Dziś mam dla Was niespodziankę. Otóż jest mi niezmiernie miło, że mogę zaprezentować Wam fanfik autorstwa Kate. Dziś część pierwsza "Serca Góry". Miłej lektury.
„Serce Góry, Arcyklejnot, należy do ciebie, Thorinie, synu Thraina. Jesteś jedynym i prawowitym Królem pod Górą. Oddajcie hołd władcy Ereboru” Na te słowa zebrani przyklękają. Na kolana padają ludzie, krasnoludy, dumni elfowie, zapada cisza, a nagle wszystkie komnaty wypełnia ogień. Czerwony, palący ogień który trawi wszystko i niszczy Serce Góry – serce Thorina…
- Nieee!
- Wujku, obudź się! Wujku!
Otworzył oczy. Czuł zimny pot na całym ciele. Nie był jednak w Górze. Nie było tu oddających mu hołd elfów, nie było ognia, nie było… Arcyklejnotu. Rozejrzał się uważnie – wokół las, ciemność i tylko światło księżyca oświetlało jego towarzyszy. A więc to tylko zły sen, po raz kolejny ten sam zły sen…
- Wujku – usłyszał ponownie. Obok siedział Fili i obejmował go ramieniem – Co się stało?
- Fili… Jak dobrze, że jesteś…
- Thorinie, co się dzieje na Durina! To nie pierwszy raz, kiedy budzisz się w nocy z krzykiem! – w blasku księżyca pojawił się nagle Balin i usiadł tuż obok – Martwię się o ciebie, chłopcze.
- To koszmary… Cień naszego dawnego życia. Dręczy mnie od lat. Widzę wszystkich, siebie na tronie, Arcyklejnot mego dziadka… i ogień. Niszczy wszystko, odbiera mi mój największy skarb…
- Wujku, śpij – Fili okrył Thorina i chwycił go za rękę – Musisz być wypoczęty. Będę pełnił straż.
- Gdzie Kili? – przywódca krasnoludów poderwał się nagle na równe nogi – Gdzie on jest?
- Jest na zwiadach z Dwalinem – odezwał się Bilbo – Twojemu siostrzeńcowi nic się nie stało.
- Nie wybaczyłbym sobie… Ja… Muszę was chronić – Thorin spojrzał na Filiego z czułością.
- Wujku, jesteśmy wojownikami, nie dziećmi. Jesteśmy tu z tobą, by odzyskać nasze królestwo. Kochamy cię, inaczej by nas tu nie było. Kochamy cię i jesteśmy gotowi zginąć za ciebie, podobnie jak dziesiątka naszych towarzyszy. Jeśli zginiemy, to w słusznej sprawie. Ale na to się nie zanosi.
- Obiecałem waszej matce…
- A my przysięgaliśmy na naszych przodków, że odbierzemy naszą własność – przerwał przywódcy Fili, patrząc na niego twardo – Nie musisz nas już chronić. Jesteśmy tu jako wojownicy, a ty jesteś naszym przywódcą, nie niańką.
- Fili, pozwól że porozmawiam z Thorinem. Bądź tak uprzejmy i znajdź twojego i mojego brata, niech wracają do obozu – Balin z wrodzoną dyplomacją odprawił młodzieńca, po czym popatrzył liderowi drużyny w oczy – Martwię się o ciebie, mój drogi. Smocza choroba…
- Nie dotyczy mnie – warknął Thorin.
- Jeszcze nie, jednak wciąż mówisz o skarbie, o bogactwie, o Arcyklejnocie. Mówisz, że to Serce Góry, więc i twoje serce, twój największy skarb… Spróbuj poszukać skarbu gdzie indziej.
- O czym mówisz?
- W głębi serca to oni są dla ciebie najważniejsi. Fili i Kili. To jest twój największy skarb, chociaż nie przyznasz się do tego nigdy nawet sam przed sobą. A przecież każdy z nas widzi, jak się o nich martwisz.
- Są członkami mojej kompanii, tak jak ty czy Bifur – odparł Thorin – Dla każdego zrobiłbym to samo. Nawet dla… włamywacza – dodał z nieukrywaną kpiną – Skoro już się tu za nami przywlókł, muszę go chronić na tyle, na ile się da.
- Nie przywlókł, tylko Gandalf wybrał go na uczestnika wyprawy. A to różnica. Gandalf wie, co robi.
- Może powiesz mi że to, iż został w Rivendell podczas gdy my wyruszyliśmy w drogę, też jest oznaką tego, że wie co robi? Jasne, woli siedzieć u przeklętych elfów, zajadać się ich zieleniną i kontemplować przyrodę! Po prostu rzucił nam na kark zbędny balast w postaci niziołka, który dotąd na nic się nie przydał, oprócz tego że trzeba na niego uważać, żeby się nie zgubił!
- Bilbo uratował nas, nie pamiętasz? Byłbyś świetną przystawką dla trójki przebrzydłych trolli, gdyby nie pan Baggins i jego inteligentna zagrywka z tasiemcami!
- Dalibyśmy radę…
- Związani w śmierdzących workach!? – krzyknął wyprowadzony z równowagi Balin – Thorinie, na pamięć twojego dziadka i ojca, opamiętaj się! Może nie jestem odpowiednią osobą, żeby cię upominać i zwracać uwagę, w końcu to ty jesteś naszym dowódcą i królem, ale… Zawsze żyliśmy w przyjaźni. Pamiętasz? Uratowałeś mnie przed ogniem, kiedy Smaug niszczył nasz dom. Szanuję cię i cenię, jesteś tym, za którym poszedłem w nieznane i poszedłbym jeszcze dalej, ale dlatego właśnie czuję się w obowiązku powiedzieć ci co czuję, zanim zejdziesz na złą drogę, zanim… zacznie toczyć cię smocza choroba. Chcę wierzyć i wierzę, że robisz to wszystko dla nas, a nie tylko dla siebie i swoich skarbów, swojego klejnotu, swojej dumy!
Thorin oniemiał, słysząc słowa Balina. Krasnolud miał wiele racji, jednak rzeczywiście przywódca kompanii był zbyt dumny, aby się do tego przyznać. Ale w głębi serca chwilami bardziej czuł się wujkiem dwóch rozbrykanych chłopców niż królem, który musi odzyskać królestwo. Nawet nie zauważył, że jego mali chłopcy wyrośli i tak naprawdę również są następcami tronu Durina. Uśmiechnął się mimowolnie, kiedy wyobraził sobie siebie w Ereborze, a po prawej stronie swych siostrzeńców. Kochał ich jak ojciec, choć Balin miał rację – sam przed sobą nie chciał się do tego przyznawać.
- Dziękuję ci, przyjacielu – Thorin położył rękę na ramieniu siwobrodego krasnoluda – I przepraszam. Wiesz, że szanuję twoje zdanie i jest ono dla mnie ważne. Po prostu to wszystko jest dla mnie tak trudne…
- Od tego masz przyjaciół. Mnie, mego brata, twoich siostrzeńców, pozostałych. Pana Bagginsa. I czarodzieja. Nie jesteś sam, jest nas piętnastu. Może to niewiele, ale zawsze coś, prawda?
Spojrzeli na siebie porozumiewawczo, po czym przenieśli wzrok na resztę. Spali jak zabici. Thorin chciał zaczekać, aż wrócą Kili, Fili i Dwalin, ale w tym momencie usłyszał głosy dochodzące zza krzaka. Podszedł tam i przykucnął, słuchając. Kątem oka zobaczył, że brat Balina jest już na miejscu wśród reszty krasnoludów, wiedział więc, że głosy należą do jego siostrzeńców.
- Martwię się o niego – powiedział Fili – Znowu ma te koszmary…
- A my nie możemy mu pomóc – zmartwił się jego brat – Mam nadzieję, że nie zachoruje jak nasz dziadek Thrain…
- Przestań! Dopóki my jesteśmy z nim, nic mu się nie stanie. Dlatego nie waż się umierać, nie waż się pakować w żadne kłopoty, zrozumiano? Jeśli zginiemy, to po nim. Będzie się obwiniał…
- „Obiecałem mojej siostrze, bla bla bla…”. Skąd my to znamy. „Wasza matka by mi nie wybaczyła”…
- Kili, nie bądź głupi. To nie jest śmieszne, on się o nas martwi. Dlatego my nie możemy dać mu powodu do zmartwienia, rozumiesz? Pokażmy mu, że jesteśmy silnymi wojownikami i że może na nas liczyć.
- Zachowujesz się jakbyś był moim ojcem…
- A ty jak półgłówek! Pomyślałby kto, dziedzic rodu Durina zapatrzony na przyjęciu w Rivendell w elfkę… która okazała się być elfem – Fili wybuchnął śmiechem – Ale „nie podobają mi się te elfickie kobiety, nie mają zarostu, bla bla bla…”
- Spadaj! To był żart, sprawdzałem was i waszą czujność!
- Wystarczy, panowie – nagle usłyszeli głos swego wujka, a po chwili ujrzeli go obok siebie – Dość już usłyszałem. Nie planuję skończyć jak mój ojciec. Nie teraz, kiedy jestem odpowiedzialny za bandę nieokrzesanych krasnoludów, wśród których mam dwóch nierozgarniętych smarkaczy.
- Wujku, ty… Ty się uśmiechasz – rozpromienił się Kili, a Thorin westchnął głośno.
- Tak, bo uświadomiłem sobie jak wspaniałych wojowników mam przy sobie. I jak bardzo mi na was zależy. Jak… Jak bardzo was kocham. Jesteście dla mnie jak synowie. Wiecie o tym, prawda?
- Wiemy wujku. Jesteś dla nas wzorem od zawsze, gdyby nie ty skończylibyśmy pewnie jako zwykli rzemieślnicy… No, Kili znalazłby pracę w wędrownym cyrku – Fili szturchnął brata w bok.
- Tak? A ty byłbyś czyścibutem u elfów! – odgryzł się młodszy.
- Dzieciaki… - Thorin roześmiał się radośnie po raz pierwszy od dawna – Pamiętacie, jak kiedyś była burza, a wy baliście się spać sami? Przyszliście do mnie, a ja odesłałem was do siebie…
- Powiedziałeś, że prawdziwi wojownicy nie boją się niczego – szepnął Kili.
- A rano zobaczyłem moich małych wojowników przy sobie.
- Wujku, naprawdę staraliśmy się być wtedy wojownikami…
- Wiem, Fili. Ale tej nocy, kiedy byliście przy mnie, nie miałem koszmarów. To piękne wspomnienie, jedyna spokojna noc w moim życiu. Teraz wszyscy jesteśmy dużymi wojownikami i musimy mierzyć się z własnym strachem. Moim jest ogień i smok, którego nienawidzę z całego serca. Zniszczę go. Pomożecie mi? Na pamięć naszych przodków…
- Jak możesz o to pytać, Królu spod Góry – odparł najmłodszy – Jak to było, bracie? Kili…
- I Fili – dodał drugi – Do usług!
- Moi mali wojownicy – Thorin przytulił siostrzeńców do serca – Pamiętajcie, tron Ereboru będzie kiedyś również wasz. Zniszczymy smoka i przywrócimy naszemu domowi świetność z lat mego dziadka, a waszego pradziadka!
Thorin po raz pierwszy od dawna poczuł prawdziwą radość. Czuł też dumę, że ma przy sobie tak wspaniałą kompanię, a w szczególności swoich siostrzeńców. Wrócili do reszty, która nadal smacznie spała. Straż pełnił Dwalin z Balinem, toteż Fili i Kili mogli spokojnie się położyć. Wybrali miejsce obok Bilba, by w razie czego mieć go na oku i pod ochroną. Thorin położył się pod ogromnym dębem, i gdy tylko zamknął oczy, odpłynął w świat snu. Tej nocy jednak nie nawiedził go już żaden koszmar…
Następnego dnia o świcie wyruszyli dalej. Droga była bardzo męcząca, poza tym Bilbo się rozchorował, a Bombur narzekał na niestrawność, co powodowało, że co kilka godzin musieli robić dłuższy odpoczynek.
- Cud że nas nie potrułeś, grubasie! – krzyknął zirytowany Gloin – Wrzucasz do tych garnków nie wiadomo co, a potem widać po tobie efekty! Może lepiej ja będę gotował!
- Ty? Ty nie nadajesz się nawet do odróżnienia marchewki od pietruszki! – zakpił z przyjaciela Dori.
- Jakiej puszki? – Oin wsadził sobie trąbkę do ucha i uważnie nasłuchiwał.
- Twój brat jest kuchennym antytalentem! – wyjaśnił życzliwie Bofur – Tak jak ty zresztą.
- Słyszałem! Nie myśl, że jestem głuchy!
- Na brodę mego ojca, Thorinie, ruszajmy zanim rozniosę te marudy na strzępy! – Dwalin nie krył irytacji, na co zareagował jego brat:
- Spokojnie, daj im się wygadać. Kiedy będziemy w górach, trzeba będzie zachować ciszę.
- Jak to, dlaczego? – zaciekawili się najmłodsi uczestnicy wyprawy. Balin uśmiechnął się ponuro:
- Krążą legendy, że nocą w górach dochodzi do walk olbrzymów skalnych. Jeden niewłaściwy ruch i można je obudzić. A wtedy po nas.
- Brednie – odezwały się głosy oburzenia wśród reszty krasnoludów, aż wreszcie odezwał się Thorin:
- Cisza! Nie wolno nam lekceważyć niczego, zrozumiano? W grę wchodzi za duża stawka. Musimy być ostrożni i dokładnie przemyśleć każdy krok. Nie chcę, żeby którykolwiek z was zginął przez czyjąś nieroztropność.
- Nieroztropnością było ruszanie się z domu – zza krzaka wypełzł Bilbo z czerwonym nosem – Czy ktoś ma może mimo wszystko chusteczki?
- Mógł pan pozostać w swoim domu, panie włamywaczu! – huknął ze złością Thorin – Z tobą czy bez, dojdziemy do celu! Jak na razie niczym…
- Pan Baggins jest porządnym hobbitem – przerwał kłótnię Balin – Nierozsądnie byłoby mu cokolwiek zarzucać. Poszedł z nami, bo chce pomóc. Już raz wyratował nas z tarapatów.
- A teraz proszę tylko o chusteczki, mam okropny katar!
- Wokół masz pełno liści – rzucił Thorin z irytacją – Kili, Fili, zbierajcie wszystko. Przygotować się do marszu. Za chwilę ruszamy. Bomburze, lepiej się czujesz?
- Dlaczego mnie nikt nie zapyta!? – Bilbo zaczął krzyczeć jak opętany – Wzięliście mnie na niebezpieczną wyprawę, nie zabezpieczyliście przy tym mojego zdrowia, na każdym kroku macie mnie dość i gdybym tylko nie był sprytniejszy niż wy, już dawno „całkowicie przypadkowo” byście mnie zgubili!
- Inteligentne z ciebie stworzenie, panie Baggins. Przenikasz moje myśli na wskroś. Nie jest mi z tobą po drodze, ale cóż, muszę ufać w to, co mówił czarodziej, choć i on nas opuścił. Gotowi? Do drogi!
Szybkim krokiem Thorin ruszył przed siebie, tak że reszta kompanii musiała się nieźle natrudzić, by za nim nadążyć. Idący na ostatku Bombur mruczał cały czas pod nosem niezadowolony:
- Dobrze się czuję, świetnie się czuję szefie!
Nikt jednak nie zwracał na niego uwagi. Spieszyli się, zupełnie jakby mieli złe przeczucia. Robiło się coraz ciemniej, coraz zimniej, zerwał się lodowaty wiatr, na domiar złego rozpętała się straszliwa ulewa. Thorin jednak nie pozwalał na jakikolwiek postój, chciał jak najszybciej odnaleźć choć niewielką jaskinię. Bilbo był przerażony. Wprawdzie czytywał kiedyś legendy o wyprawach, niebezpieczeństwach, ale to, w czym uczestniczył, przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Nie było nic gorszego dla szanującego się hobbita, niż znaleźć się w takiej sytuacji. Z lękiem w oczach spoglądał to na Bofura, to na Balina, ale żaden z nich nie dodał mu w żaden sposób otuchy. Nagle po czarnym jak smoła niebie przemknęła błyskawica, a po chwili usłyszeli potężny grzmot. Potem drugi, trzeci, i kolejne… Wtem Dwalin zauważył coś, co nawet w jego żyłach zmroziło krew. On, jeden z najodważniejszych i najbardziej walecznych krasnoludów w Śródziemiu, zbladł.
- Uwaga! – krzyknął ile sił w płucach, i w tym momencie wszyscy ujrzeli przelatujący tuż nad ich głowami ogromny odłam skały.
- Musimy się schronić! – zarządził przywódca – Trzymajcie się mocno!
- To nie jest zwykła burza – mruknął z niezadowoleniem Balin – To walka olbrzymów!
Z przerażeniem w oczach zaczęli walkę o przetrwanie. Oto przed nimi góry rozstępowały się i wychodziły z nich ogromne olbrzymy, które toczyły ze sobą bitwę. Rzucały w siebie skałami, które kruszyły się łatwo niczym dziecięce zabawki. W pewnym momencie jeden z kamieni trafił w ścianę, przy której stały krasnoludy. Półka skalna rozstąpiła się i rozdzieliła towarzyszy. Kili z trwogą patrzył, jak jego brat oddala się od niego. Teraz nie mogli zrobić nic, byli zdani na los i na okrutną naturę. Bali się, jeszcze nigdy w życiu nie zaznali takiego strachu, oprócz nalotu Smauga na Erebor. Wtedy też nic nie mogli zrobić, a dla krasnoluda niemoc i bezczynność to najgorsze, co może być. Thorin wewnątrz szalał z wściekłości, że nie może uratować swoich współplemieńców. Nagle półka, na której stali Bilbo, Fili, Kili, Bofur, Bombur, Ori i Dwalin runęła przed siebie na ścianę góry. Walka olbrzymów ucichła.
- Nieeee! – krzyknął z rozpaczą Thorin – Kili!
Ile sił popędził przed siebie i ujrzał swych towarzyszy całych, nieco tylko poobijanych.
- Jesteście, jesteście cali… Żyjecie, Ori, Bombur…
- Wujku! Myśleliśmy, że po nas – jęknął Fili, lecz wszystkich zagłuszył wrzask Bofura:
- Gdzie jest Bilbo? Gdzie nasz hobbit!?
Spojrzeli w dół. Bilbo zwisał z półki skalnej ledwie trzymając się jej osłabionymi już palcami. Ori i Bofur rzucili się natychmiast do pomocy, jednak niespodziewanie sam Thorin skoczył, aby uratować Bagginsa. Pomógł mu wejść na półkę, pchnął go pod ścianę i wszyscy odetchnęli.
- Myślałem, że straciliśmy naszego włamywacza – powiedział Dwalin z nieukrywaną ulgą.
- Jest stracony, odkąd opuścił dom – ponuro stwierdził Thorin – Nie powinno go tu być. Nie ma tu dla niego miejsca. Dwalin, tutaj!
Krasnolud wskazał wejście do jaskini. Weszli, by sprawdzić czy jest pusta. Zdawało się być bezpiecznie, toteż postanowili tam odpocząć po trudach podróży. Balin niepokoił się brakiem Gandalfa, lecz Thorin zignorował to. Poszli spać, nie rozpalając nawet ognia. Po wszystkim, co przeszli, chcieli po prostu mieć pewność, że dożyją następnego dnia. Bofur pełnił straż, lecz nie mógł przewidzieć tego, co się stanie. W pewnym momencie uruchomiły się sekretne zapadnie i cała kompania spadła w dół. Poobijani, posiniaczeni i obolali zauważyli, że są w dziwnym, nieznośnie głośnym i śmierdzącym miejscu.
- Co na Durina… - szepnął Thorin, kiedy to odzyskał jasność umysłu i zdał sobie sprawę z tragicznego położenia – Siedlisko goblinów… Gandalfie, pomóż…
Byli uwięzieni. Już nadciągała do nich chmara obrzydliwych stworów. Thorin załamał się, ale nie stracił zupełnie nadziei. Skoro udało się z trollami, orkami i wargami, może i goblinom uda się uciec… Wstał i pełen dumy w całej swej postawie czekał na rozwój wydarzeń. Był gotów na wszystko. Nie wiedział jednak, jak bardzo wizyta w mieście goblinów zmieni jego życie… Co go tu spotka, a może raczej – kogo tu spotka…
---------
Notka: Autorem opowiadania jest Kate. Opowieść oparta jest na postaciach z filmu „Hobbit: Niezwykła podróż” i nie ma na celu naruszenia praw autorskich. Do zilustrowania opowiadania użyto screenów Kate z w/w filmu.
---------
Kolejna część za tydzień. I w ten sposób stworzył nam się cykl „fanfikowa środa”. Mam nadzieję, że spodoba Wam się ten pomysł.