Quantcast
Channel: zRYSIOwana ja
Viewing all 1083 articles
Browse latest View live

"Into the Strorm" plakat i krótki zwiastun.

$
0
0
Warner Bros. Pictures opublikowało plakat do filmu "Into the Storm".


Oraz teaser zwiastuna do tego filmu. Cały zwiastun ma ukazać się w czwartek. 


Nowe zdjęcia z planu filmowego „Into the Storm”.

$
0
0
Wciąż zastanawiamy się nad zwiastunem do tego filmu, a tu na Facebooku ukazały się dwa zdjęcia pana Armitage’a z planu zdjęciowego.  Wielkie dzięki dla FB RichardArmitageUS za udostępnienie tych zdjęć. 
Richard Armitage jako Gary Morris na planie zdjęciowym do filmu "Into the Storm". Źródło

Źródło

Oficjalny zwiastun do filmu "Into the Storm".

$
0
0


Przepraszam, ale nie mogłam się oprzeć, aby nie umieścić tu tego screena ;-)

A poniżej teaser tego zwiastuna z polskimi napisami, który udostępniło WarnerBrosPL. Zastanawiam się czy "Epicentrum" jak został podpisany teaser, to będzie oficjalny polski tytuł tego filmu.



I mały bonus, czyli zdjęcie promocyjne do "Into the Storm" opublikowane przez WarnerBros.France.

Nowe zdjęcia Richarda Armitage'a z CinemaCon.

$
0
0
To chyba szczęśliwy dzień dla na fanów  Richarda Armitage'a. On uczestniczy w CinemaCon w Las Vegas promując filmy „Into the Storm” i „The Hobbit: There and Back Again”, a my możemy nacieszyć się jego pięknymi zdjęciami z tej imprezy. Całkiem sporo zdjęć opublikowałoGettyimages.co.uk, te z moim naszym ulubionym aktorem tutaj.
Postanowiłam umieścić tu tylko kilka z nich (i mam tylko nadzieję, że mi się to uda, korzystając z dostępnej tam opcji).  




Richard Armitage podczas Jameson Empire Awards 2014.

Na dobry początek tygodnia.

$
0
0
Pan Thornton. I jego:
przeszywające spojrzenie,

Richard Armitage jako John Thornton w miniserialu "Północ i Południe" Mój screen.


jego wspaniały profil,


jego zamiłowanie do odkrywania prawdy, 


jego radosny uśmiech, 




jego czuły dotyk, 



i jego palące serce spojrzenie,


  i oczywiście, jego cudowne pocałunki.



Miłego tygodnia Wszystkim!

Źródło zdjęć: moje screeny. 

Moja nowa RA - tapeta na kwiecień 2014r.

$
0
0
Podobnie jak w zeszłym miesiącu tak i w tym pożegnałam moją marcową tapetę ze słodkim Harrym Kennedym i powitałam nową z …

… z Johnem Porterem granym przez Richarda Armitage’a. 


Richard Armitage Interview The Hobbit There And Back Again

$
0
0

Przypuszczam, że widziałyście już ten wywiad, ale ja uwielbiam to, że kamerzysta stał tak blisko pana Armitage’a, że jest on tu niemalże na wyciągnięcie ręki.





Och musiałam zrobić parę screenów. ;-)

I bardzo zaintrygowało mnie kiedy mój nasz ulubiony aktor powiedział, że Bitwa Pięciu Armii kosztowała go trochę krwi i trochę łez. 


Moja druga rocznica bloga! / My 2nd Blogiversary!

$
0
0


Muszę przyznać, że kiedy w zeszłym roku świętowałam roczek bloga nie sądziłam, że w tak szybkim czasie będę świętować drugą jego rocznicę. Tak więc dziś chcę podziękować Wam Wszystkim za odwiedzanie mojego bloga. Dziękuję za Wasze wspaniałe komentarze. Dziękuję za wszystkie maile. A wspaniałym RA blogerom dziękuję za linkowanie moich postów. Chcę również bardzo podziękować Kate za to, że w środowe wieczory dzieli się z nami swoim opowiadaniem o Thorinie. 
When last year celebrated the first anniversary of my blog I didn't think that in such a short time I will celebrate the second anniversary. So today I want to thank you all for visiting my blog. Thank you for your wonderful comments. Thank you for all your emails. And fellow RA bloggers thank you for linking my posts. I also want to thank Kate that on Wednesday evenings she shares with us her a story about Thorin.
A z okazji rocznicy mojego bloga mam dla Was małą niespodziankę. Otóż chcę zaproponować mały konkurs w którym do wygrania są kubki z grafikami zrobionymi przeze mnie. Są trzy kubki, więc będzie trzech zwycięzców, po jednym kubku dla każdego zwycięzcy.  

Pierwszy kubek z Lucasem Northem i wypowiedzianym przez niego zdaniem: "Home isn't where you live. It's where people understand you”, czyli „Domem nie jest to gdzie mieszkasz. To jest miejsce gdzie ludzie rozumieją cię”.
My second blog anniversary is a great opportunity to give you a little surprise. Well, I want to offer you a little competition where you can win cups with graphics made ​​by me. I prepared three cups, so there will be three winners, one cup for each winner.

On the first cup I put a graphic with Lucas North, along with his words, namely, "Home is not where you live. It's where people understand you."


Drugi z Thorinem Dębową Tarczą i jego słowami: "Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that.", czyli: "Lojalność, Honor, Waleczne serce… Nie proszę o nic więcej". 
Na marginesie dodam, że ta grafika powstała kiedy intensywnie słuchałam "I see fire"Eda Sheerana. 
On the secondcup, you can see a graphicofThorinOakenshieldandhis words, "Loyalty. Honor. A willing heart... I can ask no more than that."

By the way, this graphic was created when intense listened "I see fire" by Ed Sheeran.

Trzeci ze słodkim Harrym Kennedym i jego zdaniem: "… finally I’ve decided that I must follow my heart …", czyli: "... w końcu zdecydowałem, że muszę podążyć za głosem mojego serca …"The third cup - sweet Harry Kennedy and his words, "… finally I’ve decided that I must follow my heart …"

W konkursie może wziąć udział każdy bez względu na to czy jest stałym tu komentatorem czy nieśmiałym zaglądaczem. Wystarczy, że wyśle prawidłową odpowiedź na pytanie konkursowe na adres: zrysiowana@o2.pl
podając swoje imię bądź nick. Szczegóły konkursu poniżej. 
The competition is open to all, no matter if you are a permanent commentator or a shy lurker. All you have to do is send the correct answer to the competition question via e-mail: zrysiowana@o2.pl giving your name or nickname. Details of the competition below.
A pytanie konkursowe to: 

Gdzie urodził się Richard Crispin Armitage? 

Na prawidową odpowiedź czekam do niedzieli, tj, do 06 kwietnia 2014r. 
And now the competition question. 
Where was Richard  Crispin Armitage born? 

I will wait for the correct answer till Sunday, 6 April 2014 r. 
 Zasady konkursu.
  1. Każdy może wziąć udział w konkursie.
  2. W konkursie będzie trzech zwycięzców.
  3. Aby wziąć udział wystarczy poprawnie odpowiedzieć na pytanie konkursowe.
  4. Prawidłową odpowiedź należy wysłać na adres: zrysiowana@o2.pl
  5. Po ogłoszeniu wyników adresy uczestników zostaną usunięte.
  6. Na prawidłową odpowiedź czekam do dnia 6 kwietnia 2014r.
  7. Następnego dnia zostaną wylosowani zwycięzcy.
  8. Nagrodą jest kubek z grafiką wykonaną przeze mnie.
  9. Zwycięzcy zostaną poinformowani mailem o zwycięstwie i nagrodzie oraz zostaną poproszeni o podanie adresu na który należy wysłać nagrodę. Koszty przesyłki pokrywa autorka tego bloga.
  10. Lista zwycięzców ( imiona bądź nicki) zostanie podana w osobnym poście na moim blogu. 
Mam nadzieję, że zasady są jasne.

P.S.
Zdaję sobie sprawę, że nie jestem wielkim artystą, ale zapewniam Was, że te kubki to unikatowe egzemplarze. 

Rules of the competition.
  1. Everyone may participate in the competition. 
  2. It will be three winners in this competition. 
  3. To participate, you must correctly answer the competition question. 
  4. The correct answer should be sent to the e-mail address: zrysiowana@o2.pl
  5. Participants addresses will be removed after announcing the results of the competition.  
  6. The correct answer should be sent until 6 April 2014. 
  7. The next day, the winners will be drawn. 
  8. The prize is a the cup with graphics done by me. 
  9. Winners will be notified by mail and will be asked to enter the address where to send the prize. The postage will be covered by the author of the blog.
  10. The list of winners (names or nicknames) will put in a new post on my blog.
I hope, despite my lame English the rules are clear.

P.S.
I realizethat I'm nota great artist, but I assure you thesecupsare uniquecopies.

    "Serce Góry", fanfik autorstwa Kate, część 10.

    $
    0
    0
    Poprzednia, dziewiąta część tutaj.

    Gandalf wraz z hobbitem i trójką krasnoludów powoli podążali śladem Thorina. Milczeli, bo tak naprawdę ciężko było powiedzieć coś sensownego  w zaistniałej sytuacji. Jakkolwiek każdy z nich w duszy próbował za radą Beorna zrozumieć i trochę usprawiedliwić Thorina, to jednak nie było to łatwe. Najwięcej żalu do swego wujka miał Kili:
    - Ufałem mu bezgranicznie, naśladowałem we wszystkim, był dla mnie wzorem! Co ja mam teraz o nim myśleć, jak mam mieć do niego szacunek?
    - To jednak nasz wujek – przypomniał mu Fili – Jest dla nas jak ojciec, poświęcił nam całe życie, nie możemy się od niego odwrócić. Musiał mieć jakieś powody, nie osądzajmy go od razu. Wiesz, jaki on jest, przeżył w życiu tyle cierpień, że nam nie mieści się to nawet w głowie. Nie jest łatwą osobą, to wszystko na niego mocno wpłynęło, dlatego czasem robi rzeczy, których my nie potrafimy zrozumieć. Zauważ jednak, że większość z tych rzeczy po jakimś czasie okazywała się słuszna. Wierzę, że teraz też tak będzie.
    - Święte słowa – stwierdził Balin – Thorin ochłonie i pewnie powie nam, co się stało. Nie możesz obrażać się na niego, Kili.
    - Może macie rację… Ale tak mocno polubiłem Luthien! Teraz będzie tak smutno, z nią było inaczej, cały czas było radośnie, tak wiele śmiechu, którego nie było wcześniej…
    - Uwierz, ty wystarczasz za cały zespół cyrkowy, Kili – roześmiał się Bilbo – Jak sobie przypomnę miny Thorina, kiedy rzucałeś aluzjami o jego związku z Luthien… A kiedy powiedziałeś do niej pierwszy raz „ciociu”…
    - A pamiętacie, jak śmiał się, kiedy Luthien opowiadała nam o swoim dzieciństwie? – przypomniał sobie Fili – Albo kiedy pomagała Bomburowi zrobić dla niego jajecznicę, i ją spalili?

    - Była dobrą dziewczyną, mimo pewnych braków w zakresie kulinariów…
    - Czepiasz się, Bilbo. Była wspaniałą ciotką. Obiecała mi, że zrobi mi wełniany szalik, taki jaki ma Ori, tylko że dłuższy – Kili uśmiechnął się na samo wspomnienie dziewczyny.

    - A po co ci wełniany szalik?
    - Czasami trzeba kogoś powiesić, poddusić… Przydaje się.
    - Jesteś szalony – Fili roześmiał się głośno – Nie zapomnę jak wujek kilka dni temu biegł za nią, kiedy zabrała mu Orkrista…
    - Tak, przewrócił się prosto w błoto i zaczął nim rzucać we wszystkich – dokończył Balin – Był naprawdę szczęśliwy i nadzwyczaj dużo się śmiał…
    - Kocha ją – odezwał się nagle Gandalf – Nie przyzna się do tego, ale pokochał ją i to pomogło mu się zmienić. Chciałbym mu pomóc, ale po raz pierwszy nie wiem jak, a on sam nawet nie pozwoliłby na to… Niestety, zamknął się teraz znowu w sobie, a Luthien jest jedyną osobą, która potrafi go otworzyć.
    - W takim razie wróćmy po nią! – naiwnie zaproponował Kili.
    - Już za późno. Może jednak Thorin potrzebuje samotności, zgorzknienia i przygnębienia, żeby skutecznie dokończyć misję. Mam wrażenie, że miłość do Luthien osłabiała go, dawała mu radość, ale odbierała motywację… Nie wiem, trudno mi go rozgryźć, jest jedną wielką zagadką. Nie zmienimy już biegu naszej historii, musimy pozwolić toczyć jej się własną drogą – zakończył Gandalf – Miejmy nadzieję, że Thorin miał rację, i było to dobre posunięcie…
    ***
    Lindir, zauważywszy przez okno, że Gandalf z kompanią odjechali, wyszedł przed dom. Luthien siedziała na schodku, obracając w dłoniach spory, lśniący nóż. Czubkiem ostrza lekko przejechała po palcach, po czym z impetem wbiła nóż w ziemię tuż obok swojej stopy. Przerażony elf podbiegł do niej i złapał jej ręce.
    - Moja pani… Co robisz? – zapytał z lękiem.
    - Nudzę się – odparła Luthien – Co myślałeś? Że chcę się zabić?
    - Szczerze mówiąc…
    - Tak, mam na to ochotę. Nie mam po co żyć, opuścił mnie jedyny mężczyzna, którego kochałam. Przedtem uratował mnie z lochów goblinów, więc tak naprawdę najpierw podarował mi życie, a teraz mi je odebrał. Nie mam nikogo poza nim i jego kompanią. To była moja jedyna rodzina, jedyne osoby które kochałam. Thorin był dla mnie wszystkim. A teraz…
    - Rozumiem cię doskonale. Ale pozwól mi się tobą zaopiekować…
    - Jak!? – dziewczyna spojrzała na elfa z niepewnością i rezerwą.
    - Wybacz, może źle to zabrzmiało – Lindir zreflektował się, choć coraz bardziej czuł, że Luthien jest wyjątkową kobietą, a przy tym niezwykle piękną – Chcę przez to powiedzieć, że w Rivendell będzie ci dobrze, nikt nie pozwoli aby stała ci się krzywda. Mój pan z radością przyjmie cię w twoje progi.
    - Kocham Thorina. Rozumiesz, co to znaczy kochać?
    - Tak, ale jaki to ma związek z pobytem w Rivendell…
    - Jeśli ktoś mnie tknie nie w taki sposób, w jaki bym sobie życzyła, pożałuje. Jestem mu wierna i nie zamierzam szukać innego szczęścia niż to, którego zaznałam w jego ramionach.
    - Ależ moja pani, to jasne… - Lindir zakłopotał się, a Luthien wstała i spojrzała na niego z wyższością:
    - Mam nadzieję – powiedziała dobitnie – Kiedy wyruszamy?
    ***
    Gandalf z przyjaciółmi dość szybko dogonił Thorina i resztę towarzyszy. Pochód był milczący, niemal jak na pogrzebie, nawet Gloin powstrzymywał się od rozmów, choć zwykle nie zamykały mu się usta. Fili, jako najbardziej dyplomatyczny prócz Balina krasnolud z całego towarzystwa, postanowił że dołączy do swego wujka na samym przedzie. Ustalili to podczas gdy podążali śladem przyjaciół; ktoś musi porozmawiać z Thorinem, a on nadaje się do tego najlepiej. Kili był zbyt lekkomyślny i zwykle mówił rzeczy, których nie powinien – był absolutnym mistrzem wpadek i niedyskrecji. Gandalf chwilowo działał Thorinowi na nerwy, krasnolud miał alergię na jego dobre rady i troskę, a Bilbo był zbyt oburzony całą sytuacją, żeby rozmawiać. Balin natomiast nie chciał pokazywać się Thorinowi na oczy, po tym jak ten wykrzyczał mu, że nie ma mówić mu, co robić. Prawdę mówiąc było mu najzwyczajniej przykro. A do Filiego Thorin miał ogromne zaufanie, młodzieniec miał do niego najlepsze podejście i bardzo mocno chciał zrozumieć jego postępowanie. Kiedy zbliżył się do wujka, ten spojrzał na niego z ukosa i odwrócił wzrok w drugą stronę.
    - Wujku… Jak się czujesz?
    - A wy? Jak było, pożegnaliście ją z honorami? – burknął pod nosem Thorin – Była jakaś impreza pożegnalna?
    - Nie mów tak… Co cię ugryzło!? Co się stało, co? Przecież było tak dobrze…
    - Nigdy nie było i nie będzie.
    - Wujku!
    - Co z nią? – zapytał niby od niechcenia Thorin, nie patrząc na siostrzeńca.
    - Jest źle, chyba się domyślasz. Bardzo źle.
    - Musiałem.
    - Wiem, wierzę ci, choć nie rozumiem.
    - Zrobiłbyś to samo na moim miejscu.
    - Nie wiem, nigdy nie byłem i nie wiem, czy będę – zastanowił się Fili – Nigdy nie zrobiłeś rzeczy, która nie byłaby słuszna.

    - Odnajdę ją, rozumiesz? – ożywił się nagle Thorin – Przysięgam, jeśli przeżyję, zrobię wszystko. Uwierz mi!
    - Obiecaliśmy jej to samo. Że odnajdziemy ją po wszystkim. Kili obiecał jej nawet, że ściągnie ją do Ereboru – nieśmiało uśmiechnął się Fili, nie wiedząc czy jego wujek będzie teraz skory do żartów.
    - Kili mógłby nauczyć się nieco powściągliwości, zadbaj o to. A Luthien…
    - Wujku, powiedz mi tylko: dlaczego?
    - Bo chcę, żeby żyła – odparł poważnie Thorin – Mogłem ją uratować i to zrobiłem. To była idealna okazja, nawet u Beorna byłaby bezpieczna, ale Durin nade mną czuwał, że zesłał akurat dziś Lindira. W Rivendell włos jej z głowy nie spadnie.
    - O ile im nie ucieknie – zauważył Fili – Znasz ją. A z Lindirem bym uważał… Nie widziałeś, jak na nią patrzy.
    - Nie wzbudzisz we mnie zazdrości.
    - Nawet nie próbuję.
    - Fili!
    - Wujku, nic nie mówię…
    - Co z tym przeklętym elfem!? Zabiję go, jeśli Luthien coś z nim…
    - Spokojnie, żartowałem – uspokajał Fili, nawet nie wiedząc, jak bardzo się myli co do Lindira.
    - Więc nie rób tego więcej, jeden Kili mi wystarczy – ponuro uśmiechnął się Thorin, po czym od razu spoważniał – Bardzo płakała?
    Nie potrzebował odpowiedzi, wystarczyło że spojrzał na siostrzeńca i ujrzał jego znaczący wzrok. Zrobiło mu się strasznie ciężko na sercu. Zranił ją, ale przede wszystkim siebie, choć wiedział że zrobił to w słusznej sprawie. Kiedyś jej to wytłumaczy… Miał taką nadzieję. Cały czas jednak prześladowały go jej oczy: tak bardzo przepełnione bólem, jakby błagające o litość… Ostre jak sztylet słowa, które przeszyły jego serce. Ale miała rację, miała święte prawo go znienawidzić i mówić mu to wszystko, zresztą sam do tego dążył; chciał, żeby zmieniła do niego nastawienie, żeby łatwiej mogła znieść rozstanie. Kiedyś jej powie, dlaczego tak postąpił. Jeśli przeżyje, jeśli przetrwa, wyzna jej swoje uczucia. Wykrzyczy to przed całym światem. Nawet, gdyby miała to być ostatnia rzecz, jaką zrobi.
    ***
    - To chyba już wszystko – Lindir przytwierdził do swego konia ostatni z pakunków podarowanych mu przez Beorna – Dziękuję ci za wszystko, przyjacielu, zobaczymy się niedługo.
    - Również dziękuję ci za wizytę. Pozdrów Elronda, podziękuj mu za pamięć o mnie. Przepraszam cię, ale chciałbym zamienić jeszcze słowo z Luthien.
    - Oczywiście – odparł elf, oddalając się nieco, a Beorn ujął dziewczynę pod ramię i cofnął się kilka kroków w kierunku domu.
    - Rozumiem, jak jest ci przykro.
    - Nic nie rozumiesz. NIC – stanowczo odparła Luthien.
    - Rozmawiałem z Thorinem…
    - Wiem, ustalaliście gdzie mnie „ulokować”, za moimi plecami.
    - Zależy mu na tobie.
    - Skąd ty to możesz wiedzieć!?
    - Po prostu wiem – nerwowo odparł Beorn – Ten krasnolud cię kocha, dziewczyno, zrozum to.
    - Skąd…
    - Skąd, skąd, skąd. Ciągle to samo pytanie! Wiem o tym. Nawet jeśli postąpił źle, nie zrobił tego zupełnie bez powodu.
    - Zaskoczyłeś mnie… Nie wiem, co powiedzieć…
    - Nic nie mów, tylko ruszaj do Rivendell. I ciesz się tym, że Thorin podarował ci życie.
    - Co to za życie bez niego – Luthien wzruszyła ramionami, co rozzłościło gospodarza domu:
    - Jesteś jeszcze młodą, niedoświadczoną i bezmyślną małolatą! Póki co wszystko zawdzięczasz Thorinowi, to że przeżyłaś lochy goblinów, i to że teraz żyjesz!
    - Wypraszam sobie! – krzyknęła oburzona dziewczyna – Nie masz prawa…
    - Ty też nie masz prawa – uciął z wściekłością Beorn – W życiu nie spotkałem równie bezczelnej i niewdzięcznej baby! Nie wiem doprawdy, co ten biedny krasnolud w tobie widzi!
    - Sama nie wiem, co ja w nim zobaczyłam. Przez chwilę ci uwierzyłam… Teraz widzę, że jesteś taki jak on! Jesteście siebie warci! On mnie wykorzystał, ty mnie obrażasz! Lindir, zabierz mnie stąd, proszę!
    Luthien odwróciła się na pięcie i szybkim krokiem odmaszerowała w kierunku konia, przy którym stał elf. Ten pomógł jej wsiąść na grzbiet wierzchowca, i rzucił Beornowi przepraszające spojrzenie, po czym skłonił się nisko i wraz z dziewczyną opuścił jego teren. Koń Lindira był niesamowicie szybki; po kilku godzinach Luthien rozpoznała miejsce, w którym byli kilka dni temu. Nad brzegiem małej sadzawki Thorin w środku dnia, podczas krótkiego postoju, zdjął z niej sukienkę i bez słowa wziął na ręce, posadził w nagrzanej słońcem wodzie i powoli, bez pośpiechu mył jej ciało. Widząc to miejsce, Luthien przeszedł dreszcz; to najbardziej intymna chwila, jaką dzielili, wtedy czuła że nie ma między nimi żadnych granic, to było przypieczętowanie tego, że cała mu się oddaje, że pragnie jego opieki i czułości. „Tak będzie już zawsze”, szeptał jej wtedy do ucha, „Będę o ciebie dbał, moja mała dziecinko”. Uwielbiała, gdy tak do niej mówił, czuła się wtedy małą dziewczynką, a Thorin rzeczywiście potrafił zachowywać się jak ojciec – widziała to w jego stosunkach z siostrzeńcami, lecz także w tym, z jaką troską potrafił się nią opiekować. To było dość dziwne uczucie, bo łączyło ich zarówno niezwykle silne pożądanie, jak i subtelna, duchowa wręcz relacja, która kazała Thorinowi zajmować się Luthien jak córką. Choć jego dotyk w momencie, kiedy mył jej ciało w sadzawce, w ogóle nie przypominał ojcowskiego dotyku. Był drżący, emocjonalny – wręcz czuła jak jego palce pragną czegoś więcej, niż tylko mycia. Wodził mokrymi dłońmi po jej plecach, a jego elektryzujący wzrok był wbity w jej oczy nieprzerwanie, ani na moment nie spojrzał na żadną inną część jej ciała. „Co będzie, jeśli ktoś nas zobaczy?”, zapytała wtedy Luthien, a Thorin zdawał się tym w ogóle nie przejmować. „Jesteś zjawiskowa”, szeptał tylko, nie odrywając wzroku od jej zielonych oczu. Piękne chwile rozkosznej kąpieli przerwał im hałas w obozowisku – to znowu Bilbo kłócił się z Bomburem o dobór przypraw. Zupełnie jakby mieli o co, wszak jedyną przyprawą którą aktualnie mieli była sól. Thorin ocknął się wtedy i wyjął dziewczynę z wody, posadził na dużym kamieniu i delikatnymi, pojedynczymi dotknięciami kawałka materiału osuszał ją. Bez słowa celebrował tę chwilę, jakby chciał odwlec ją w nieskończoność. Z błyskiem w oku bezkarnie przyglądał się nagiemu ciału swej ukochanej, która zdawała się być tym faktem w ogóle nie zawstydzona. Naraz wziął ją w ramiona i czule pocałował, przyciskając do siebie jej biodra. „Koniec kąpieli, moja pani”, powiedział wtedy i przytulił ją z całych swoich sił… Luthien wręcz czuła teraz jego ciało przy sobie, czuła jego dotyk na samo wspomnienie tej chwili. Westchnęła głośno i odruchowo wtuliła się w plecy Lindira, który wyprostował się jak struna.
    - Coś się stało, moja pani? – zapytał, przestraszony i zawstydzony. Luthien z oburzeniem odsunęła się od niego.
    - Nie, a o co ci chodzi? – odburknęła.
    - Przestraszyłaś się czegoś? Coś ci się przypomniało? Przybliżyłaś się do mnie, pani…
    - Wydawało ci się, twój koń za bardzo buja, przypadkiem wpadłam na ciebie!
    - Możemy zwolnić, pani.
    - Nie! – krzyknęła Luthien, przerażona wizją spędzenia w towarzystwie Lindira więcej czasu, niż było to konieczne – Chcę się znaleźć w Rivendell tak szybko, jak to możliwe.
    - Jak sobie życzysz, pani.
    Luthien przewróciła oczami, wściekła. Strasznie denerwował ją ten dziwny elf. Nie dość, że przed domem Beorna rzucał w jej stronę dwuznaczne aluzje, to ciągle mówił to irytujące „pani, pani, pani…”. Stanowczo zbyt grzeczny, zbyt bojaźliwy, zbyt uległy, a nade wszystko – skandalicznie wysoki! Gładka twarz, gładkie włosy, piękny, odświętny strój… Czy on w ogóle potrafi być męski!? Przecież to totalne przeciwieństwo Thorina! Luthien stanowczo odrzucała każdy inny rodzaj męskości niż ten, który zaprezentował jej król krasnoludów. Była oburzona, że ktoś taki jak Lindir, kogo w zasadzie mogłaby pomylić z kobietą, śmiał dawać jej jakieś propozycje! Serce tak strasznie wyrywało jej się do Thorina, miała ogromną ochotę po prostu zrzucić Lindira z grzbietu konia i zawrócić, popędzić w przeciwną stronę, w stronę Samotnej Góry, i nacieszyć oczy swoim ukochanym. Tym, czasem nieokrzesanym i opryskliwym, ale niesamowicie odważnym, przerażająco wręcz władczym, cudownie niskim krasnoludem o zaciętym, smutnym spojrzeniu, z rozkosznie drapiącą brodą, włosami w nieładzie, niesfornie poplątanymi przez wiatr, w znoszonych i ubrudzonych po trudach podróży ubraniach. Lindir? „To chyba jakiś żart”, pomyślała Luthien, „Co ja tutaj robię… Z nim?!”, aż wzdrygnęła się na myśl, że elf mógł czegoś od niej chcieć. Lindir oczywiście poczuł, jak się poruszyła, ale ona zdążyła go ubiec.
    - NIC się nie stało. Po prostu jest mi niedobrze.
    - Moja pani, zatrzymamy się, odpoczniesz… Mogę ci jakoś pomóc?
    - Po prostu nie zwracaj na mnie uwagi, błagam.
    Lindir, chcąc nie chcąc, przestał się odzywać i w końcu Luthien odetchnęła. Pragnęła jak najszybciej znaleźć się u Elronda i odizolować się od natrętnego jej zdaniem Lindira…
    ***
    Kompania krasnoludów dość szybko dotarła na kucach Beorna do Mrocznej Puszczy. Milczący i zestresowani całym tym dniem, mieli ochotę po prostu położyć się spać i odetchnąć. Był już wieczór. Mimo, że następnego poranka od razu mieli wkroczyć na tajemniczą ścieżkę, nie odesłali kucyków od razu, dla wszelkiej pewności. Nigdy nie wiadomo, czy tuż przed wejściem do lasu nie zjawiłaby się banda orków, przed którymi musieliby jak najszybciej uciekać – woleli więc profilaktycznie zostawić kuce do rana. Atmosfera nieco się rozluźniła, kiedy Thorin odszedł na ubocze. W końcu mogli porozmawiać i wymienić się opiniami na temat tego, co zaszło. Fili i Balin z troską spoglądali na Thorina, który jakby zrezygnowany podsunął kolana pod brodę i siedział skulony pod drzewem.
    - Źle z nim – zauważył siostrzeniec Thorina – Zupełnie nie wiem, jak mu pomóc.
    - Myślisz, że ktokolwiek z nas wie… Widać, że żałuje tego co zrobił.
    - Więc po co to zrobił, Balinie? Mogliśmy chronić Luthien razem, nie przeszkadzałaby nam w niczym! Dotąd tylko pomagała.
    - Ja to wiem, ty to wiesz… Nie mogliśmy nic zrobić.
    - Nie roztrząsajmy tego – powiedział Gandalf, wkraczając między nich – Thorin musi sam to przemyśleć.
    - Ale nie możemy go tak zostawić! – zaprotestował Fili – Przecież on cierpi, zranił sam siebie ale sam tego nie przetrzyma…
    - To co według ciebie powinniśmy zrobić?
    - Nie wiem, porozmawiać, pocieszyć…
    - Jesteś dobrym chłopcem, Fili, i bardzo jestem z ciebie dumny – westchnął czarodziej – Ale nie wiem czy to cokolwiek da.
    - Więc zostawimy go tak po prostu, żeby poczuł się osamotniony, opuszczony przez nas wszystkich? Czy to według ciebie zadziała?
    - Poczekajcie – wtrącił się Bilbo, któremu wciąż w głowie kołatały się ostatnie słowa Luthien – Ja z nim porozmawiam.
    - Ty? Z całym szacunkiem, drogi druhu, ale nieźle zalazłeś dziś Thorinowi za skórę – Balin pokręcił z dezaprobatą głową – Podważyłeś jego autorytet.
    - A on moje zaufanie, zresztą nie uważam żebym zrobił coś nie ma miejscu. Miałem rację, nieprawda?
    Baggins popatrzył po twarzach przyjaciół, szukając potwierdzenia. Gandalf uśmiechnął się ironicznie.
    - Równie dobrze mógłby pójść tam Kili – stwierdził – I pociągnąć niedokończony temat malinek.
    - Ja nie mam sobie nic do zarzucenia. To on zranił Luthien, ja powiedziałem tylko co o tym myślę, i nie porównuj mnie do Kiliego! Poza tym… Mam mu coś do przekazania. Wiadomość od niej.
    Powiedziawszy to, Bilbo odwrócił się i żwawym krokiem pomaszerował w stronę Thorina. Ten zdawał się nie zauważyć tego, że nie jest sam. Pustym wzrokiem wpatrywał się przed siebie, a pojedyncze liście z drzewa spadały na jego głowę. W myślach była tylko ona, jej pełne wyrzutu słowa, ból w jej oczach, jej zranione uczucia, i ta nieznośna tęsknota i pretensje do samego siebie. Wyrzucał sobie teraz, dlaczego jej nie zabrał, dlaczego nie potrafił zaryzykować, skoro ona chciała zginąć u jego boku, powinien jej na to pozwolić. Przynajmniej sam umarłby w obronie jedynej osoby na świecie, którą kochał prawdziwie. Szkoda, że dopiero teraz to do niego dotarło…
    - Smutny, zły, zmęczony, załamany? – zapytał Bilbo, przysiadając się do Thorina. Ten zerknął na niego z ukosa.
    - Obchodzi cię to?
    - Nawet nie wiesz, jak bardzo – hobbit oparł się o drzewo, wyciągając nogi przed siebie.
    - Mówiłeś, że…
    - Mam gdzieś twój autorytet i królewski majestat, ale mimo wszystko nadal gdzieś tam w środku jesteś istotą która powinna mieć uczucia i potrzebuje wsparcia – z lekką ironią odparł Bilbo – Więc jak będzie, porozmawiamy?
    - Posłuchaj, chyba nie mamy o czym, więc proszę zostaw mnie samego.
    - Ona cię kocha – hobbit spojrzał przed siebie i spoważniał – Powiedziała mi to. Jej ostatnie słowa to była prośba, żebym przekazał ci wiadomość…
    - Co powiedziała!? – Thorin ożywił się nagle i z wyczekiwaniem wpatrywał się w przyjaciela.
    - Chce, żebyś czuł jej miłość, mimo że nie ma jej przy tobie, choć jest pewna że ją znienawidziłeś. Powiedziała też, że będziesz jedynym mężczyzną w jej życiu, i nigdy nie spojrzy na nikogo innego.
    Thorin patrzył na niego z niedowierzaniem. Usta drżały mu, ale nie mógł nic powiedzieć. Bilbo zauważył poruszenie, jakie wywołały jego słowa; zdziwił się, bo nie sądził że Thorin naprawdę przejmuje się uczuciami Luthien, był przekonany że naprawdę przestało mu na niej zależeć. A teraz widział, że słowa, które dziewczyna prosiła aby mu przekazać, bardzo dotknęły krasnoluda.
    - Ty płaczesz…? – zdziwił się, widząc jak jego oczy błyszczą wilgocią.
    - Bilbo, powiedz mi wszystko, co mówiła Luthien – Thorin zignorował jego pytanie – Proszę cię, co mówiła, jak się zachowywała?
    - Była załamana, choć próbowała być silna. Wspominała twoje słowa, to że kazałeś jej być silną, kiedy nie ma ciebie obok, że tylko przy tobie może pozwolić sobie na bycie…
    - Moją małą, słodką dziewczynką – szepnął Thorin – Prosiłem ją o to, by była silną kobietą, kiedy mnie nie będzie. Próbowałem ją przygotować…
    - Na co? Na rozstanie? Uważasz, że istnieje dobry sposób przygotowania kobiety na rozstanie!?
    - Nie. Zrobiłem to, co uważałem w tym momencie za słuszne. Nie możesz mnie za to winić, Bilbo, nie zrobiłem tego dla siebie. Zrobiłem to dla niej, żeby ją chronić…
    - Mówiła to samo, że twierdziłeś, że chcesz ją chronić.
    - Ja chcę po prostu, żeby żyła – Thorin podniósł głos – Nie zniósłbym, gdyby zginęła, rozumiesz?
    - Co ty właściwie do niej czujesz, co? – Baggins zadał pytanie prosto z mostu, patrząc krasnoludowi w oczy, a ten zmieszał się nieco, ale czuł że nie może tego dłużej tłumić w sobie.
    - Kocham ją – odparł cicho, z trudem wytrzymując spojrzenie hobbita – Tak, kocham. Nie znałem wcześniej tego uczucia, zrozumiałem czym jest dopiero przy niej. Jesteś zdziwiony, prawda? Nie spodziewałeś się, że mogę kochać, że mogę żywić do kogoś jakieś pozytywne uczucia, myślałeś że jestem zaślepiony bogactwem i żądzą zemsty. A ona w prosty sposób pokazała mi, jak kocha mnie, i nauczyłem się tego od niej, choć przez większość czasu sądziłem po prostu że pragnę jej ciała i potrzebuję jej obecności. Kiedy zrozumiałem, jak mocno ją kocham, musiałem zrobić coś, żeby nie stracić tej miłości.
    - Thorinie, ale właśnie ją straciłeś! – krzyknął  Bilbo, ale krasnolud potrząsnął głową.
    - Uratowałem ją. Dałem jej szansę na życie. Straciłem ją fizycznie, ale w moim sercu jest nadal, i wiem, że żyje, mam pewność że jest bezpieczna.
    - To dość pokręcone…
    - Myślisz, że o tym nie wiem? Że nie wolałbym mieć jej teraz przy sobie i powtarzać jej, jak bardzo ją kocham? Patrzeć w jej oczy, trzymać za rękę i czuć się przy niej po prostu dobrze i bezpiecznie? Ale prawda jest taka, że jestem coś winien moim ludziom, i nie mogłem z tego zrezygnować nawet dla jej miłości. Ale przysiągłem, że odzyskam ją, odnajdę… jeśli przeżyję.
    Zamilkł, patrząc przenikliwie na niziołka, który po chwili odparł:
    - Thorinie, chyba muszę cię przeprosić… Miałem o tobie jak najgorsze zdanie, kiedy widziałem jak płakała…
    - Płakała!?
    - A dziwi cię to? Straciła wszystko, co miała, nie ma teraz nikogo… Ty byłeś sensem jej życia.
    - Wiem, i teraz żałuję że to zrobiłem, ona pragnęła zginąć przy mnie, chciała walczyć z nami, o naszą ojczyznę, była jedną z nas, moją… Bilbo, ona mogła być moją żoną!!!
    Hobbit spojrzał na krasnoluda zdziwiony, nie dowierzając w deklarację, którą usłyszał. Thorin zmieszał się nieco i spuścił wzrok, ale przyjaciel przejrzał go na wylot. Zrozumiał w mig wszystko, co było między Thorinem i Luthien, i co kierowało nim podczas rozstania z nią.
    - Dobrze zrobiłeś – wyznał Bilbo, czym wywołał szok u Thorina – Tak, popieram cię. Nareszcie wszystko rozumiem, nie wiem tylko dlaczego nie zwierzyłeś mi się od razu.
    - Nie mam w zwyczaju się zwierzać – burknął krasnolud – W ogóle nie wiem, po co z tobą rozmawiam…
    - Może po to, żeby dowiedzieć się, o tym co powiedziała Luthien… Że cokolwiek by się nie stało, będziesz jedynym mężczyzną w jej życiu – Bilbo uśmiechnął się lekko, obserwując bacznie reakcję Thorina, który rozpromienił się.
    - Naprawdę…? Obiecała ci to, że nie będzie z nikim innym?
    - Tak, prosiła, żeby ci to powiedzieć, więc mówię. Możesz być spokojny.
    - Dziękuję ci… Dziękuję, przyjacielu – Thorin poderwał się i przytulił zdezorientowanego hobbita – Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że jesteś z nami. Wiem, bywam czasem nie do zniesienia, ale mam nadzieję że nie masz mi tego za złe. Nigdy tego nie powiedziałem, ale… jesteś najmocniejszym atutem, jaki mam. Jeśli zabraknie Gandalfa, mam jeszcze ciebie.
    - Nie spodziewałem się – zawstydził się lekko Bilbo – Ale chyba trochę przesadzasz…
    - Nigdy się nie mylę, panie Baggins. I nigdy nie przesadzam, zauważyłeś chyba że bardzo ważę słowa, które wypowiadam. A jeśli coś mówię, to tak czuję.
    - Oprócz momentów, kiedy przekonujesz najpiękniejszą istotę na świecie, że wcale jej nie kochasz i nie chcesz, żeby przy tobie była – nieco złośliwie zauważył hobbit. Thorin westchnął głośno.
    - Są sytuacje, kiedy nie ma innego wyjścia, niż kłamstwo.
    Powiedziawszy to, wstał i wyciągnął rękę do Bilba, po czym obaj poszli w stronę, gdzie Balin żywo dyskutował o czymś z Gandalfem. Gdy siwobrody krasnolud zauważył ich, zamilkł, spuszczając głowę. Thorin zbliżył się do niego i położył mu dłonie na ramionach.
    - Wybacz mi, przyjacielu – powiedział cicho – Nie mogę sobie wybaczyć tego, jak cię potraktowałem, co do ciebie powiedziałem…
    - To nic, nieważne – mruknął Balin, jednak Thorin nie dawał za wygraną:
    - Zawiodłem was wszystkich, ale musicie wiedzieć, że nie miałem innego wyboru. Balinie, przepraszam cię, jesteś dla mnie jak ojciec a ja potraktowałem cię jak wroga, choć chciałeś dobrze. Gandalfie… Ciebie też przepraszam, choć nadal uważam, że jesteś niebywale wścibski.
    - A ty uparty jak osioł – odparł czarodziej, uśmiechając się ze zrozumieniem – Nareszcie poszedłeś po rozum do głowy, co?
    - Nie, po prostu odbyłem ciekawą rozmowę z niepozornym, ale niebywale wpływowym hobbitem. Chciałbym tylko, żebyście wiedzieli, że kocham Luthien. Proszę, nie pytajcie o nic więcej, bo i tak wam nie powiem, nie chcę do tego wracać. Z mojej strony to koniec tematu, jeśli chcecie szczegółów, wszystkie zna mój powiernik – Thorin z lekką kpiną zwrócił się w stronę Bilba.
    - Awansowałem, widzicie? – z równie dużym ładunkiem ironii odparł niziołek – Jestem powiernikiem, mocnym atutem, przyjacielem monarchy!
    - Jeszcze trochę, a zapędzisz się tak, że z dumy napompujesz się jak balon i odlecisz, a tego bym nie chciał – Thorin pierwszy raz od rana roześmiał się naprawdę szczerze. Balin poklepał go po plecach.
    - Jak dobrze, że wróciłeś – powiedział – Brakowało nam twojego poczucia humoru.
    - Dopóki nie poznałem włamywacza, w ogóle nie wiedziałem, że je posiadam.
    - Przeceniasz mnie, wasza wysokość. Jestem tylko skromnym sługą, uniżonym poddanym, gotowym na wszelkie poświęcenia…
    Przerwał, bo zauważył wzrok Thorina, skupiający się na kępie krzaków. Krasnolud usłyszał stamtąd odgłosy rozmowy i bardzo go zaciekawiło, co też znowu wymyślają jego siostrzeńcy – wiedział, że to oni, bo zauważył ich brak wśród siedzącej nieopodal reszty kompanii. Gandalf, Bilbo, Balin i Thorin zwrócili się w stronę krzaków.

    - Kili, to głupie. Powiedziałem ci, że masz być bardziej powściągliwy, wujek prosił mnie żebym wbił ci to do tej twojej lekkomyślnej głowy! – usłyszeli głos Filiego, a zaraz po nim jego brata:
    - Ale pomyśl, to byłoby fantastyczne! Posłuchaj jeszcze raz: mamy w drużynie czarodzieja! Gandalf magią przeniesie nas na granicę Gór Mglistych, gdzie pewnie jutro dojadą Lindir z Luthien…
    - To idiotyczne, Kili…
    - Ale nie przerywaj! Odbijemy ją z elfickich łap, weźmiemy mu konia, podobno te elfickie sa niesamowicie szybkie, a nawet jeśli się nie uda to Gandalf nas tu ściągnie! Wtedy przyprowadzimy Luthien do wujka i znowu będzie jak dawniej!
    - Kili, ja rozumiem że twoje pojmowanie świata zatrzymało się na poziomie, kiedy miałeś 15 lat i twoją ulubioną rozrywką było złośliwe rozplatanie warkoczyków wujka i potajemne związywanie mu stóp pod stołem, ale dorośnij. To nie jest księżniczka, którą możemy uprowadzić złemu smokowi i oddać w ręce księcia.
    - No jasne że nie, bo to moja ciotka. A rodzina powinna trzymać się razem – nie ustępował Kili. Jego starszy brat załamał ręce.
    - Zacznijmy od nowa: wujek NIE CHCE, żeby Luthien tu była, rozumiesz?
    - Nie, nie rozumiem!!! – Kili zdenerwował się i ruszył przed siebie, odgarniając ze złością gałęzie zagradzające mu drogę – Skoro nie chce, to na brodę Thraina i wszystkie krasnoludzkie świętości, PO CO dał się oznaczyć i zrobić sobie te idiotyczne malinki, pytam: PO CO!? To chyba jasne że jego malinki są jak tatuaże pana Dwalina, oznaczają najwa…
    Przerwał, bo w emocjach nie zauważył, kiedy wyszedł zza krzaków i nagle ujrzał przed sobą nieco zdezorientowanego wujka, i niesamowicie rozbawionych Gandalfa, Balina i Bilba.
    - Co oznaczają, Kili? – śmiertelnie poważnym głosem zapytał Thorin. Młody krasnolud zbladł.
    - Ja… wujku, ja nie o tobie mówiłem… Ja… ja piszę powieść. Wiesz? Piszę powieść i właśnie mówiłem Filiemu, co chcę napisać, bo…
    - Dziecko, twoja ciocia nie może do nas wrócić – Thorinowi coraz trudniej było ukryć rozbawienie, bo niesforność i lekkomyślność Kiliego mimo wszystko były jasnym promyczkiem w jego trudnym życiu, przepełnionym cierpieniem – Zrozum. Wujek kocha ciocię, ale musi ją chronić, dlatego ciocia pojechała do wujka Elronda, rozumiesz? Wujek kocha też ciebie, nieznośny urwisie, i patrząc na twoje luźne podejście do życia uważam, że powinieneś jechać razem z ciocią, ale pech chciał że jesteś najlepszym łucznikiem w tej drużynie, i gdybym puścił cię z ciocią, drogi synu, komu mówiłbym w chwilach zagrożenia „Kili, strzelaj!”?
    - Jeden zero dla waszej wysokości – parsknął śmiechem niziołek – Kili, jeśli nie rozumiesz, wujek Bilbo ci wytłumaczy, ciocia zrobiła wujkowi malinki na pamiątkę, to nie znaczy że musiała iść z nim dalej…
    - To było zbędne, Baggins – warknął Thorin – Sam sobie zrób malinki, wtedy porozmawiamy. O przepraszam, zapomniałem że twoją jedyną kobietą w życiu jest twoja PUSTA spiżarnia…
    - Dwa zero, wasza wysokość – odparł hobbit – Wracasz do formy.
    - Forma nigdy mnie nie opuściła. Więc, Kili, mój kochany synu… Tęsknisz za ciocią?
    - Wujku, teraz to ja czegoś nie rozumiem – odezwał się w końcu Fili, zdezorientowany nagłym humorem Thorina – Coś się zmieniło, odkąd ostatnio rozmawialiśmy?
    - Tak. Przyznałem głośno, że kocham Luthien, i jest mi z tym lżej. Lepiej się czuję, kiedy wiem, że nie jestem już postrzegany jako ostatni, podły drań bez uczuć.
    - Nigdy tak o tobie nie pomyśleliśmy – zapewnił Kili, na co Bilbo ponownie wybuchnął śmiechem:
    - Doprawdy?
    - Wujku, ja…
    - Och Kili, nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo was kocham – Thorin przytulił swego siostrzeńca do serca, a po chwili wahania podszedł do nich też Fili, objąwszy wujka i brata ramionami – Jesteście dla mnie wszystkim. Mimo tego, że jesteś lekkomyślny, niesforny, pleciesz bez sensu i bez odrobiny taktu i nie słuchasz starszego brata. Kocham was, obu tak samo.
    Balin spojrzał najpierw porozumiewawczo na Gandalfa, a następnie z nieskrywaną dumą na Thorina. W końcu ten poważny i skryty krasnolud zaczął uzewnętrzniać swoje uczucia, co bardzo dobrze na niego wpływało. Powoli i bezszelestnie oddalili się od wtulonych w siebie dziedziców tronu Durina. Bilbo miał nieprzepartą chęć skomentować złośliwie zaistniałą sytuację, ale ostatecznie rozczulił go widok kochającego ojca, którym był Thorin dla Kiliego i Filiego, pokazującego swoim siostrzeńcom jak bardzo są dla niego ważni, toteż również podążył śladem Gandalfa i Balina. Po długiej, wzruszającej i niezwykle ważnej dla całej trójki chwili
    Thorin popatrzył na młodych krasnoludów z dumą.
    - Nie mógłbym mieć lepszych następców – stwierdził – Jesteście odważni, i macie dobre serca.
    - Uczymy się od ciebie, wujku – zapewnił gorliwie Fili – Całe życie, od maleńkości. Byłeś, jesteś i będziesz dla nas wzorem.
    - I przepraszam za związywanie stóp pod stołem… To było niedojrzałe – Kili po latach złożył samokrytykę, co rozbawiło Thorina.
    - To było zabawne, choć wtedy nie śmiałem się i próbowałem być groźny. Teraz żałuję wielu rzeczy, mogłem być jeszcze bliżej was, mogłem być dla was bardziej jak ojciec.
    - Ale nim jesteś – Kili zerknął na brata i przeniósł wzrok na Thorina – Wiesz, kiedy byliśmy mali, a koledzy pytali nas kim dla nas jesteś, mówiliśmy…

    - „To nasz tata” – dokończył Fili, a w oku króla zakręciła się mała, pojedyncza łza…


    --------- 
    Notka: Autorem opowiadania jest Kate. Opowieść oparta jest na postaciach z filmu "Hobbit: Niezwykła podróż” i nie ma na celu naruszenia praw autorskich. Do zilustrowania opowiadania użyto screenów i przyciętych screenów Kate z w/w filmu, natoniast zdjęcie z Beornem pochodzi z tej strony. 
    ---------

    Czekając na DVD z filmem „Hobbit: Pustkowie Smauga”.

    $
    0
    0
    W związku ze zbliżającą się premierą DVD z filmem Hobbit: Pustkowie Smauga” pojawiło się kilka wywiadów z panem Armitage’em . Odnotuję tylko, że w naszym kraju DVD z tym filmem będziemy mogli kupić dopiero 22 kwietnia. I muszę się przyznać, że jakoś nie spieszy mi się, aby zamówić swój egzemplarz.
    A poniżej jeden z wywiadów jakie się dziś ukazały, przeprowadzony dla hmv.com (inne wywiady tutaj i tutaj) a który oglądałam już trzy razy bo uwielbiam dłonie Richarda Armitage’a













    Moje screeny z powyższego wideo. 

    Doprawdy hipnotyzujący widok, czyż nie?;-)  

    Happy Guy Day! Lub to jest post dla zachwytu nad włosami Sir Guy’a.

    $
    0
    0
    Skoro pan Armitage obecnie ma ponownie dłuższe włosy i wydaje się, że osiągną one długość tych jakie miał grając Sir Guy’a w trzecim sezonie serialu BBC „Robin Hood”, postanowiłam, że dziś przyjrzymy się jak zmieniała się długość włosów Sir Guy’a w trzech sezonach tego serialu.

    Mam wrażenie, że w sezonie pierwszym „RH” były one jednym wielkim nieładem. Chociaż loczki opadające na jego kark Sir Guy'a mają pewien urok. :-) 

    Richard Armitage jako Sir Guy of Gisborne w serialu BBC "Robin Hood"S1Ep.2. Mój screen. 
    W drugim sezonie, moim skromnym zdaniem, włosy Sir Guy’a wyglądały najpiękniej, ale powszechnie wiadomo, że z tego sezonu Sir Guy'a lubię najbardziej. :-)







    I wybaczcie, ale nie mogę się powstrzymać od umieszczenia tu jeszcze jednego przykładu pięknej fryzury Sir Guy’a z tego sezonu . :-) 



    Trzeci sezon to prawdziwa uczta dla tych którzy lubią długowłosego Sir Guy’a. Tu włosy okalają jego długą szyję, pięknie przy tym podkreślając rysy twarzy Sir Guy’a.




    Wszystkie zamieszczone tu zdjęcia to moje screeny z serialu.

    A moje pytanie to, włosy Sir Guy’a z którego sezonu „Robin Hooda” podobają się Wam najbardziej? 

    Będę tu wieczorem :)

    Na dobry początek tygodnia ….

    $
    0
    0
    John Standring. 

    I spojrzenie, które zmiękczy nawet najtrwalsze serce.

    Richard Armitage jako John Standring i Sarah Smart jako Carol Bolton w miniserialu "Sparkhouse"/ "Dom na wrzosowisku". Mój screen.
    I jego niesforne loczki.


    Jego delikatny uśmiech.


    Jego naturalny sposób zadawania pytań.


    Jego cudownie ciepłe towarzystwo podczas oglądania tv.





    Jego chęć zmiany swojego wizerunku dla ukochanej.



    Jego chęć poznania problemów kobiety, którą kocha.




    Miłego tygodnia Wszystkim!


    Post zawiera moje screeny z serialu "Sparkhouse"/ "Dom na wrzosowisku".

    Wyniki konkursu. / The results of the competition.

    $
    0
    0
    Zgodnie z obietnicą złożoną w tym poście, dziś poproszona przeze mnie o pomoc moja Mama, wylosowała zwycięzców. Jednak zanim podam wyniki, chciałabym Wszystkim, którzy wzięli udział w moim konkursie powiedzieć:
    Dziękuję bardzo! 
    Wasz udział sprawił mi wiele RAdości.
    As promised in the post here, today my mother helped me and drew the winners of the competition. But before I give you the results, I would like to say to all of you who took part in the competition - 

    Thank you very much! 
    Your participation in the the competition gave me a lot of joy. 
    A oto zwycięzcy i ich nagrody:



    1. Anna z RichardArmitage-Poland.Tumblr- kubek z Lucasem.

    2. Dorota J.- kubek z Thorinem.


    3. Eve the Owl - kubek ze słodkim Haryym Kennedym.



    Gratuluję Dziewczyny!




    A przy okazji tutaj możecie wygrać audiobooka „Robin Hood” czytanego przez Richarda Armitage’a.
     And here are the winners and their prizes: 

    1. Anna from the RichardArmitage-Poland. Tumblr-cup with Lucas. 

    2. Dorota J. - cup with Thorin. 

    3. Eve the Owl- cup with sweet Haryy Kennedy.



    Congratulations girls!




    By the way, here you can win audiobook "Robin Hood" read by Richard Armitage.

    Richard Armitage jako Chop- jedno zdjęcie z planu filmowego.

    $
    0
    0
    Facebookowy profil Urban and The Shed Crew udostępnił kolejne zdjęcie pana Armitage’a z planu zdjęciowego z ekranizacji powieści Bernarda Hare’a pt. „Urban Grimshaw and the Shed Crew”.
    Źródło



    A ja mam wrażenie, że to zdjęcie mogłoby być plakatem do filmu.



    "Serce Góry", fanfik autorstwa Kate, część 11.

    $
    0
    0
    Poprzednia, dziesiąta część tutaj

    Koń zatrzymał się w głębi ciemnego lasu. Był niespokojny. Luthien z obawą patrzyła na zdenerwowanie zwierzęcia, lecz Lindir uspokoił ją. Zszedł z konia i pomógł również jej znaleźć się na ziemi. Wdzięczna dziewczyna przytuliła się do niego, a on z radością przyjął tę oznakę sympatii. Było ciemno i zimno, elf rozpalił ogień i usiadł przy nim wraz z Luthien, obejmując ją mocno. Uśmiechali się do siebie, rozmawiali wesoło, aż w końcu Lindir ujął jej twarz w obie dłonie, patrzył na nią przenikliwie i pocałował ją delikatnie, a ona niespodziewanie bardzo intensywnie oddała pocałunek. Wyglądała na szczęśliwą, będąc w ramionach elfa, i całowała go do utraty tchu, pragnąć być jak najbliżej niego. Wydawało się, że pragnie też czegoś więcej, kiedy…
    - Luthien!!! – rozległ się głośny, rozpaczliwy krzyk, rozdzierający ciszę nocy, który obudził wszystkich w obozowisku.
    - Na mą brodę, co się stało!? – Gandalf zerwał się i czym prędzej podbiegł do Thorina, który przestraszony, siedział pod drzewem i ciężko dyszał. Zaraz za nim do wujka pospieszyli Kili i Fili.
    - Widziałem ich… Gandalfie, ona jest z nim…
    - Kto, Thorinie, z kim!?
    - Luthien z Lindirem!!! – wrzasnął rozpaczliwie krasnolud – A ja na to pozwoliłem!
    - Wujku, uspokój się, powoli…
    - Fili, ona pozwala mu się dotykać i całować, widziałem ich!!!
    - To tylko sen, uspokój się – cierpliwie tłumaczył mu czarodziej – Nie mogłeś ich widzieć, bo nie ma tu ich.
    - Zawsze, kiedy mam koszmary, widzę w nich rzeczy, które wydarzyły się naprawdę – upierał się Thorin – Zabiję go, wrócę tam i zabiję go!
    - Daj spokój, to był tylko zły sen – Kili objął wujka ramieniem i próbował uspokoić – Ona by tego nie zrobiła, śniło ci się to, czego się boisz, rozumiesz? Luthien cię nie zdradzi. Nigdy. Ona cię kocha, przecież wiesz… Tak jak ty ją. A to jest najważniejsze.
    - Ale przecież obiecała mi, obiecała, prosiła hobbita żeby mi przekazał, obiecała że nigdy nikt jej nie dotknie, że na to nie pozwoli, jak mogła kłamać… - Thorin zdawał się nie słuchać tego, co mówi jego siostrzeniec. Gandalf westchnął ciężko.
    - Posłuchaj uważnie: jesteś przemęczony. Odpocznij… Boję się o ciebie, to zaczyna przybierać kształty paranoi.
    - Nazywasz mnie szaleńcem…? – Thorinowi pociemniały oczy, aż Kili z obawą odsunął się od niego.
    - Nie, po prostu martwię się…
    - Nazywasz mnie szaleńcem!? Uważasz, że jestem szalony, że nie panuję nad sobą!?
    - Thorinie ochłoń! – krzyknął Gandalf – Właśnie widzę, że masz problemy z opanowaniem!
    - Już to słyszałem – syknął ze złością krasnolud – Wiem, co o mnie wszyscy myślicie! Nie jestem głupi. Wszyscy jesteście tacy sami, ona jedyna we mnie wierzyła i nie uważała mnie za wariata…
    - Wujku, my też tak nie uważamy – Fili nie krył zdziwienia tym, co słyszy – Powiedz proszę, o co chodzi…
    - Niech czarodziej wam powie. Niech powie, o czym rozmawiał z Elrondem w Rivendell.
    - Thorinie, rozmawiałem z nim o wielu sprawach…
    - Powiedz im!!!
    Cała kompania z niepokojem przysłuchiwała się tej rozmowie z daleka. Thorin wyglądał na bardzo zdenerwowanego, i nawet jego siostrzeńcy nie potrafili go uspokoić. Gdyby tylko była tu Luthien… Ona na pewno by coś poradziła. Zawsze umiała z nim rozmawiać. Mógł być nie wiadomo jak wściekły, ale kilka wyszeptanych mu wprost do ucha słów łagodziło wszystko. Teraz, kiedy jej nie było, zdawało się wszystkim że jego złość jest o wiele większa niż zazwyczaj…
    - Przede wszystkim, nie krzycz – pouczył Thorina Gandalf, przybliżając się nieco do niego – Teraz na spokojnie powiedz mi, o którą rozmowę ci chodzi.
    - Naprawdę nie wiesz? – oczy krasnoluda zalśniły, jego usta drżały, a pięści były zaciśnięte – Myślisz, że nie słyszałem, jak o mnie rozmawialiście? Jak ten przeklęty elf mówił o szaleństwie mego dziadka i ojca? Powiedział że cała moja rodzina jest tym obciążona, jakim prawem, pytam!? Co dało mu prawo do osądzania mnie!?
    - To nie tak, musiałeś coś źle zrozumieć…
    - WSZYSTKO dobrze zrozumiałem. Wiesz, jak się poczułem!? Rozumiesz, co znaczy zostać nazwanym za swoimi plecami szaleńcem!? Jeszcze nic nie zrobiłem, a zostałem skreślony, rozumiesz jak to zabolało!? Co oni zrobili – Thorin wskazał ręką na siostrzeńców – Że Elrond miał czelność powiedzieć, że mój ród ma skłonność do obłędu!? Obraził nie tylko mnie, ale i ich! Obraził pamięć mojego ojca i dziadka…
    - On martwił się o ciebie, wcale nie miał na myśli tego, że…
    - Gandalfie, pamiętam to jak dziś, zapytał cię „Czy obiecasz mi, że Thorin nie ulegnie szaleństwu?”. Nie odpowiedziałeś, nie broniłeś mnie, nawet nie próbowałeś… Zostawiłeś mnie!
    - Po prostu uznałem, że nie musimy się tłumaczyć – odparł Gandalf – Thorinie, proszę cię ochłoń. To było dawno, Elrond nie miał nic złego na myśli… Myślałem, że przeszła ci złość na elfy, przecież sam wysłałeś do nich Luthien…
    - Nawet nie wiesz, jak tego żałuję. Zaufałem mu, zaufałem komuś, kto w ogóle nie ufa mnie. Kto nie ma do mnie odrobiny szacunku, uważa mnie za obłąkanego… Wiesz, jakie to okropne uczucie?
    - Wiem… Domyślam się – czarodziej położył dłoń na ramieniu krasnoluda i spojrzał mu głęboko w oczy – Prawdą jest, że twój dziadek popadł w obłęd, twojego ojca też zaczęła trawić choroba, ale ja ani przez chwilę w ciebie nie zwątpiłem. Wierzę, że ciebie to ominie. Masz motywację, masz… Luthien.
    - Nie ma jej tu… - smutno szepnął Thorin – Gdyby była, wszystko byłoby łatwiejsze.
    - Wujku, masz nas – zapewnił żarliwie Kili, z powrotem przysuwając się do niego – My w ciebie nigdy nie zwątpimy, nigdy cię nie opuścimy, a jeśli to wszystko ma skończyć się obłędem, to popadniemy w niego razem w tobą. W końcu, jak twierdzi pewien zniewieściały elf, „nasz ród ma skłonność do obłędu”. Co mi szkodzi, i tak nie masz ze mnie żadnego pożytku, mogę być obłąkany.
    - Kili, mój wspaniały Kili… Dziękuję ci. I nigdy nie mów, że nie mam z ciebie pożytku. Jesteś sensem mojego życia, ty i twój brat – Thorin z czułością spojrzał na starszego siostrzeńca – I Luthien… Ale jej nie ma, więc moją jedyną podporą jesteście wy. Proszę, pomóżcie mi bo bez was nie dam sobie rady…
    - Choćbym miał zginąć, pomogę ci we wszystkim – zapewnił Fili.
    - A o elfa się nie martw – dodał jego brat – Już ja mu powiem co sądzę o jego plotkarskim usposobieniu, nikt nie będzie obrażał naszego wodza!
    - Mam nadzieję, że już ci lepiej, Thorinie? – zapytał łagodnie Gandalf.
    - Jak może być źle z takim wsparciem – krasnolud uśmiechnął się blado – Przepraszam, że się uniosłem. Ale obiecuję wam, że żadnego obłędu nie będzie… Nie jestem sam, mam was, więc jestem silniejszy niż zwykle.
    - Oby, mój drogi, oby…
    ***
    Luthien z nieukrywaną niechęcią odnosiła się do Lindira, mimo że przecież poza nim nie miała zupełnie nikogo. Częściowo było to spowodowane wściekłością na Thorina, który tak po prostu oddał ją w jego ręce, nie pytając jej o zdanie, a częściowo tym, że jak słusznie zauważała, elf aż nazbyt zabiegał o jej sympatię i uwagę. Nadeszła noc, Lindir postanowił więc zarządzić postój, i wybrał dość spokojny zagajnik. W ogóle nie miał pojęcia, że kilka nocy wcześniej Luthien wraz z Thorinem spędzili tu cudowne, upojne chwile. Prawdę mówiąc w tym miejscu krasnolud po raz pierwszy pozwolił jej przejąć inicjatywę i go nieco zdominować, co o dziwo bardzo mu się spodobało, i pragnął widzieć taką pewną siebie, wyzwoloną i silną ukochaną już zawsze. Jednak jego wrodzona męska duma podpowiadała mu, że nie powinien jej na zbyt wiele pozwalać, bo to on jest mężczyzną, a ona powinna być mu bezgranicznie poddana. Kiedy jej to powiedział, Luthien wyśmiała go i jeszcze dobitniej pokazała, że też potrafi zniewolić silnego krasnoluda i objąć nad nim władzę… To była piękna noc, dziewczyna na samo jej wspomnienie uśmiechnęła się znacząco i zarumieniła się.
    - Wraca ci uśmiech, moja pani – zauważył Lindir – Cieszę się, nie mogłem znieść widoku twej smutnej twarzy.
    - Nie musisz się mną przejmować, poradzę sobie – odparła szorstko, ale on nie ustępował:
    - Thorin rozkazał, aby roztoczyć nad tobą najlepszą opiekę, jak to tylko możliwe. Nie mogę się mu sprzeciwiać, szczególnie że zupełnie się z nim zgadzam!
    - Posłuchaj mnie: Thorin jest zapatrzony w siebie, egoistyczny i bądź pewien, że powiedział to tylko dla spokoju swego sumienia, którego zresztą nie zostało już za wiele. Powiedział to, żeby nikt o nim źle nie myślał. A tak poza tym, to…
    Zawiesiła głos. Sama nie wierzyła w to, co mówi. Serce podpowiadało jej, że Thorin zrobił to wszystko z miłości, której nie potrafił inaczej wyrazić. Ale rozum starał się przedrzeć przez głośne krzyki zakochanego serca, mówiąc że król krasnoludów to egoista i nigdy nie liczył się z jej uczuciami. Jednak Luthien wiedziała, że serce jeszcze nigdy jej nie zawiodło, i wierzyła w to, że on kocha ją tak mocno, jak ona jego, co nie zmieniało faktu, że była na niego tak zła i tak mocno próbowała go znienawidzić, że Lindir był przekonany iż może coś zdziałać, może uda się jakoś…
    - Moja pani, rozpalę ogień – powiedział cicho, uśmiechając się lekko – Tu masz jedzenie, posil się nieco, potrzebujesz dużo sił.
    Był naprawdę dobrym elfem, i nigdy nie przyszłoby mu do głowy coś takiego, ale… Ale Luthien była tak niesamowicie piękna, zawróciła mu w głowie odkąd ujrzał ją pierwszy raz. To, że należała do Thorina, skutecznie go odstraszało, ale przecież sam oddał ją w jego ręce… Zostawił ją, unieszczęśliwił. A ona znienawidziła go, takie przynajmniej miał wrażenie. Dlaczego by nie spróbować, może uda mu się dać jej odrobinę szczęścia, może ona z czasem pokocha go i będzie z nim… Lindir tylko raz w życiu widział równie piękną istotę, i to jedynie na obrazach; była to legendarna Luthien, najpiękniejsza z pięknych, elfka która poślubiła człowieka, Berena. Po której zresztą imię otrzymała jego towarzyszka…
    Tymczasem Luthien z uwagą przyglądała się, jak Lindir stara się, by czuła się jak najlepiej, rozpala ogień by ją ogrzać, i zrobiło jej się głupio. Potraktowała go strasznie, nie powinna była tego robić. Przecież ten biedny elf niczemu nie zawinił… Wyjęła dwa bukłaki z winem, które przywiózł z królestwa Thranduila, i uśmiechnęła się przepraszająco.
    - Chodź, napij się – zachęciła – Nie masz ze mną łatwo, należy ci się odpoczynek.
    - Podróż z tobą to czysta przyjemność, moja pani…
    - Tak tylko mówisz, wiem że zachowywałam się okropnie i sprawiałam ci przykrość.
    - O pani, naprawdę tak tego nie odebrałem – zapewnił Lindir, odbierając od niej jeden z bukłaków i biorąc duży łyk słodkiego wina – Rozumiem twą gorycz i jestem gotów znieść wszystko, byłeś poczuła się lepiej, moja pani.
    - Ustalmy jedno: mam na imię Luthien, nie PANI – podkreśliła – Możesz to dla mnie zrobić?
    - Nie wiem, czy jestem godzien wymawiać twe imię, pani – powiedział drżącym głosem, z nerwów popijając jeszcze więcej wina. Była tak blisko, tak piękna w świetle płomieni…
    - Jesteś uroczy… - roześmiała się dziewczyna, kładąc dłoń na jego policzku, i wzięła spory łyk wina – Czy wszyscy elfowie tacy są?
    - Szanujemy kobiety, szanujemy wszystkie żywe stworzenia, ale tak piękne istoty jak ty, otaczamy wręcz boską czcią…
    - Jesteś tak inny od Thorina – westchnęła Luthien, czując jak za szybko wypite wino powoduje, że kręci jej się w głowie. Lindir wyczuł swoją szansę i nerwowo wypił resztę trunku.
    - Co to znaczy, Luthien? – zapytał, zbliżając się do niej odważnie. Dziewczyna zmieszała się.
    - To znaczy, że… Jesteś taki… Bardzo cię lubię, ale…
    - Ja też bardzo cię lubię… Jesteś najpiękniejszym kwiatem, jaki wyrósł na tej ziemi, Luthien, najpiękniejszym motylem, jesteś…
    Przerwał, zbliżając swoje usta do jej warg. Dziewczyna, przerażona rozwojem akcji, nie mogła się ruszyć, ale kiedy poczuła go tuż przy sobie, odepchnęła go i uderzyła dokładnie tak, jak uczył ją Kili: mocno i boleśnie, w odpowiednie miejsce. Zerwała się z płaczem z trawy.
    - Wiesz, co to znaczy!? – krzyknęła głośno – Thorin NIGDY by mnie nie dotknął wiedząc, że tego nie chcę! Thorin pragnął mnie od chwili, kiedy pierwszy raz na siebie spojrzeliśmy, ale nawet nie wiesz, ile musiałam czekać, żeby mnie pocałował! To JA wykonałam pierwszy krok, prawie zmusiłam go żeby zaczął uzewnętrzniać to, co czuje! To cię różni od Thorina. Szanujecie piękne kobiety jak boskie stworzenia!? To jest twój szacunek!? Jeden bukłak słodkiego wina i…
    - Moja pani, wybacz, to nie tak…
    - Nie myliłam się co do ciebie! Od początku wiedziałam, że nie mogę ci bezgranicznie ufać, ale byłam głupia że odezwały się wyrzuty sumienia i chciałam cię przeprosić za moje zachowanie! Tak, Thorin mnie zostawił, porzucił mnie jak rzecz, ale szaleję za nim, kocham go i wiem, że on kocha mnie! Należę do niego, rozumiesz? Jestem JEGO własnością. Oddałam mu się, i jeśli on dowie się, że próbowałeś przywłaszczyć jego własność, nawet Elrond ci nie pomoże. Przysięgałam mu, że nigdy nie pozwolę się tknąć innemu mężczyźnie, że do końca życia będę tylko jego, nawet tego nie potrafisz uszanować!
    - Pani, ja… ja nie wiedziałem…
    - Nie wiedziałeś!? Tym gorzej o tobie świadczy! – krzyczała donośnie, zanosząc się płaczem – Myślałeś, że jeden dzień wystarczy, żebym z tobą… Na Durina, jakie ty o mnie masz zdanie… Masz mnie za jakąś…
    - Pani, nie! – zaprotestował żywo Lindir, padając przed nią na kolana – Wybacz, to wino tak zadziałało, ja nie wiem, ja nigdy w życiu bym… Przysięgam, nie dotknę cię już!!!
    - Posłuchaj mnie jeszcze raz, uważnie: należę do rodziny krasnoludów z Ereboru, to jest mój dom, to są moi bliscy. Jeśli nie chcesz, żeby moi siostrzeńcy zgnietli cię na proch, w ogóle ze mną nie rozmawiaj. Mam nadzieję, że chwyt Kiliego zabolał odpowiednio.
    - Kiliego… Tego…
    - TAK, tego! Jeśli nie zabije cię Thorin, zrobi to Kili. Lepiej uważaj, i nigdy nie mów żadnej kobiecie, że ją szanujesz. A teraz odejdź, i nie odzywaj się do mnie, jeśli nie chcesz, by twój pan dowiedział się, co tu zaszło.
    Lindir, z miną zbitego psa, oddalił się od niej, a wściekła Luthien długo jeszcze płakała. Czuła się winna, wydawało jej się, że zdradziła Thorina, że sprowokowała elfa do takiego zachowania. Miała być w najbezpieczniejszym miejscu na świecie, a czuła się zagrożona jak jeszcze nigdy. Tak bardzo potrzebowała teraz Thorina, tak bardzo jej go brakowało…
    ***
    W obozie krasnoludów noc była niespokojna. Głównie dlatego, ze Thorin budził się często i z lękiem sprawdzał, czy nikt nie zaginął i czy wszystko jest na miejscu. W końcu stwierdził, że w ogóle nie będzie zasypiał, szczególnie że koszmary powróciły, i to jeszcze bardziej dotkliwe niż kiedykolwiek… Ostatni zły sen, jaki miał tej nocy, znowu dotyczył Luthien. Widział w nim, jak dziewczyna błaga o pomoc, jak krzyczy żeby ją uratować. Tuż za nią widział Lindira. Był przerażony, choć coś w głębi podpowiadało mu, że przecież to silna kobieta, poradzi sobie ze wszystkim. Silna, choć w jego ramionach była tylko małą dziewczynką, którą się opiekował… Czuł się teraz, jakby wypuścił młode pisklę z gniazda, które bardzo kochał, ale musiał przygotować do dorosłego życia. Nie wiedział jednak, że niedługo sam poczuje się jak porzucone pisklę…
    - Zwariowałeś!? – krzyczał, zdenerwowany – Chcesz nas zostawić!?
    - Thorinie, uspokój się, nie mam wyboru – tłumaczył mu Gandalf – Zresztą, to ty jesteś dowódcą.
    Po tym, jak czarodziej z samego rana oznajmił, że do Mrocznej Puszczy wkroczą sami, bez niego, rozpętała się awantura. Krasnoludy były pewne, że Gandalf będzie z nimi od początku do końca, a teraz na progu największego niebezpieczeństwa zostawia ich…
    - Posłuchaj mnie uważnie: na południu dzieją się rzeczy, o których nie masz nawet pojęcia. Nawet ja nie wszystko jeszcze rozumiem… Ale jeśli nie pojadę i nie sprawdzę, może to mieć katastrofalne skutki dla waszej misji. Czuję… Czuję wojnę, Thorinie – złowieszczo oznajmił Gandalf.
    - Wojna będzie czy z tobą, czy bez ciebie – burknął krasnolud – Ale to nie w porządku, co nam robisz.
    - Czy nie rozumiesz? Wasza misja nie jest najważniejszą sprawą. Jest coś większego. Wielkie zło, którego nie jesteście sobie w stanie wyobrazić, i jeśli w porę tego nie powstrzymam, to Smaug wyda wam się niewinnym stworzeniem w porównaniu z tym, co nadejdzie. Chmury nadciągają nad Śródziemie, Thorinie…
    - Jakie chmury… Co to za zagrożenie!?
    - Sam jeszcze tego do końca nie wiem… Ale czuję przed tym strach.
    - Jak zwykle nic mi nie mówisz, traktujesz mnie jak mało znaczący pionek! – zdenerwował się Thorin. Gandalf położył mu rękę na ramieniu i westchnął ciężko.
    - Wybacz, ale są sprawy w historii, które desperacko chcą powrócić, przy których nawet potężny król Ereboru jest pionkiem… Tak samo zresztą, jak i ja. W pojedynkę nie jesteśmy w stanie nic zdziałać, ale gdy będziemy razem wobec tego zła, które zamierzam teraz zbadać, mamy realne szanse. Thorinie, po prostu zrozum, że robię to dla naszego wspólnego dobra…
    - A jeśli… Jeśli nie wrócisz? – zapytał poważnie krasnolud.
    - Wrócę. Nie obiecam ci, kiedy to nastąpi, ale spotkamy się, Thorinie Dębowa Tarczo. Tymczasem życzę ci powodzenia, podejmuj same mądre decyzje, spróbuj czasem posłuchać serca, a nade wszystko pamiętaj, że masz w drużynie niezwykły skarb.
    - Tak, wiem… Zauważyłem już, że hobbit to był dobry wybór. Dziękuję ci za to, Gandalfie. Mam nadzieję, że szybko do nas dołączysz.
    Czarodziej ze smutkiem w oczach spojrzał na załamane jego odejściem krasnoludy, lecz bez słowa wsiadł na konia i odjechał na południe. Thorin zwołał wszystkich w jedno miejsce i stanął przed nimi.
    - Bracia… Zaczyna się najtrudniejszy etap naszej wędrówki – zaczął ponuro – Niestety, opuścił nas Gandalf, musimy radzić sobie sami.
    Chcę, żebyście wiedzieli, że bardzo na was polegam, na każdym z was. Każdy z osobna jest dla mnie ważny, i nie waham się umrzeć, jeśli miałoby to komuś uratować życie. Chciałbym też, żeby w takim przypadku… Jeśli zginę, moje miejsce zajmie Fili.
    To ty będziesz przywódcą w razie mojej śmierci, ty zostaniesz również królem.
    - Wujku błagam, nawet tak nie mów…
    - Fili, są sprawy które należy uporządkować. Ty wiesz, co czuję, znasz odpowiedzialność, która ciąży mi z dnia na dzień coraz bardziej. Poza tym jesteś kolejnym w drodze do tronu. Kili, nie martw się, ty dostaniesz mój miecz – Thorin uśmiechnął się nieznacznie, a oczy jego siostrzeńca pojaśniały – Dopiero, gdy umrę, i nie próbuj tego przyspieszyć! Nie chcę skończyć zadźgany przez własnego siostrzeńca w ciemnym lesie.
    - Ale to w ogóle nie w moim stylu, wujku – zapewnił młodzieniec, po czym dodał – Prawdę powiedziawszy mógłbym kogoś do tego wynająć…
    - Poczucie humoru zdecydowanie odziedziczyłeś po matce, dziecko. Dis potrafiła wbić mi nóż w plecy swoimi mało taktownymi żartami… Pamiętam, kiedy się urodziłeś, wyznała mi że jesteś synem Dwalina, właściwie już biegłem żeby go zabić za to, że wykorzystał moją małą siostrzyczkę, i biegła za mną przez całe miasto Dale, żeby mnie powstrzymać. Nie zabiłem go, choć potem jeszcze przez pół roku przekonywała mnie, że to był żart z okazji Dnia Krasnoluda. Prawdę mówiąc… tylko udawałem przez te pół roku, że mam wątpliwości. Mieliśmy z Dwalinem niezły ubaw, doprowadzając ją do poczucia winy, kiedy myślała że przez swój głupi żart zniszczyła naszą przyjaźń.
    - Wujku, jesteś okropny – z podziwem stwierdził Kili – Takiego cię nie znałem!
    - Bo nie słyszałeś jeszcze opowieści o tym, jak Thorin wykradał Throrowi złoto ze skarbca, i chował je pod swoim łóżkiem – przypomniał sobie Balin – Przez tydzień nikt nic nie wiedział, Thorin brał po 10 sztuk złota na dzień, a kiedy po tygodniu król zorientował się, że brakuje aż 70 sztuk, swoją drogą do dziś fascynuje mnie, jak on to zauważył, kazał bić na alarm i szukać złodziei! Oczywiście pierwsze podejrzenia padły na elfy…
    - Należało im się – mruknął Thorin, a Balin ciągnął opowieść dalej:
    - Ale kiedy przeszukano komnatę młodego Thorina, a Thror odkrył że złoto jest pod jego łóżkiem, najpierw kazał mu wszystko odpracować w kopalni, a kiedy Thorin oświadczył, że absolutnie tego nie zrobi bo jest księciem i ma delikatne dłonie, Thror zaczął podziwiać jego spryt i kazał wyłożyć tym złotem podłogę w komnacie Thorina.
    - Ale numer, wujku! – zachwycił się Kili – Ile miałeś wtedy lat?
    - Tyle samo, co ty, wiążąc mi stopy pod stołem – Thorin parsknął śmiechem.
    - Przecież przeprosiłem!
    - Ale nie musiałeś! Powinieneś wiedzieć, że jestem z ciebie dumny, rozrabiałeś nie gorzej, niż ja w twoim wieku. Tylko… Kili, ty nadal to robisz!
    - Wujku, on jest niedojrzały – stwierdził poważnie Fili – Ustaliliśmy ostatnio z Orim, że należałoby mu znaleźć jakąś piękną krasnoludkę o bujnej brodzie, może nauczyłaby go życia.
    - Zdajesz sobie sprawę, co by było, gdyby ziemię zaludniły takie małe krasnoludki o charakterze Kiliego? – z obawą zapytał Bofur – Przecież toto się nie powinno rozprzestrzeniać!
    - Odezwał się! Grajek od siedmiu boleści, w niemodnym kapeluszu! Ile krasnoludzic miałeś, co!? – krzyknął Kili – Ja przynajmniej wzbudzam zainteresowanie pięknych elfich panien!
    - Myślałem, że temat zakończyłeś – groźnie powiedział Dwalin – Wybiję ci te elfickie baby z głowy raz na zawsze!!!
    - Przepraszam, panie Dwalinie – Kili ze skruchą spuścił głowę. Co jak co, ale Dwalin był jego niekwestionowanym autorytetem zaraz po Thorinie, i choćby się z nim nie zgadzał, nigdy tego nie okazywał.
    - Dobrze, panowie, uspokójcie się. Kili, jeśli kiedykolwiek zechcesz się rozmnażać, najpierw przedstaw ją mnie – Thorin nie krył rozbawienia całą sytuacją – Chcę wiedzieć, czy z tej historii nie wyjdzie jakaś wybuchowa mieszanka, której Śródziemie nie zniesie!
    - Wybacz wujku, ale ty nie zapytałeś nas, czy możesz się rozmnażać z Luthien! – rezolutnie zauważył Kili, na co Thorin zrobił ogromne oczy:
    - Ja… Ja… - jąkał się, zaskoczony – Ja się wcale z nią nie rozmnażałem, paskudny smarkaczu!!!
    - To skąd malinki? – usłyszeli głos Bilba, ale nikt go nie widział; hobbit do perfekcji opanował sztukę znikania.
    - Właśnie wujku! Bądź co bądź, to ma być nasza ciotka, co ja mówię, to miała być nasza druga matka, a ty po prostu bez pytania wziąłeś ją w krzaki… I tyle was widzieli!
    - Gloin, Oin, trzymajcie mnie bo zabiję smarkacza… - Thorin pobladł, a przyjaciele posłusznie trzymali go za ramiona.
    - A co, gdyby z waszych malinek powstały śliczne, małe Thorinki!? Tak wujku, Bilbo dokładnie powiedział mi, jak powstają krasnoludki – Kili, nieświadomy wzbierających w Thorinie emocji, brnął dalej w ten niebezpieczny temat – Nie zapytałeś nas! A Fili jest przekonany, że po tobie to on wskoczy na tron, a tu nagle okazałoby się, że przychodzisz do nas, i mówisz: „moi drodzy, chciałbym wam przedstawić mojego syna, a waszego kuzyna, Frora”. Chociaż nie, nigdy nie lubiłem tego imienia… Pewnie nazwałbyś go Durin! Tak, znając twoje zamiłowanie do chwalenia się pochodzeniem z rodu Durina, nazwałbyś go Durinem! Tylko czy Luthien by się zgodziła… To rozsądna dziewczyna, może nie chciałaby takiego rozgłosu…
    - Kili, zamknij się! – Fili nie wytrzymał i uderzył brata strzałą wyjętą z jego kołczanu – Przekroczyłeś czerwoną granicę – dodał cicho, widząc że Thorin powoli zbliża się do Kiliego.
    - Ori, pozwól do mnie – powiedział, siląc się na spokój, kiedy stanął twarzą w twarz z siostrzeńcem.
    - Tak, panie Thorinie – nieśmiało odezwał się najmłodszy z krasnoludów. Był bardzo skryty, mało się odzywał, a do Thorina czuł ogromny respekt i podziw, i nigdy nie wiedział co i jak do niego powiedzieć, żeby nie zabrzmiało to ani źle, ani za słabo, ani na wyrost; uznał, że forma „pan” chyba jest w porządku.
    - Ori, mój drogi, piszesz wspaniały pamiętnik, za co jestem ci wdzięczny. To będzie pamiątka dla całego narodu krasnoludzkiego, kiedy wrócimy do domu, zadbam o to, żeby wszyscy poznali twoje dzieło, i oczywiście cię za to odpowiednio wynagrodzę. Fili, jeśli nie ja, to ty to zrobisz – mówił jeszcze spokojnie, lecz w końcu wybuchnął – Ale, na Durina, dajże te kartki temu przeklętemu bajkopisarzowi, żeby przestał mówić i zajął się czymś, co go trochę wyciszy i nauczy pokory!!!
    Kili zląkł się gniewu wujka i skulił się, próbując skryć się za Bomburem, jednak poczciwy krasnolud usunął się królowi z drogi i Thorin znowu stanął przed siostrzeńcem. Chwycił go za ramię, drugą ręką podniósł jego brodę tak, by spojrzeć wprost w jego przestraszone oczy, i uśmiechnął się:
    - Nie będę ci się tłumaczył, z kim i w jakich krzakach sypiam – powiedział z nutą satysfakcji i rozbawienia w głosie – Widzisz? Jeden zero dla mnie, nabrałeś się.
    Wszyscy ze zdziwieniem spojrzeli na Thorina, który mimo wszystkich przeciwności, miał tak dobry humor, jakiego dawno u niego nie widzieli. Biedny Kili nie wiedział już, co jest prawdą, a co żartem, i jak na egzekucję oczekiwał na dalsze słowa wujka. Thorin puścił go i pokręcił głową.
    - Gdybym chciał, trzymałbym cię w niepewności przez pół roku, jak twoją matkę. Tak samo krnąbrny, ale równie naiwny, jakbym widział Dis. Dlatego proszę cię, przedstaw mi swoją ukochaną, kiedy się pojawi, chcę wiedzieć czy cię nie skrzywdzi, mój mały, naiwny synku, rozumiesz?
    Kili nerwowo przytaknął, a Thorin odszedł od niego, nakazując Bofurowi i jego bratu uwolnić kucyki i odesłać je do Beorna, zgodnie z obietnicą. Po chwili wahania i przygotowań, wkroczyli na mroczną ścieżkę, prowadzącą w głąb ciemnego, niebezpiecznego lasu…
    ***
    Noc była trudna zarówno dla Luthien, jak i dla Lindira. Rano w ogóle się do siebie nie odzywali: on ze wstydu, ona z wściekłości. Ledwie mogła znieść jego bliskość, gdy musiała siedzieć za nim na koniu. I pomyśleć, że Thorin zostawił ją z nim samą… Była zła na wszystko. Na siebie, na Lindira, na Thorina, po jakimś czasie zaczęła też w duszy złorzeczyć Gandalfowi, który nie potrząsnął jej ukochanym dość skutecznie. Dalsza podróż byłaby naprawdę nie do zniesienia, gdyby nie przypadkowe spotkanie grupy elfów z Rivendell, które właśnie wracały do swego domu z wyprawy do Lothlorien. Luthien mogła więc przesiąść się z konia Lindira do innego elfa, i świetnie jej się z nim rozmawiało. Pomijała oczywiście taktownie temat zatargu z jego przyjacielem, także nikt nie domyślił się, co zaszło między nimi zeszłego wieczoru. Od momentu spotkania podróż trwała niespodziewanie szybko; trasa, którą Luthien przebyła pieszo z krasnoludami w ciągu kilkunastu dni, na niewiarygodnie szybkich elfickich koniach trwała zaledwie trzy dni. W końcu nadszedł dzień, gdy Luthien poczuła w powietrzu magię. To było coś niesamowitego, nigdy wcześniej powietrze nie było tak świeże, rześkie i cudownie pachnące, dodatkowo sprawiało, że na duszy robiło się o wiele lżej. Kiedy ominęli kilka wysokich skał, zrozumiała atmosferę tego miejsca: w końcu dotarła do Rivendell…
    ***
    Po kilku godzinach wędrówki w ciemnym lesie krasnoludy miały już serdecznie dosyć. W powietrzu wisiało niebezpieczeństwo, które łatwo dało się wyczuć. Gandalf stanowczo zabronił im zbaczać ze ścieżki, ale mimo to niejednokrotnie mieli ochotę to uczynić, gdy wydawało się im, że kilka kroków przed sobą słyszą niepokojące dźwięki. Nawet odważny zwykle Dwalin miał tej sytuacji po dziurki w nosie.
    - Mówcie coś – syknął – Chcę wiedzieć, że nie tylko ja tu żyję.
    - Kiedy byłem mały, zjadłem cały słoik miodu i okropnie bolał mnie brzuch. Wtedy mama kazała mi wypić jakieś ziółka, to było straszne, i nie mówię tu tylko o smaku… - zaczął opowiadać Bilbo, lecz krasnolud brutalnie mu przerwał:
    - Ale z sensem i do rzeczy, włamywaczu!
    - …miałem po nich halucynacje, podczas których widziałem na wpół łysego, wściekłego krasnoluda. Teraz wiem, że to nie były tylko halucynacje, musiałem poznać cię już w dzieciństwie – dokończył na przekór Baggins.
    - Zaraz skręcę ci kark i będzie po kłopocie! – warknął Dwalin.
    - Uspokój się, bracie, sam chciałeś żebyśmy rozmawiali. A nie będziemy przecież w takich warunkach mówić o przykrych rzeczach.
    - Balinie, weź niziołka i zobacz czy nie ma was z tyłu pochodu!
    - Uspokój się, nie krzycz bo coś na nas ściągniesz – upomniał Dwalina Thorin – Nie wiem, czy dobrze idziemy, mam wrażenie że kręcimy się w kółko…
    - Gandalf uprzedzał, że możemy mieć różne dziwne odczucia, ale nie możemy się tym przejmować – odparł Bilbo – Dalej naprzód, wodzu, prowadź nas poprzez las!
    - Kiedy rymujesz, jesteś bardziej irytujący niż zwykle – odparował Thorin – Ale lubię cię takiego.
    - Nie przesadzaj bo łapię rumieńce na całym ciele…
    - Byleś ich tylko nie zechciał nam pokazać.
    - Straciłem rachubę, ale… trzy zero dla waszej wysokości? – zakpił Bilbo, po czym naszło go na śpiewanie – Kobiety, ach kobiety, osłabiają nas niestety, zostawiają nam malinki, takie cudowne wspominki…
    - A niziołki to osiołki, kobiet nie mają i innym wypominają – zripostował Thorin – Skończysz wreszcie?
    - Cztery zero, poddaję się, on jest za dobry.
    Cała kompania za Thorinem i Bilbem chichotała pod nosem, rozbawiona słownymi przepychankami króla i jego nowego doradcy. Między sobą żartowali, że oto na ich oczach rodzi się nowy sojusz, którego nigdy w historii Śródziemia nie było, sojusz krasnoludów z hobbitami.
    - Pod przywództwem Bilba Mężnego przynajmniej nigdy nas nie wystawią tak, jak zrobiła to armia Thranduila – szepnął idący z tyłu Nori, a wszyscy przed nim przekazywali sobie ten tekst po cichu.
    Thorin i Bilbo udawali, że nie słyszą żartów na ich temat, ale też wcale im to nie przeszkadzało. Nagle usłyszeli niepokojący dźwięk i jakby zduszony krzyk…
    - Zatrzymajcie się! – krzyknął Thorin – Ani kroku… Jesteście wszyscy? Bilbo?
    - Jestem!
    - Balin, Dwalin?
    - Jesteśmy!
    - Mówcie dalej, w takiej kolejności jak stoicie! – rozkazał Thorin.
    - Fili!
    - Kili!
    - Bombur!
    - Oin!
    - Bofur!
    - Kuldar! – powiedział po krasnoludzku Bifur, a znaczyło to „wojownik z toporem”, jak lubił siebie określać.
    - Dori!
    - Gloin!
    - Nori!
    Zapadła cisza. Nikt więcej się nie odezwał…
    - Ori! – szepnął przerażony Thorin – Ori, gdzie jesteś!? Ori!!!
    - Mój brat zginął, mój mały braciszek – zaczął lamentować Dori.
    - Stójcie tu! Nie ruszajcie się – rozkazał przywódca – Fili! Jeśli nie wrócę, prowadź.
    Po tych słowach Thorin nie zważając na przestrogi Gandalfa jednym susem skoczył pomiędzy wysokie drzewa. Przebiegł kawałek i ujrzał, jak przerażony Ori leży na ziemi, a nad nim zwisa ohydny, ogromny pająk. Młody krasnolud nie mógł nawet wydobyć z siebie głosu, a potwór powoli owijał go obślizgłą, klejącą siecią, śliniąc się przy tym i wydając z siebie dziwne dźwięki.
    - Nie pozwolę ci na to!!! – krzyknął rozwścieczony Thorin – Puść go, wstrętna poczwaro!
    Pająk na chwilę oderwał się od Oriego i spojrzał na groźnie wyglądającego Thorina. Nim jednak zdążył się poruszyć, krasnolud z dzikim wrzaskiem podbiegł do niego i wbił mu swój miecz prosto w środek głowy, potem w mgnieniu oka odciął mu przednie kończyny, a na sam koniec wskoczył na niego i z całej siły dźgnął pająka w centralne miejsce na tułowiu. Wbił miecz po samą nasadę i zaciskając zęby, przeciągnął nim aż do samej głowy. Pająk znieruchomiał. Thorin szybko schował miecz i zeskoczył z trupa, by rozplątać Oriego z pajęczyn.
    - Nic ci nie jest? – zapytał troskliwie.
    - Chyba… chyba nie – odparł Ori słabym głosem.
    - Jak to się stało?
    - Nie wiem, szedłem za Kilim i nagle coś złapało mnie za nogi i odciągnęło, czułem coś obrzydliwie włochatego na ustach, więc nie mogłem krzyczeć – opowiadał przerażony młodzieniec – Byłem przekonany, że już po mnie, że nie zboczyłem z drogi i zginę…
    - Ori, nie zostawiłbym cię w takiej sytuacji, powinieneś o tym wiedzieć – Thorin kończył właśnie oswabadzać go z sieci – Teraz zboczyliśmy oboje, i jeśli zginiemy, to razem. No, spróbuj, możesz wstać?
    - Nie… nie bardzo – jęknął, słaniając się na nogach. Thorin podtrzymywał go swoim silnym ramieniem.
    - Dobrze się czujesz?
    - Trochę mi słabo… Ale dam radę.
    - Jesteś bardzo dzielny i silny – Thorin uśmiechnął się i mówił do niego ciepłym, spokojnym głosem, niczym ojciec – Poniosę cię.
    - Panie Thorinie, ja… Ja naprawdę dam radę…
    - Jestem ci winien chociaż tyle za to, że jesteś tu z nami.
    Przywódca jednym ruchem wziął młodego krasnoluda na ręce i powoli, dokładnie myśląc nad każdym poczynionym krokiem, kierował się w stronę, z której zdawało mu się że przybyli. Wprawdzie sam zdjęty strachem, że się zgubili, ale nie mógł tego okazać przy Orim. Był jeszcze praktycznie dzieckiem w porównaniu do niego, młodszy od Kiliego, choć mentalnie bardziej dojrzały niż jego roztrzepany siostrzeniec. Tak, zdecydowanie Ori był skarbem w jego kompanii; mimo że nie był wytrawnym wojownikiem, to jednak jego zapiski były niesamowicie ważnym elementem ich podróży, a w przyszłości miały być udokumentowaniem zwycięskiej walki kilkunastu krasnoludów z potężnym smokiem.
    - Boli cię coś? – zapytał Thorin.
    - Nie, czuję mrowienie w lewej stopie…
    - To dobrze, wraca ci czucie. Pająk pewnie ukąsił cię, co spowodowało chwilowy paraliż. Nie masz zawrotów głowy?
    - Nie. Dziękuję, że pan się o mnie troszczy – odparł z wdzięcznością Ori – Jest pan taki dobry i odważny, robi pan wspaniałe rzeczy i jest najlepszym królem w Śródziemiu!
    - Ori, Ori… Bez was byłbym tylko jednym, nic nie wartym zagubionym krasnoludem. To wy dajecie mi siłę, to że odpowiedzieliście na moje wezwanie. Nawet ty, który nie jesteś wojownikiem, jesteś młody i mógłbyś siedzieć spokojnie w domu, układać sobie życie…
    - Chciałem pójść za tobą, mój panie – poważnie odpowiedział Ori – Jesteś dla mnie wzorem. Chciałbym być taki, jak pan, panie Thorinie. Wiem, że nigdy nie będę, ale…
    - Już jesteś. Jesteś odważny i walczysz za naszą ojczyznę. Lojalność, honor, waleczne serce… Nie proszę o więcej.
    - Nie mam walecznego serca – ze smutkiem westchnął młody krasnolud, ale Thorin uśmiechnął się lekko.
    - Masz, i jestem pewien, że w najbliższym czasie je pokażesz. Nie pamiętasz Ereboru, tych wspaniałych komnat, naszych kuźni, ale kiedy je ujrzysz, usłyszysz zew Durina. Usłyszysz echo dawnych lat, ciężkich młotów, kilofów wydobywających drogocenne kamienie we wnętrzu Góry… Zobaczysz wielkość i wspaniałość naszego dziedzictwa. A kiedy je zobaczysz, poczujesz niesamowitą więź, poczujesz się prawdziwym potomkiem Durina, staniesz się silny i twoje waleczne serce da ci o sobie znać… - Thorin zawiesił głos i zamyślił się na chwilę, przystając, rozejrzał się w prawo, w lewo, znowu w prawo, i uśmiechnął się radośnie – Tędy.
    Nie wiedziałby, że to ta ścieżka, gdyby nie głębokie ślady Bombura, które rozpoznałby nawet z zamkniętymi oczami. Ori nie ciążył mu mocno, był dość lekki jak na krasnoluda, więc Thorin przyspieszył kroku i coraz wyraźniej słyszał głosy swoich kompanów, mocno zaniepokojonych. Było ciemno, tak ciemno że nie widział prawie nic przed sobą, więc szedł niemal na oślep, i szedłby dalej gdyby nie wpadł na coś wielkiego…
    - Ratunku, potwór, obrzydliwy potwór, zaatakował mnie!!! – las przeszył przeraźliwy krzyk Bombura. Thorin roześmiał się, uradowany:
    - Bomburze, gdyby nie ty, niechybnie byśmy zginęli – powiedział, poklepując krasnoluda po plecach.
    - To ty, Thorinie?
    - Któżby inny! Twoje ślady pokazały nam drogę.
    - Nam? – pisnął Dori – Jest z tobą mój malutki braciszek?
    - Jest cały i zdrów, lekko jeszcze sparaliżowany po spotkaniu z pająkiem. Poniosę go dalej.
    - Ja będę niósł tego brzdąca – odezwał się Nori – W końcu to mój brat. Gdzie się pałętasz, smarkaczu!
    - Nie krzycz na niego! – zaprotestował Dori.
    - Zamknij się, stary hipochondryku!
    - Kleptoman!
    - Spokój! – zagrzmiał Thorin – Ori idzie ze mną, wy dwaj rozdzielcie się. Bombur, jesteś moim bohaterem.
    - Czyli moje notowania spadły – Bilbo udał zasmucenie – Jaka szkoda… A mnie kiedy poniesiesz?
    - Zaraz zapytam jakiegoś jadowitego pająka, czy nie ma ochoty się z tobą zabawić – wesoło odparł Thorin, mijając wszystkich i idąc na sam przód pochodu – Po zabawie chętnie cię poniosę… Ale niestety będziesz się już nadawał chyba tylko do grobu.
    - Tak Bilbo, pięć zero – parsknął śmiechem Kili – To mój wujek! – dodał z dumą.
    Kompania uspokoiła się po powrocie króla z Orim i rozweseliła, jednak radość nie trwała długo. Nagle zostali otoczeni przez wysokie, zakapturzone postacie, celujące do nich z łuków. Postacie nie odzywały się, słyszeli tylko specyficzny dźwięk naprężanych cięciw.
    - Na Durina, co znowu! – krzyknął Thorin, przytrzymując Oriego jedną ręką, a drugą wyciągając miecz i celując w ciemną postać, która zrzuciła kaptur i okazała się być elfem o długich, jasnych włosach. Twarz Thorina wykrzywił grymas wściekłości i zaciętości. Elfy… Do niedawna jego najwięksi wrogowie, dopiero co niedawno zrozumiał że wcale wrogami nie są, a teraz stał na środku Mrocznej Puszczy z kilkudziesięcioma strzałami wycelowanymi w jego głowę. Krasnolud zacisnął zęby i warknął:
    - Pozwól mi przejść, albo…
    Blondwłosy elf ścisnął pięści na swym łuku jeszcze mocniej, przybliżył strzałę tuż do czoła Thorina i spojrzał na niego z pogardą. Kiedy on również wysunął Orkrista bliżej w stronę atakującego i prawie dotykał nim jego szyi, oczy elfa zapałały nienawiścią. Cichym, spokojnym głosem powiedział tylko:


    - Nie myśl, że zawaham się by cię zabić, krasnoludzie…









    --------- 
    Notka: Autorem opowiadania jest Kate. Opowieść oparta jest na postaciach z filmu "Hobbit: Niezwykła podróż” i nie ma na celu naruszenia praw autorskich. Do zilustrowania opowiadania użyto screenów i przyciętych screenów Kate z w/w filmu, natoniast zdjęcie z Legolasa pochodzi z tej strony. 
    ---------

    Jeden uśmiech na dobry początek tygodnia.

    $
    0
    0
    Zastanawiając się nad tym, która z postaci grana przez Richarda Armitage’a oswoiłaby mi nam poniedziałek zerknęłam na mój laptop ( już w miarę działający, ale nie chcę zapeszać) i na ekranie mojej zmieniającej się tapety, ujrzałam to zdjęcie.  Zdjęcie z Johnem Porterem.
    Richard Armitage jako John Porter w serialu "Kontra"/"Strike Back"Ep.5. Mój przycięty screen. 



























    Serce mi zadrżało i pomyślałam sobie „och, przecież ten uśmiech jest w stanie złagodzić wszelkie niedogodności poniedziałku”. Tak więc dziś niektóre uśmiechnięte postacie grane przez mojego naszego ulubionego aktora.


    Myślę, że na dzisiejszej liście nie może zabraknąć uśmiechu Johna Standringa.
    Richard Armitage jako John Standring i Sarah Smart jako Carol Bolton w miniserialu "Sparkhouse"/ "Dom na wrzosowisku"Ep.3. Mój screen.





    Kolejnym na liście jest Lucas North, mimo, że ten szpieg nie miał zbyt dużo okazji do uśmiechu. 
    Richard Armitage jako Lucas North w serialu BBC „Tajniacy”/”Spooks” S7Ep.5

    Kolejną postacią na dzisiejszej liście będzie John Mulligan. Dość niebezpieczny z niego gość, ale uśmiecha się zniewalająco.
    Richard Armitage jako John Mulligan w serialu "Na rozdrożu. Tomący brzytwy się chwyta"/ "„Moving On: Drowning not Waving”. Źródło: Armitage-online.ru

    A skoro mowa o niebezpiecznych mężczyznach, oto jeden z nich, Sir Guy we własnej osobie. 
    Richard Armitage jako Sir Guy of Gisborne w serialu BBC „Robin Hood”S2Ep.9. Mój screen. 


    Kolejną postacią i to o bardzo łagodnym usposobieniu jest Harry Hennedy.

    Richard Armitage jako Harry Kennedy w "The Vicar of Dibley Christmas Special"

    I ostatni na dzisiejszej liście, chociaż zawsze pierwszy w moim sercu pan Thornton.
    Richard Armitage jako John Thornton w mini serialu BBC „Północ i Południe”/” North and South”.Ep.4. Mój screen. 





    Miłego tygodnia Wszystkim!

    Jeden interesujący wywiad z Richardem Armitage'em.

    $
    0
    0
    TheOneRing.net przeprowadziło bardzo interesujący wywiad z Richardem Armitage’em. Wywiad możecie przeczytać tutaj. Mój nasz ulubiony aktor wyjaśnia w nim m.in. sprawę projektu Richard III. Oraz opowiada troszkę o pracy nad swoją nową filmową rolą.
     

    Pan Armitage zagra w teatrze tego lata.

    $
    0
    0
    Jak mówi stare przysłowie „w każdej plotce tkwi ziarenko prawdy”… tak więc to co do tej pory było plotką, teraz zostało oficjalnie potwierdzone. Otóż jak podało The Old Vic Theatre ( więcej o tym teatrze tutaj) pan Armitage zagra Johna Proctora w sztuce Arthura Millera"The Crucible" ( czyli "Czarownice z Salem"). Więcej informacji tutaj.

    Cztery zabawne gify.

    $
    0
    0
    Muszę przyznać, że nie jestem miłośniczką gier komputerowych, chociaż swego czasu zafascynowała mnie wirtualna podróż do Śródziemia. Ale kiedy natrafiłam na te gify (ich źródło tutaj)






    które bardzo mnie rozbawiły, zastanawiałam się co to za kreskówka w której to tak pięknie falują Thorinowi włosy, że o jego locie i przepięknym lądowaniu na lawie złota nie wspomnę. :-) I jak przypuszczam gify pochodzą z gry LEGO Hobbit, której trailer możecie zobaczyć poniżej. 


    Będę wieczorem, teraz uciekam do fryzjera. :-)
    Viewing all 1083 articles
    Browse latest View live