pewno. W oczy rzuciło mu się jedno słowo. Wyglądało groźnie – najeżone oczywiście „esami” i „zetami”, dość długie, prawdopodobnie paskudnie brzmiące i na pewno o niezbyt sympatycznym znaczeniu.
„»Rozkoszny«… Cokolwiek to znaczy, wolę nie wiedzieć. I tego właśnie użyła do opisania mojego kinola… Całkiem słusznie, brzydki nos, to i brzydkie słowo”.
Mimo że pogodził się już z tym defektem własnej urody, posmutniał nieco i zadumał się, gdy tymczasem ektoplazmatyczne natchnienie przesuwało się, łaskocąc łagodnie, po jego oczach, uszach, ustach, barkach, dłoniach, czasem otulając go całego (nieznajoma najwyraźniej pisała wtedy o kwestiach ogólnych).
Ocknął się, gdy nici, porzuciwszy dość chaotyczną wędrówkę, zaczęły powoli, acz zdecydowanie sunąć ku wrażliwszym częściom jego ciała.
„O nie, moja droga! Mowy nie ma! Ani mi się waż!”
I otrzeźwiawszy już zupełnie, złapał mglistą substancję w obie ręce i oderwał od swojego ciała. Nici puściły z ohydnym mlaśnięciem i, wijąc się niczym przecięte dżdżownice, w przyspieszonym tempie wniknęły przez głowę kobiety, jej palce i klawiaturę na monitor, tworząc jakieś urwane, niedokończone zdania.

* * *

„Nie, nie będę dziś świntuszyć – pomyślała sobie Kasieńka. – Natchnienie mi się skończyło”.
Po czym wykasowała ostatnie, nieudane skrawki zdań, kliknęła „Opublikuj” i odeszła od monitora. Czas już był najwyższy na wieczorny prysznic.

* * *

Richard skorzystał z odejścia nieznajomej, lądując i zasiadając na zwolnionym przez nią krześle. Od ciągłego wiszenia w powietrzu bolały go już łopatki u nasady skrzydeł. Dyskusja pod jego zdjęciem wyglądała na dość długą i zaciętą, pełną wykrzykników, emotikonów i, rzecz jasna, groźnie wyglądających słów. Czuł się trochę rozdarty: z jednej strony ciekawość kazała mu dowiedzieć się, co takiego o nim wypisują, z drugiej bał się znów doświadczyć negatywnych opinii, wyśmiewania się, wulgaryzmów i zwykłego internetowego chamstwa. Wreszcie ciekawość zwyciężyła – zaznaczył całą, długą na kilkadziesiąt postów dyskusję i już miał ją wkleić do translatora Google, zostawiając maszynie odgadnięcie języka, gdy zatrzymał się w pół ruchu.
Do pokoju weszła nieznajoma, ubrana już tylko w króciutką nocną koszulę, a właściwie dłuższą górę od piżamy. Richard na chwilę zapomniał o tłumaczeniu, unosząc do góry brew we wspólnym wszystkim mężczyznom odruchu – kobieta, mimo że dość przeciętnej urody, mogła się poszczycić ponadprzeciętnych rozmiarów biustem i nieprzeciętnie zgrabnymi nogami.
Wtem z przeraźliwą jasnością zorientował się, że nieznajoma kieruje się w stronę krzesła.
„Przecież ona zaraz na nim usiądzie! To znaczy na mnie usiądzie! A chyba nie ma nic pod spodem. W każdym razie ja NA PEWNO nie mam nic pod spodem!!! Ratunku!”
Chciał się zerwać i gwałtownym rzutem ciała wzbić z powrotem pod sufit, lecz skrzydła zaplątały się między szczebelki oparcia, zaszamotał się więc tylko bezradnie a boleśnie. Tymczasem kobieta była coraz bliżej – widział jak na zwolnionym filmie, jak dochodzi do krzesła, odwraca się i, zginając nogi w kolanach, opuszcza pośladki coraz niżej i niżej, i niżej…
– NIEEEEE!!! – wrzasnął Richard na całe gardło…

* * *

…i zerwał się, cały spocony, siadając w zmiętej pościeli.
„Co za idiotyczny sen! – pomyślał sobie. – To krążenie po świecie naprawdę mnie wykończy”.
Wstał i poszedł do kuchni, by zrobić sobie kawę.
Już po pierwszym łyku aromatycznego napoju koszmarne obrazy rozwiały się jak mgła, niknąc coraz bardziej w głębinach podświadomości. Gdy odstawił opróżnioną filiżankę na blat (zmywanie mogło poczekać, podobnie jak pranie czy inne przyziemne czynności), nie pamiętał ze swojego snu nic. No, może prawie nic.
Jedno dziwne słowo wciąż nie dawało za wygraną i świeciło w jego umyśle czerwonym światłem, niepokoiło go i drażniło niczym kamyk w bucie. Zrezygnowany Richard westchnął i przeszedł do pokoju.
– A, co mi tam – mruknął, odpalając komputer.
Otworzył stronę Google’a i w okienku przeglądarki wpisał to jedno, jedyne słowo:
„zRYSIOwana”

Nowy plakat do trzeciej części Hobbita.

$
0
0
Pojawił się plakat do trzeciej części Hobbita, czyli do "Hobbit: Tam i z powrotem". Prawdę mówiąc mocno się zastanawiam, czy faktycznie jest to oficjalny plakat, gdyż na stronie TheHobbit.com, żadnego nowego nie znalazłam.
Źródło

Więc, być może ten groźnie wyglądający plakat jest dziełem fana trylogii Hobbita, ale daje przedsmak tego, czego możemy spodziewać się po ostatniej części tego filmu. I jak wynika z tego artykułu, premiera trzeciej części ma mieć miejsce 17 grudnia 2014roku. Oczywiście my będziemy musieli poczekać znacznie dłużej, ale to przecież nic nowego dla nas. ;-)
Aktualizacja (25-01-2014): tak jak przypuszczałam, plakat ten jest fanartem zrobionym przez Ryana Craina. Źródło 


A skoro jestem w temacie Hobbita, nie mogę oprzeć się, aby nie umieścić tutaj chińskiego plakatu do "Hobbit: Pustkowie Smauga".
Źródło


Na mroźny wieczór- Harry Jasper Kennedy.

$
0
0
W tak mroźny wieczór jak dziś, pomimo, że bardzo lubię zimę, nie ma nic lepszego jak dobra dawka uśmiechu z Harrym Kennedym, granym przez Richarda Armitage'a w "The Vicar of Dibley Christmas Special".

Richard Armitage jako Harry Kennedy w "The Vicar of Dibley Christmas Special". Źródło: RichardArmitageCentral.co.uk




Więc oto on, w krótkich fragmentach przetłumaczonych przez Justynę240266. Wielkie dzięki Justyno za to tłumaczenie. :-)


Post rozweselający, czyli kręte drogi prowadzą do bloga.

$
0
0
Podobnie jak inni bloggerzy również i ja czasami zaglądam do blogowych statystyk. I dziś chcę się z Wami podzielić wybranymi wpisami zamieszczonymi w różnego rodzaju przeglądarkach, które otworzyły drogę do tego miejsca. Więc oto one (przycięte screeny) w przypadkowej kolejności do których pozwoliłam dodać sobie mój komentarz. 


- chciałbym aby spędził je w naszym kraju,


- nie, będzie żył długo i szczęśliwie ( ale tylko w naszych marzeniach) ;-) 

- ciekawe w którym ;-)


-oficjalnie ta rola w jego życiu jest jeszcze do obsadzenia ;-)

- prawdopodobnie w opisach RA :-)

- hmm...ciekawe o którą scenę chodzi ;-)

- oczywiście, jego synowie to Kili i Fili :D ( żartowałam) 

- nie dziwię się :-)

-zastanawiam się o którego "kolesia" chodzi ;-)

- niestety ja takowego nie mam :(

- zawsze wywołuje drżenie mego serca :-) szczególnie ten z drugiego sezonu "Robin Hooda"

- w największym skrócie, to facet z aspiracjami :-)



nie wiem dlaczego mam ochotę dodać, podczas golenia lub pod prysznicem ;-) sorry RA

- wzrost Richarda Armitage'a to 6' 2½" co daje 189 cm wzrostu ( źródło


"Serce Góry" fanfik autorstwa Kate, część 1.

$
0
0
Dziś mam dla Was niespodziankę. Otóż jest mi niezmiernie miło, że mogę zaprezentować Wam fanfik autorstwa Kate. Dziś część pierwsza "Serca Góry". Miłej lektury.


„Serce Góry, Arcyklejnot, należy do ciebie, Thorinie, synu Thraina. Jesteś jedynym i prawowitym Królem pod Górą. Oddajcie hołd władcy Ereboru” Na te słowa zebrani przyklękają. Na kolana padają ludzie, krasnoludy, dumni elfowie, zapada cisza, a nagle wszystkie komnaty wypełnia ogień. Czerwony, palący ogień który trawi wszystko i niszczy Serce Góry – serce Thorina…

- Nieee!
- Wujku, obudź się! Wujku!
Otworzył oczy. Czuł zimny pot na całym ciele. Nie był jednak w Górze. Nie było tu oddających mu hołd elfów, nie było ognia, nie było… Arcyklejnotu. Rozejrzał się uważnie – wokół las, ciemność i tylko światło księżyca oświetlało jego towarzyszy. A więc to tylko zły sen, po raz kolejny ten sam zły sen…
- Wujku – usłyszał ponownie. Obok siedział Fili i obejmował go ramieniem – Co się stało?
- Fili… Jak dobrze, że jesteś…
- Thorinie, co się dzieje na Durina! To nie pierwszy raz, kiedy budzisz się w nocy z krzykiem! – w blasku księżyca pojawił się nagle Balin i usiadł tuż obok – Martwię się o ciebie, chłopcze.
- To koszmary… Cień naszego dawnego życia. Dręczy mnie od lat. Widzę wszystkich, siebie na tronie, Arcyklejnot mego dziadka… i ogień. Niszczy wszystko, odbiera mi mój największy skarb…
- Wujku, śpij – Fili okrył Thorina i chwycił go za rękę – Musisz być wypoczęty. Będę pełnił straż.
- Gdzie Kili? – przywódca krasnoludów poderwał się nagle na równe nogi – Gdzie on jest?
- Jest na zwiadach z Dwalinem – odezwał się Bilbo – Twojemu siostrzeńcowi nic się nie stało.
- Nie wybaczyłbym sobie… Ja… Muszę was chronić – Thorin spojrzał na Filiego z czułością.
- Wujku, jesteśmy wojownikami, nie dziećmi. Jesteśmy tu z tobą, by odzyskać nasze królestwo. Kochamy cię, inaczej by nas tu nie było. Kochamy cię i jesteśmy gotowi zginąć za ciebie, podobnie jak dziesiątka naszych towarzyszy. Jeśli zginiemy, to w słusznej sprawie. Ale na to się nie zanosi.
- Obiecałem waszej matce…
- A my przysięgaliśmy na naszych przodków, że odbierzemy naszą własność – przerwał przywódcy Fili, patrząc na niego twardo – Nie musisz nas już chronić. Jesteśmy tu jako wojownicy, a ty jesteś naszym przywódcą, nie niańką.
- Fili, pozwól że porozmawiam z Thorinem. Bądź tak uprzejmy i znajdź twojego i mojego brata, niech wracają do obozu – Balin z wrodzoną dyplomacją odprawił młodzieńca, po czym popatrzył liderowi drużyny w oczy – Martwię się o ciebie, mój drogi. Smocza choroba…
- Nie dotyczy mnie – warknął Thorin.

- Jeszcze nie, jednak wciąż mówisz o skarbie, o bogactwie, o Arcyklejnocie. Mówisz, że to Serce Góry, więc i twoje serce, twój największy skarb… Spróbuj poszukać skarbu gdzie indziej.

- O czym mówisz?

- W głębi serca to oni są dla ciebie najważniejsi. Fili i Kili. To jest twój największy skarb, chociaż nie przyznasz się do tego nigdy nawet sam przed sobą. A przecież każdy z nas widzi, jak się o nich martwisz.
- Są członkami mojej kompanii, tak jak ty czy Bifur – odparł Thorin – Dla każdego zrobiłbym to samo. Nawet dla… włamywacza – dodał z nieukrywaną kpiną – Skoro już się tu za nami przywlókł, muszę go chronić na tyle, na ile się da.
- Nie przywlókł, tylko Gandalf wybrał go na uczestnika wyprawy. A to różnica. Gandalf wie, co robi.
- Może powiesz mi że to, iż został w Rivendell podczas gdy my wyruszyliśmy w drogę, też jest oznaką tego, że wie co robi? Jasne, woli siedzieć u przeklętych elfów, zajadać się ich zieleniną i kontemplować przyrodę! Po prostu rzucił nam na kark zbędny balast w postaci niziołka, który dotąd na nic się nie przydał, oprócz tego że trzeba na niego uważać, żeby się nie zgubił!

- Bilbo uratował nas, nie pamiętasz? Byłbyś świetną przystawką dla trójki przebrzydłych trolli, gdyby nie pan Baggins i jego inteligentna zagrywka z tasiemcami!
- Dalibyśmy radę…
- Związani w śmierdzących workach!? – krzyknął wyprowadzony z równowagi Balin – Thorinie, na pamięć twojego dziadka i ojca, opamiętaj się! Może nie jestem odpowiednią osobą, żeby cię upominać i zwracać uwagę, w końcu to ty jesteś naszym dowódcą i królem, ale… Zawsze żyliśmy w przyjaźni. Pamiętasz? Uratowałeś mnie przed ogniem, kiedy Smaug niszczył nasz dom. Szanuję cię i cenię, jesteś tym, za którym poszedłem w nieznane i poszedłbym jeszcze dalej, ale dlatego właśnie czuję się w obowiązku powiedzieć ci co czuję, zanim zejdziesz na złą drogę, zanim… zacznie toczyć cię smocza choroba. Chcę wierzyć i wierzę, że robisz to wszystko dla nas, a nie tylko dla siebie i swoich skarbów, swojego klejnotu, swojej dumy!
Thorin oniemiał, słysząc słowa Balina. Krasnolud miał wiele racji, jednak rzeczywiście przywódca kompanii był zbyt dumny, aby się do tego przyznać. Ale w głębi serca chwilami bardziej czuł się wujkiem dwóch rozbrykanych chłopców niż królem, który musi odzyskać królestwo. Nawet nie zauważył, że jego mali chłopcy wyrośli i tak naprawdę również są następcami tronu Durina. Uśmiechnął się mimowolnie, kiedy wyobraził sobie siebie w Ereborze, a po prawej stronie swych siostrzeńców. Kochał ich jak ojciec, choć Balin miał rację – sam przed sobą nie chciał się do tego przyznawać.
- Dziękuję ci, przyjacielu – Thorin położył rękę na ramieniu siwobrodego krasnoluda – I przepraszam. Wiesz, że szanuję twoje zdanie i jest ono dla mnie ważne. Po prostu to wszystko jest dla mnie tak trudne…
- Od tego masz przyjaciół. Mnie, mego brata, twoich siostrzeńców, pozostałych. Pana Bagginsa. I czarodzieja. Nie jesteś sam, jest nas piętnastu. Może to niewiele, ale zawsze coś, prawda?
Spojrzeli na siebie porozumiewawczo, po czym przenieśli wzrok na resztę. Spali jak zabici. Thorin chciał zaczekać, aż wrócą Kili, Fili i Dwalin, ale w tym momencie usłyszał głosy dochodzące zza krzaka. Podszedł tam i przykucnął, słuchając. Kątem oka zobaczył, że brat Balina jest już na miejscu wśród reszty krasnoludów, wiedział więc, że głosy należą do jego siostrzeńców.
- Martwię się o niego – powiedział Fili – Znowu ma te koszmary…
- A my nie możemy mu pomóc – zmartwił się jego brat – Mam nadzieję, że nie zachoruje jak nasz dziadek Thrain…
- Przestań! Dopóki my jesteśmy z nim, nic mu się nie stanie. Dlatego nie waż się umierać, nie waż się pakować w żadne kłopoty, zrozumiano? Jeśli zginiemy, to po nim. Będzie się obwiniał…
- „Obiecałem mojej siostrze, bla bla bla…”. Skąd my to znamy. „Wasza matka by mi nie wybaczyła”…
- Kili, nie bądź głupi. To nie jest śmieszne, on się o nas martwi. Dlatego my nie możemy dać mu powodu do zmartwienia, rozumiesz? Pokażmy mu, że jesteśmy silnymi wojownikami i że może na nas liczyć.
- Zachowujesz się jakbyś był moim ojcem…
- A ty jak półgłówek! Pomyślałby kto, dziedzic rodu Durina zapatrzony na przyjęciu w Rivendell w elfkę… która okazała się być elfem – Fili wybuchnął śmiechem – Ale „nie podobają mi się te elfickie kobiety, nie mają zarostu, bla bla bla…”
- Spadaj! To był żart, sprawdzałem was i waszą czujność!
- Wystarczy, panowie – nagle usłyszeli głos swego wujka, a po chwili ujrzeli go obok siebie – Dość już usłyszałem. Nie planuję skończyć jak mój ojciec. Nie teraz, kiedy jestem odpowiedzialny za bandę nieokrzesanych krasnoludów, wśród których mam dwóch nierozgarniętych smarkaczy.
- Wujku, ty… Ty się uśmiechasz – rozpromienił się Kili, a Thorin westchnął głośno.
- Tak, bo uświadomiłem sobie jak wspaniałych wojowników mam przy sobie. I jak bardzo mi na was zależy. Jak… Jak bardzo was kocham. Jesteście dla mnie jak synowie. Wiecie o tym, prawda?
- Wiemy wujku. Jesteś dla nas wzorem od zawsze, gdyby nie ty skończylibyśmy pewnie jako zwykli rzemieślnicy… No, Kili znalazłby pracę w wędrownym cyrku – Fili szturchnął brata w bok.
- Tak? A ty byłbyś czyścibutem u elfów! – odgryzł się młodszy.
- Dzieciaki… - Thorin roześmiał się radośnie po raz pierwszy od dawna – Pamiętacie, jak kiedyś była burza, a wy baliście się spać sami? Przyszliście do mnie, a ja odesłałem was do siebie…
- Powiedziałeś, że prawdziwi wojownicy nie boją się niczego – szepnął Kili.
- A rano zobaczyłem moich małych wojowników przy sobie.
- Wujku, naprawdę staraliśmy się być wtedy wojownikami…
- Wiem, Fili. Ale tej nocy, kiedy byliście przy mnie, nie miałem koszmarów. To piękne wspomnienie, jedyna spokojna noc w moim życiu. Teraz wszyscy jesteśmy dużymi wojownikami i musimy mierzyć się z własnym strachem. Moim jest ogień i smok, którego nienawidzę z całego serca. Zniszczę go. Pomożecie mi? Na pamięć naszych przodków…
- Jak możesz o to pytać, Królu spod Góry – odparł najmłodszy – Jak to było, bracie? Kili…
- I Fili – dodał drugi – Do usług!
- Moi mali wojownicy – Thorin przytulił siostrzeńców do serca – Pamiętajcie, tron Ereboru będzie kiedyś również wasz. Zniszczymy smoka i przywrócimy naszemu domowi świetność z lat mego dziadka, a waszego pradziadka!
Thorin po raz pierwszy od dawna poczuł prawdziwą radość. Czuł też dumę, że ma przy sobie tak wspaniałą kompanię, a w szczególności swoich siostrzeńców. Wrócili do reszty, która nadal smacznie spała. Straż pełnił Dwalin z Balinem, toteż Fili i Kili mogli spokojnie się położyć. Wybrali miejsce obok Bilba, by w razie czego mieć go na oku i pod ochroną. Thorin położył się pod ogromnym dębem, i gdy tylko zamknął oczy, odpłynął w świat snu. Tej nocy jednak nie nawiedził go już żaden koszmar…
Następnego dnia o świcie wyruszyli dalej. Droga była bardzo męcząca, poza tym Bilbo się rozchorował, a Bombur narzekał na niestrawność, co powodowało, że co kilka godzin musieli robić dłuższy odpoczynek.
- Cud że nas nie potrułeś, grubasie! – krzyknął zirytowany Gloin – Wrzucasz do tych garnków nie wiadomo co, a potem widać po tobie efekty! Może lepiej ja będę gotował!
- Ty? Ty nie nadajesz się nawet do odróżnienia marchewki od pietruszki! – zakpił z przyjaciela Dori.
- Jakiej puszki? – Oin wsadził sobie trąbkę do ucha i uważnie nasłuchiwał.
- Twój brat jest kuchennym antytalentem! – wyjaśnił życzliwie Bofur – Tak jak ty zresztą.
- Słyszałem! Nie myśl, że jestem głuchy!
- Na brodę mego ojca, Thorinie, ruszajmy zanim rozniosę te marudy na strzępy! – Dwalin nie krył irytacji, na co zareagował jego brat:
- Spokojnie, daj im się wygadać. Kiedy będziemy w górach, trzeba będzie zachować ciszę.
- Jak to, dlaczego? – zaciekawili się najmłodsi uczestnicy wyprawy. Balin uśmiechnął się ponuro:
- Krążą legendy, że nocą w górach dochodzi do walk olbrzymów skalnych. Jeden niewłaściwy ruch i można je obudzić. A wtedy po nas.
- Brednie – odezwały się głosy oburzenia wśród reszty krasnoludów, aż wreszcie odezwał się Thorin:
- Cisza! Nie wolno nam lekceważyć niczego, zrozumiano? W grę wchodzi za duża stawka. Musimy być ostrożni i dokładnie przemyśleć każdy krok. Nie chcę, żeby którykolwiek z was zginął przez czyjąś nieroztropność.
- Nieroztropnością było ruszanie się z domu – zza krzaka wypełzł Bilbo z czerwonym nosem – Czy ktoś ma może mimo wszystko chusteczki?
- Mógł pan pozostać w swoim domu, panie włamywaczu! – huknął ze złością Thorin – Z tobą czy bez, dojdziemy do celu! Jak na razie niczym…
- Pan Baggins jest porządnym hobbitem – przerwał kłótnię Balin – Nierozsądnie byłoby mu cokolwiek zarzucać. Poszedł z nami, bo chce pomóc. Już raz wyratował nas z tarapatów.
- A teraz proszę tylko o chusteczki, mam okropny katar!
- Wokół masz pełno liści – rzucił Thorin z irytacją – Kili, Fili, zbierajcie wszystko. Przygotować się do marszu. Za chwilę ruszamy. Bomburze, lepiej się czujesz?
- Dlaczego mnie nikt nie zapyta!? – Bilbo zaczął krzyczeć jak opętany – Wzięliście mnie na niebezpieczną wyprawę, nie zabezpieczyliście przy tym mojego zdrowia, na każdym kroku macie mnie dość i gdybym tylko nie był sprytniejszy niż wy, już dawno „całkowicie przypadkowo” byście mnie zgubili!
- Inteligentne z ciebie stworzenie, panie Baggins. Przenikasz moje myśli na wskroś. Nie jest mi z tobą po drodze, ale cóż, muszę ufać w to, co mówił czarodziej, choć i on nas opuścił. Gotowi? Do drogi!
Szybkim krokiem Thorin ruszył przed siebie, tak że reszta kompanii musiała się nieźle natrudzić, by za nim nadążyć. Idący na ostatku Bombur mruczał cały czas pod nosem niezadowolony:
- Dobrze się czuję, świetnie się czuję szefie!
Nikt jednak nie zwracał na niego uwagi. Spieszyli się, zupełnie jakby mieli złe przeczucia. Robiło się coraz ciemniej, coraz zimniej, zerwał się lodowaty wiatr, na domiar złego rozpętała się straszliwa ulewa. Thorin jednak nie pozwalał na jakikolwiek postój, chciał jak najszybciej odnaleźć choć niewielką jaskinię. Bilbo był przerażony. Wprawdzie czytywał kiedyś legendy o wyprawach, niebezpieczeństwach, ale to, w czym uczestniczył, przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Nie było nic gorszego dla szanującego się hobbita, niż znaleźć się w takiej sytuacji. Z lękiem w oczach spoglądał to na Bofura, to na Balina, ale żaden z nich nie dodał mu w żaden sposób otuchy. Nagle po czarnym jak smoła niebie przemknęła błyskawica, a po chwili usłyszeli potężny grzmot. Potem drugi, trzeci, i kolejne… Wtem Dwalin zauważył coś, co nawet w jego żyłach zmroziło krew. On, jeden z najodważniejszych i najbardziej walecznych krasnoludów w Śródziemiu, zbladł.
- Uwaga! – krzyknął ile sił w płucach, i w tym momencie wszyscy ujrzeli przelatujący tuż nad ich głowami ogromny odłam skały.
- Musimy się schronić! – zarządził przywódca – Trzymajcie się mocno!
- To nie jest zwykła burza – mruknął z niezadowoleniem Balin – To walka olbrzymów!
Z przerażeniem w oczach zaczęli walkę o przetrwanie. Oto przed nimi góry rozstępowały się i wychodziły z nich ogromne olbrzymy, które toczyły ze sobą bitwę. Rzucały w siebie skałami, które kruszyły się łatwo niczym dziecięce zabawki. W pewnym momencie jeden z kamieni trafił w ścianę, przy której stały krasnoludy. Półka skalna rozstąpiła się i rozdzieliła towarzyszy. Kili z trwogą patrzył, jak jego brat oddala się od niego. Teraz nie mogli zrobić nic, byli zdani na los i na okrutną naturę. Bali się, jeszcze nigdy w życiu nie zaznali takiego strachu, oprócz nalotu Smauga na Erebor. Wtedy też nic nie mogli zrobić, a dla krasnoluda niemoc i bezczynność to najgorsze, co może być. Thorin wewnątrz szalał z wściekłości, że nie może uratować swoich współplemieńców. Nagle półka, na której stali Bilbo, Fili, Kili, Bofur, Bombur, Ori i Dwalin runęła przed siebie na ścianę góry. Walka olbrzymów ucichła.
- Nieeee! – krzyknął z rozpaczą Thorin – Kili!
Ile sił popędził przed siebie i ujrzał swych towarzyszy całych, nieco tylko poobijanych.
- Jesteście, jesteście cali… Żyjecie, Ori, Bombur…
- Wujku! Myśleliśmy, że po nas – jęknął Fili, lecz wszystkich zagłuszył wrzask Bofura:
- Gdzie jest Bilbo? Gdzie nasz hobbit!?
Spojrzeli w dół. Bilbo zwisał z półki skalnej ledwie trzymając się jej osłabionymi już palcami. Ori i Bofur rzucili się natychmiast do pomocy, jednak niespodziewanie sam Thorin skoczył, aby uratować Bagginsa. Pomógł mu wejść na półkę, pchnął go pod ścianę i wszyscy odetchnęli.

- Myślałem, że straciliśmy naszego włamywacza – powiedział Dwalin z nieukrywaną ulgą.
- Jest stracony, odkąd opuścił dom – ponuro stwierdził Thorin – Nie powinno go tu być. Nie ma tu dla niego miejsca. Dwalin, tutaj!
Krasnolud wskazał wejście do jaskini. Weszli, by sprawdzić czy jest pusta. Zdawało się być bezpiecznie, toteż postanowili tam odpocząć po trudach podróży. Balin niepokoił się brakiem Gandalfa, lecz Thorin zignorował to. Poszli spać, nie rozpalając nawet ognia. Po wszystkim, co przeszli, chcieli po prostu mieć pewność, że dożyją następnego dnia. Bofur pełnił straż, lecz nie mógł przewidzieć tego, co się stanie. W pewnym momencie uruchomiły się sekretne zapadnie i cała kompania spadła w dół. Poobijani, posiniaczeni i obolali zauważyli, że są w dziwnym, nieznośnie głośnym i śmierdzącym miejscu.
- Co na Durina… - szepnął Thorin, kiedy to odzyskał jasność umysłu i zdał sobie sprawę z tragicznego położenia – Siedlisko goblinów… Gandalfie, pomóż…
Byli uwięzieni. Już nadciągała do nich chmara obrzydliwych stworów. Thorin załamał się, ale nie stracił zupełnie nadziei. Skoro udało się z trollami, orkami i wargami, może i goblinom uda się uciec… Wstał i pełen dumy w całej swej postawie czekał na rozwój wydarzeń. Był gotów na wszystko. Nie wiedział jednak, jak bardzo wizyta w mieście goblinów zmieni jego życie… Co go tu spotka, a może raczej – kogo tu spotka…

---------
Notka: Autorem opowiadania jest Kate. Opowieść oparta jest na postaciach z filmu „Hobbit: Niezwykła podróż” i nie ma na celu naruszenia praw autorskich. Do zilustrowania opowiadania użyto screenów Kate z w/w filmu. 
---------

Kolejna część za tydzień. I w ten sposób stworzył nam się cykl „fanfikowa środa”. Mam nadzieję, że spodoba Wam się ten pomysł. 

Lubię fanficki -część 3 lub Happy Guy Day!

$
0
0
Jakiś czas temu robiłam przegląd moich ulubionych fanficków inspirowanych postaciami granymi przez mojego ulubionego aktora, Richarda Armitage’a. Ostatnią część możecie przeczytać tutaj. A jako że dziś jest Guy Day poniżej kilka fanficków z tą postacią.

Richard Armitage jako Sir Guy Gisborne w serialu BBC "Robin Hood" S.2Ep.8. Mój screen.

Ale zanim zaczniecie czytać, proszę abyście zwróciły uwagę na ostrzeżenia umieszczone przez autorów opowiadań oraz na to, do jakiej grupy wiekowej został fanfick zakwalifikowany. A teraz miłej lektury. :-)


"Christmas Wish"autorstwa AnnieLucas. 
To jest pierwsze Boże Narodzenie po tym jak Marian została sama, po śmierci swojego ojca, Edwarda. Więcej tutaj

"Redemption Penalties” autorstwa CatWinchester. 
Co jeśli Meg, mimo doznanych ran, przeżyła? Więcej tutaj.

"Guy Rose"-autorstwa  Gratiany Lovelace. 
Wszyscy wiemy (a przynajmniej miłośnicy Sir Guy’a;-)), że w serii trzeciej serialu ”Robin Hood” Sir Guy znika na kilka miesięcy ( tak między 2-gim a 5-tym odcinkiem). Co się w tym czasie działo z naszym ulubieńcem przeczytacie zaczynając tutaj

"The Tempest: A Guy of Gisborne Story" - autorstwa Charlotte1194. 
Rannego Sir Guy’a do swojego domu zabiera Cassia i jej ojciec. Dlaczego Sir Guy został ranny i co wydarzyło się dalej przeczytacie tutaj.

"Everything is a choice" - autorstwa Leah Day.
Jak sam tytuł mówi, wszystko jest wyborem, a czy Marian dobrze wybrała sprawdzicie tutaj

"Battle of Wills"- autorstwa Susanjn.
I znów Marian staje w obronie króla Ryszarda. Czy przekona Sir Guy’a aby zgładził Vasey’a? Przeczytacie tutaj


Zdaję sobie sprawę z tego, że jest o wiele więcej Sir Guy’owych fanficków, te powyżej są jednymi z pierwszych jakie czytałam i być może dlatego tak utkwiły mi w pamięci. A jeśli znacie jakieś ciekawe opowieści i uważacie, że czytelnicy tego bloga powinni się z nimi zapoznać, proszę pozostawcie link w komentarzu.  

Post alternatywny na Guy Day czyli Happy GuyDay i jeden cytat.

$
0
0
Richard Armitage jako sir Guy Gisborne w serialu BBC "Robin Hood" S2Ep.8. "Get Carter!". Mój screen.

Marian: Muszę to przemyśleć.

Sir Guy: Przestań myśleć. Chodź do domu ze mną!


Viewing all 1083 articles
Browse latest View live