Luthien leżała pośrodku pachnącej, wysokiej kępy trawy, patrząc na stokrotki, które trzymała w dłoniach. Słońce ogrzewało ją przyjemnie, przedzierając się przez gęste korony drzew. Było jej cudownie, czuła ruchy swojego dziecka, te niespokojne kopnięcia w brzuch, i uśmiechała się, odprężona.
- Jestem z tobą – mówiła, gładząc swój zaokrąglony brzuch – Zawsze będę. Tatuś też chciałby być tu z tobą, ale poszedł odzyskać nasz dom. Kiedyś ci o tym opowie… Usiądziesz z nim przed kominkiem, tata weźmie cię na kolana, przytuli i opowie o swoich przodkach, o smoku, i o tym, jak go pokonał i odebrał to, co kiedyś mu zabrano. Tata dba o nas jak nikt inny na świecie, robi to dla nas, wiesz? Tęskni za nami. Nie opowiadałam ci jeszcze o tym, ale twój tatuś jest najwspanialszym krasnoludem na świecie, wielkim, dostojnym królem, który kocha wszystkich swoich poddanych i za każdego oddałby życie, tak samo jak za nas. Jest niesamowity. Zobaczysz, kiedy przyjdziesz na ten świat, pokochasz go od razu tak samo mocno, jak ja. Nie da się go nie kochać… Obiecuję ci, że niedługo tatuś po nas wróci i wszystko będzie dobrze.
Bardzo chciała wierzyć w to, co mówiła do swego dziecka, choć jej serce przepełniał strach. Im dłużej była daleko od Thorina, tym mocniej bała się o niego. Miała nadzieję, że Legolas i Tauriel już uwolnili krasnoludów i hobbita z lochów Thranduila i maszerują teraz na Samotną Górę. Czuła, że powinna z nim być, ale nie mogła w tej chwili nic zrobić. Czekała cierpliwie, i wciąż marzyła o tej chwili, kiedy wreszcie go spotka…
***
4 konie galopem pędziły w stronę światła, opuszczając mroki ruin Dol Guldur. Nie zatrzymywały się jeszcze przez długi czas, aż poczuły, że czarna moc się ich nie ima, że rozpływa się i znowu czują świeże powietrze. Zatrzymały się dopiero po wschodniej granicy Mrocznej Puszczy, za rozkazem Galadrieli. Królowa elfów podeszła do wierzchowca, na którym Radagast podtrzymywał wycieńczonego Gandalfa, i wspólnymi siłami ułożyli go na miękkiej trawie. Żył, ale był na skraju wyczerpania, osłabiony przede wszystkim potężną, czarną magią. Radagast nachylił się nad nim i mamrotał niezrozumiałe zaklęcia, po których Gandalf otworzył oczy.
- Witaj przyjacielu – Celeborn chwycił jego dłoń i pomógł mu usiąść – Nawet nie wiesz, jaka to dla nas radość, widzieć cię całego.
- Co z Sauronem? – dopytywał nerwowo, ledwo łapiąc oddech.
- Odszedł w cień – uśmiechnął się Elrond – Przypomniał sobie moc królowej Galadrieli. Co prawda nie mamy pewności, czy kiedyś jeszcze nie odrodzi się… Ale na razie unicestwiliśmy go, myślę że na długi czas.
- Los Saurona zależy od Jedynego Pierścienia, a ten, choć nie wiadomo gdzie, nadal istnieje. Jedyną szansą na zniszczenie zła jest zniszczenie Pierścienia w Górze Przeznaczenia – mówiła cichym głosem Galadriela – Ale nie zajmujmy się teraz tym, ważne że jesteś z nami. Mithrandirze, udamy się teraz do Thranduila. Stało się coś złego, i musimy interweniować. Pomóc Thorinowi…
- Co z nim!?
- Został pojmany przez Legolasa, syna Thranduila, i wtrącony do lochu – opowiadał Elrond – Kiedy ten zrozumiał swój błąd, było już za późno. Nasz krasnoludzki przyjaciel nie potrafi utrzymać języka za zębami, stąd spotkały go kilkakrotne tortury. Legolas i jego przyjaciółka, Tauriel, przybyli do nas po pomoc, obiecaliśmy że pójdziemy do Thranduila, lecz oni musieli wrócić tam i narażając się, uwolnić krasnoludy i małego hobbita. Sądzę że są już w drodze, tak więc my musimy wypełnić naszą część misji. Gandalfie, wszystko zmierza ku dobremu.
- A co z Luthien? – czarodziej poderwał się z miejsca – Miała być u ciebie!
- Jest w Lorien pod opieką mej wnuczki, Arweny – uspokoiła go Galadriela – Mithrandirze, Luthien jest w ciąży. Nosi pod sercem potomka Durina…
- To… To naprawdę… Nie może być! – Gandalf uśmiechnął się triumfalnie – Wiedziałem, co robię! Thorin o tym wie?
- Nie, i może lepiej żeby powiedziała mu dopiero po wszystkim, osobiście…
- A jeśli nie zdąży!?
Zapanowała cisza. Wszyscy patrzyli na siebie, zdając sobie sprawę że tak naprawdę misja Thorina może zakończyć się niepowodzeniem, ale nie chcieli dopuszczać tego do siebie.
- Zdąży – uciął temat Celeborn – Zadbamy o to. Gandalfie, pomożemy krasnoludom tak bardzo, jak będzie to konieczne. A na razie zajmijmy się naszym niepokornym Thranduilem.
***
Wędrowcy dotarli po krótkim czasie do Miasta na Jeziorze, zwanego inaczej Esgaroth. Nie mieli problemu z wejściem, ponieważ był z nimi syn władcy Leśnego Królestwa – w innym przypadku obecność trzynastu krasnoludów z hobbitem byłaby bardzo dziwna i raczej niezbyt mile widziana. Legolas jednak zapewnił im spokojne przejście i zakwaterowanie w mieście. Po całym Esgaroth od razu rozniosły się plotki o przybyciu niespotykanych gości; szeptano, że jest wśród nich wnuk danego króla spod Góry. Od razu przypomniano sobie o dawnych przepowiedniach.
- Słyszeliście? – mówiono – Powrócił władca srebrnych źródeł! Przepowiednia się spełnia!
- Jaka przepowiednia? – zdziwił się młody, ponury jegomość. Ludzie dookoła patrzyli na niego ze zdumieniem i rozbawieniem.
- Och Bardzie, jakiś ty głupi… Podziemny król nad króle, Pan wydrążonych skał i władca srebrnych źródeł odbierze to, co miał – wyrecytował jeden ze staruszków, a po chwili resztę dopowiedział drugi:
- Korona błyśnie złotem, w stu harfach zabrzmi dzwon - a w górskich grotach echo powtórzy dawny ton. W pas się pokłonią lasy, i źdźbła zielonych traw, a złoto i diamenty popłyną rzeką wpław.
- Tak, już pamiętam – szepnął Bard - Zaszemrzą pieśń strumienie, zaszumi las i bór - i radość zapanuje, gdy zjawi się Król Gór. Już pamiętam… Ale mówiono też gorsze rzeczy! Kiedy wejdą do Góry i zbudzą smoka… Miasto spłonie!
- Nie pleć bzdur! Dość mamy twojego pesymizmu i czarnowidztwa!
- Ale to niebezpieczne… Niebezpieczne!
Ludzie przestali go słuchać, aż w końcu zrezygnowany, udał się do domu. Tymczasem krasnoludy wraz z hobbitem rozgościli się w domu, który został im udostępniony. Thorin uważnie rozglądał się dookoła siebie.
- Do Dnia Durina niewiele czasu… Zostaniemy tu dwa dni, nabierzemy sił i ruszamy – zarządził, zdejmując płaszcz – Legolasie, dziękuję ci. Możecie wracać do domu…
- Nie mam gdzie wracać – uśmiechnął się ponuro elf – Ojciec zabiłby nas od razu. Chyba że… Elrond i reszta dotarli już do niego.
- Zostaniemy z wami aż do waszego wymarszu – dodała Tauriel – A wtedy zobaczymy, co dalej.
- Jeszcze raz wam dziękuję. Bilbo… Bilbo co robisz przy tym oknie?
Hobbit stał przy oknie wręcz przyklejony do szyby, i patrzył na coś z niedowierzaniem. Kręcił głową i zacisnął zęby, jakby był zły.
- Kto? – zapytał Balin.
- Co robi tu ta smarkula!?
- Bilbo, o kim mówisz?
Hobbit z wściekłością odkleił się od szyby i otworzył z rozmachem drzwi. Podparł się rękoma pod boki i krzyknął donośnie:
- Esmeraldo! Esmeraldo Tuk!!!
Niska, drobna postać odwróciła się i pisnęła z radości. Momentalnie zerwała się z miejsce i podbiegła z ogromnym rozpędem do Bilba, rzuciła mu się na szyję tak mocno, że wpadła wraz z nim do domu i wylądowali na podłodze.
- Bilbo, kochany mój, znalazłam cię! – krzyczała, obcałowując policzki hobbita – Tyle czasu!
- Stop! Esmeraldo Tuk, wstań ze mnie! Dwalinie, nie gap się tylko zdejmij ze mnie to babsko!
- Ja tam nie będę przeszkadzał twojej… narzeczonej? – parsknął śmiechem krasnolud.
- To żadna narzeczona! – wrzasnął Baggins – To moja rozwydrzona, smarkata kuzynka, Esmeralda Tuk! Zdejmijcie ją ze mnie!!!
Kili z Dwalinem chwycili Esmeraldę za ręce i podnieśli ją. Dziewczę odwdzięczyło się promiennym uśmiechem i grzecznym dygnięciem. Bilbo wstał z podłogi, otrzepał się i ze złością spojrzał na krewniaczkę.
- A teraz wytłumaczysz się, droga panno, zanim ten pan użyje swojego młota bojowego, skąd się tu wzięłaś i dlaczego nie pilnujesz mojej norki, jak obiecałaś!!!
- Bilbo, drogi kuzynie! – Esmeralda nie dostrzegała, bądź nie chciała dostrzec złości Bagginsa – Tak się cieszę, że cię znowu widzę!
- Esmeraldo Tuk!!!
- Dobrze dobrze, już mówię… Tęskniłam za tobą, i pragnęłam wyruszyć za tobą w świat, przeżyć przygodę!
- Zaraz, moment!!! KTO opiekuje się teraz moją norką!? – zatrwożył się hobbit. Esmeralda zaśmiała się cicho.
- Zainteresowana tym była stara Lobelia Sackville-Baggins…
- Spokojnie, daj mi dokończyć! Poprosiłam o to Rosie Brandybuck.
- Od kiedy nie ma cię w domu, podła smarkulo?!
- Bo ja wiem… Od dwóch miesięcy.
- Jesteś… Jesteś nieodpowiedzialna!!! Wyruszyłaś SAMA w podróż przez CAŁE Śródziemie… Jesteś głupia, krnąbrna i nieodpowiedzialna!!!
- To samo mówiłem kiedyś o Luthien – westchnął Thorin, zerkając na Filiego, który jak zauroczony wpatrywał się w kuzynkę Bilba.
- Jak tu dotarłaś!? – kontynuował wzburzony hobbit – Nie uwierzę, że dotarłaś tu na własnych stopach!
- Nie, kuzynie, jestem sprytniejsza niż sądzisz – uśmiechnęła się pod nosem Esmeralda – Nieopodal gospody pod Rozbrykanym Kucykiem spotkałam grupę ludzi wędrujących do Dunlandu, zabrałam się z nimi, zabawiłam tam jakiś czas, potem pojechałam z innymi do Rohanu, bardzo przyjemne miejsce, ale byłam tam krótko, bo ludzie z którymi wędrowałam, spieszyli się do Gondoru. A z Gondoru wprost do Esgaroth. I tak mi się tu spodobało, że postanowiłam zostać i zaczekać na ciebie. Nie patrz tak na mnie, przecież wiedziałam jako jedyna osoba że zmierzasz do Samotnej Góry, więc i Miasto na Jeziorze zapewne albo miniesz, albo do niego zawitasz. I oto jesteś, z grupką krasnoludów i elfami, w życiu się tak dobrze nie bawiłam!
- Tak… Droga panno Tuk, jestem Thorin Dębowa Tarcza – z nieskrywanym rozbawieniem przedstawił się przywódca – I też muszę przyznać, że całkiem nieźle się dziś bawię.
- To pan jest królem! Wasza wysokość, jestem oszołomiona twoją… No, w każdym razie, wszystkim jestem oszołomiona. Jest pan najprawdziwszym królem!
- Jeszcze nie królem i… może nie „pan”, droga panno Tuk.
- Och, nigdy nie przechodziłam na „ty” z monarchą! Miło mi, jestem Esmeralda. A twoi przyjaciele?
- To Legolas, syn króla Thranduila, i Tauriel, oboje z Leśnego Królestwa, nasi przyjaciele – z uśmiechem przedstawiał wszystkich Thorin – Za tobą stoi najlepszy kucharz Śródziemia, Bombur, i jego brat Bofur. Dalej jest Bifur, Dori, Nori i ich młodszy brat Ori, obok nasz naczelny lekarz, Oin, i nasz skarbnik Gloin. Dwalin, Balin, ten przyklejony do Tauriel młodzieniec to mój młodszy siostrzeniec, Kili, a tu jest starszy, Fili.
Esmeralda obróciła się w stronę Filiego i oniemiała. Dość wysoki jak na krasnoluda, niesamowicie przystojny blondyn, który teraz stał jak wryty, wpatrzony w Tukównę. Teraz dopiero na spokojnie i uważnie mógł ocenić jej wygląd: była drobna i niska, jej okrągłą, rumianą buzię okalały złote, gęste loczki. Miała duże, niebieskie oczy i wydatne usta. Była po prostu piękna. Zupełnie niepodobna do marudnego hobbita, który zapewne najchętniej dałby jej porządne lanie, jako starszy kuzyn, za nieposłuszność i bezmyślne opuszczanie wygodnego domu. Ale ta dziewczyna była odważna, dzielna, a przy tym żywa i wesoła, zrobiła na Filim ogromne wrażenie.
Młody krasnolud podszedł do niej i ujął delikatnie jej rękę.
Młody krasnolud podszedł do niej i ujął delikatnie jej rękę.
- Fili, do usług – powiedział, całując jej dłoń – Witamy, panno Tuk.
- Ojejku, najprawdziwszy krasnoludzki książę…
- Ja też jestem księciem, ja też! – krzyknął Kili, ale nikt go nie słuchał.
- Może panienka zjadłaby z nami? Dopiero przybyliśmy, Bombur właśnie miał przyrządzać kolację… Prawda? – Fili zwrócił się do grubego przyjaciela, który przytaknął i od razu zabrał się za gotowanie.
- Dość tego – rozzłościł się Bilbo – Smarkulo! Zawsze wiedziałem, że Tukowie to kłopoty, ale ty przekraczasz wszelkie granice!
- Ośmielę się przypomnieć, że również jesteś Tukiem – roześmiał się głośno Thorin – Bilbo, daj dziewczynie spokój, jak chodziło o Luthien, broniłeś jej zawsze i wszędzie, a własnej kuzynki czepiasz się jak rzep psiego ogona!
- Bo to smarkula! Bo Esmeralda to kłopoty! – miotał się Baggins – Bo…
- Bilbo, wędrowałam tyle czasu, żeby cię odnaleźć – dziewczynie udało się oderwać wzrok od Filiego i zwróciła się do kuzyna – Doceń to. Zawsze pragnęłam przygód, ale nikt mnie nie rozumiał. Myślałam, że chociaż ty…
- Ja po prostu oszaleję… Czy w tym zimnym, podłym mieście jest choć odrobina piwa!?
- Nori, Bofur, idźcie i zadbajcie o dobry trunek dla naszego przyjaciela – rozkazał Thorin – Kili… Kili nie uwieszaj się na Tauriel! Kili, to wątła kobieta, a ty przecież swoje ważysz!
- Jakoś jej to nie przeszkadza!
- Bo zatykasz mi usta i nie dajesz dojść do słowa! – roześmiała się elfka, odsuwając od siebie ukochanego.
- Pamiętaj, że pilnuję jej jak oka w głowie – zagroził Legolas.
- Wielkie rzeczy, zmiotę cię z tej ziemi jednym ruchem!
- Chłopcy, uspokójcie się… - westchnęła Tauriel i rozejrzała się dookoła – A gdzie jest Esmeralda?
Nim ktokolwiek zdążył to zauważyć, hobbitka wraz z Filim usiedli w kącie i rozmawiali o czymś zawzięcie, wpatrzeni w siebie. Thorin spojrzał z rozrzewnieniem na siostrzeńca… Wyglądało na to, że pisklęta wyfruwają mu z gniazda. Najpierw Kili zakochał się w elfce, co Thorin przełknął z ogromnym trudem, a teraz Fili zauroczył się kuzynką Bilba! Cieszył się ich szczęściem, jak każdy dobry ojciec, ale w głębi serca czuł smutek, że jego mali chłopcy wyrośli i już nie będą przychodzić do niego z problemami, żalami czy radościami. Przecież nie był w stanie zatrzymać ich przy sobie przez całe życie… A teraz dotarło do niego, że właściwie tego chciał. Tak naprawdę miał cichą nadzieję, że zasiądzie na tronie Ereboru, mając po obu stronach swoich ukochanych synów, którzy do końca jego dni będą wiernie przy nim trwać, i nigdy nic ich nie rozdzieli… No tak, ale przecież wszystko zaczęło się zmieniać w momencie, kiedy do jego świata wkroczyła Luthien. To ona pierwsza sprawiła, że zakończył się ten wspaniały etap, gdzie nic nie było w stanie rozdzielić tej wielkiej trójcy, trzech potomków Durina… Ale równocześnie zaczął się inny etap, równie cudowny. A to, że Kili i Fili znaleźli swoje drugie połowy, było naturalną konsekwencją tego, że i Thorin odnalazł swoje szczęście. Może gdyby nie Luthien, dalej byliby tylko oni, król i dwóch książąt… Ale przecież jej pojawienie się było dla niego największym błogosławieństwem, jakie mogło go spotkać w tym akurat momencie życia. I miał nadzieję, że tym samym będą Tauriel i Esmeralda dla Kiliego i Filiego…
***
Thranduil z wściekłością miotał się po swej komnacie. Teraz był pewien, że własny syn oszukał go, a on sam dał się podejść jak małe dziecko. Jak mógł mu uwierzyć! Jemu i tej strażniczce… Był naprawdę niesamowicie wściekły, i głośno dawał temu wyraz.
- Zdrajca! Przeklęty zdrajca, wyhodowany na własnym łonie! – krzyczał – I ta przeklęta Tauriel, przeciwstawili mi się, a ja takich rzeczy nie wybaczam… Zemszczę się, Legolasie!!!
- Mój panie – wetknął do środka głowę jeden ze strażników – Masz gości…
- Nie ma mnie! Nie przyjmuję nikogo! – wrzeszczał Thranduil – Zamknąć całe królestwo, podwoić straże, nie wpuszczać NIKOGO!!!
- Nas wpuścisz.
Król obrócił się momentalnie i ujrzał w drzwiach Galadrielę, a tuż za nią Celeborna i Elronda. Na samym końcu pochodu szli Gandalf i Radagast. Thranduil nie spodziewał się tak osobliwej delegacji, i zupełnie nie rozumiał, po co zjawili się w jego pałacu właśnie w tej chwili…
- Pani Galadrielo – powiedział z szacunkiem, ale i ze zdziwieniem, kłaniając się – Czemu zawdzięczam wizytę tak szacownych gości?
- Gdzie Thorin!? – huknął groźnie Gandalf. Thranduil spojrzał na niego z nieskrywaną złością.
- A co ciebie to obchodzi?
- Odpowiedz, kiedy pyta cię nasz przyjaciel – upomniał go Elrond.
- A od kiedy to ty mi rozkazujesz!?
- Zabrnąłeś za daleko, Thranduilu – oznajmił poważnym tonem Celeborn – Siejesz zło, nie różnisz się niczym od orków i goblinów, stajesz się podobny do Azoga Plugawego…
- A cóż to… Przybywacie do mojego królestwa, by mnie obrażać? Ubliżać mi? Straż!!!
Nic jednak nie wskórał, bo Radagast dwoma stuknięciami swego kostura zamknął wszystkie możliwe wejścia i, używając magicznych mocy, pchnął elfa na ścianę i przytrzymał go przy niej chwilę, po czym puścił, pozwalając by upadł na podłogę.
- Wzywasz straż do władcy sąsiedniego królestwa? Stałeś się podłym, egoistycznym wyrzutkiem, Thranduilu. Chciałeś potraktować mego męża tak, jak potraktowałeś Thorina… Jak można tak niegodnie potraktować króla, czyimkolwiek królem by był, powinieneś okazać szacunek! – ostro zareagowała na zachowanie Thranduila Galadriela – Nie myśl, że możesz teraz nas zamknąć, bo czegokolwiek byś nie zrobił lub nie rozkazał twoim strażom, nie ośmielą się uczynić niczego przeciwko dwójce potężnych czarodziejów i nam, władcom Lorien i Rivendell. Pogódź się z tym, Thranduilu, twoja tyrania się kończy.
- Nigdy nie pozwolę wam panoszyć się w MOIM pałacu!!!
- A ja nie pozwolę panoszyć ci się w Śródziemiu i niszczyć wszystkiego, co dobre! – Elrond w złości podszedł do Thranduila i chwycił go mocno za szaty – Unieszczęśliwiłeś własnego syna, co z ciebie za ojciec… Bo królem jesteś ŻADNYM! Nie potrafisz rządzić, ale najbardziej boli to, że twój syn wstydzi się i boi własnego ojca!
- Nie wspominaj o nim… Jest zdrajcą!
- Jest uczciwym, dobrym, młodym chłopcem, sprawiedliwym. Myślisz, że nie dostrzega niegodziwości, których się dopuszczasz? – Galadriela odsunęła zdenerwowanego Elronda i stanęła naprzeciwko Thranduila, patrząc na niego tak przenikliwie, że ledwo mógł znieść to spojrzenie – Tak, wypuścił Thorina i jego przyjaciół, i zrobił to z naszego polecenia. Bo właściwie nikt nie wie, dlaczego ich uwięziłeś… Dlaczego aż tak nienawidzisz Thorina? Nigdy nic ci nie zrobił… Odpowiedz mi, dlaczego?
Dumny elf kulił się pod spojrzeniem Galadrieli, czując coraz większą presję z ich strony. Zatrząsł się ze złości i rzucił swoją koroną o podłogę.
- Ten krasnoludzki śmieć nigdy nie powinien być królem – warknął – Tak jak jego ojciec i dziadek. Chciwi, pazerni i egoistyczni…
- Tak samo jak ty, Thranduilu – odparł Celeborn – Jesteś taki sam, a nawet gorszy. Kiedy Thror wyrządził ci krzywdę? A kiedy zrobił to Thorin?
- To TY odmówiłeś im pomocy – dodał nerwowo Gandalf – Nie kto inny, jak wielki władca Leśnego Królestwa, który odwrócił się plecami do bezdomnych, głodujących, przegonionych z własnego domu smoczym ogniem sojuszników! Prosił cię o pomoc w obliczu tragedii, a ty…
- Miałem narażać swoich ludzi, by te brudne krasnoludy miały gdzie mieszkać!?
- Moi drodzy, pozwólcie zaproponować – odezwał się milczący dotąd Radagast – Widzę, że nie ma sensu rozmawiać z Thranduilem, więc może… Zostawmy go zamkniętego w jednym z jego lochów z moimi królikami o ostrych ząbkach i wielkich serduszkach… A wtedy udamy się pomóc krasnoludom.
- Nie uda wam się to! Moi ludzie nie pozwolą zrobić mi krzywdy! Pożałujecie!
- Twoi ludzie, Thranduilu, zrobią wszystko, co JA każę – powiedziała pewnie Galadriela – Twoje słowo przeciw mojemu, naprawdę, nie próbowałabym na twoim miejscu…
- Czego więc chcecie!?
- Uratować cię, zanim będzie za późno, i staniesz się plugawy niczym blady ork. Zanim stoczysz się w otchłań zła i podłości… Zrozum, że jesteśmy tu dla twojego dobra! Nie jesteś już tym Thranduilem, którym byłeś kiedyś – łagodniej już mówiła królowa elfów – Nie tym, który pojawił się na tym świecie i przyjaźnił się z każdym motylem, z każdym kwiatem, który rósł w ogrodzie jego rodziców… Nie tym samym, który poznał Niennę na łące, w której się zakochał i którą kochał tak mocno… Pamiętasz? Byłeś jeszcze młodym elfem, kiedy przyjechałeś do Lothlorien i poznałeś Niennę, którą jej matka zostawiła w naszym królestwie na wychowanie. Nie przeszkadzało ci, że nie była księżniczką, a zwykłą, prostą elfką, choć nadzwyczaj piękną. Pokochałeś Niennę od pierwszego spojrzenia, ona ciebie również. Pamiętasz, jak przyszedłeś prosić mnie i Celeborna o błogosławieństwo, o to by mogła zostać twoją żoną? Byłeś tak szczęśliwy i tak dobry. Co cię zmieniło… Miałeś wszystko. Tron po swoim ojcu, wiernych poddanych, piękną, kochającą żonę i ślicznego synka. Co cię zmieniło, Thranduilu!?
Jasnowłosy elf patrzył na Galadrielę z przerażeniem. Właśnie zajrzała na samo dno jego duszy, przywołała bolesne wspomnienia. Wyciągnęła z zakamarków jego zamrożonego serca to, co gnębiło go od długich lat…
- Nienna… - szepnął cicho, osuwając się na podłogę – Kiedy odeszła… Zabrała ze sobą moje serce. Zabrała je, bo oddałem je całe. Dlaczego ode mnie odeszła…
- Mój drogi, wiesz że nie zniosła presji bycia królową, pragnęła być z tobą, uszczęśliwić cię, ale przerosło ją to. Nie udźwignęła tego ciężaru… Sam pozwoliłeś jej odejść za Morze.
- Ale mogłem odejść z nią! – krzyknął rozpaczliwym głosem – Zostawić królestwo Legolasowi! Przecież tak bardzo ją kochałem… Ale byłem na nią tak zły, tak zły że nie potrafi tego unieść, że nie potrafi być ze mną! Zaślepiła mnie władza i złość na nią, złość że nie potrafi kochać mnie w taki sposób, jak ja ją kochałem… Pomyślałem, że skoro ona nie może dać mi miłości, jakiej potrzebuję, zrekompensuję to sobie nieograniczoną władzą. Dlatego pozwoliłem jej odejść za Morze i… codziennie tego żałuję.
- Thranduilu… Dlaczego nie przyszedłeś do mnie z tym problemem? Dlaczego nigdy nie powiedziałeś, tylko zmieniłeś się, stałeś się jak głaz bez serca!
- Codziennie mi jej brakuje – kontynuował – I codziennie tę pustkę wypełniam inaczej. Najlepiej się czuję, kiedy kogoś zamknę, torturuję, kiedy mogę wyładować to w negatywny sposób… Stałem się takim, jakim nigdy nie chciałem być! Mój syn pewnie mną pogardza… - dodał ze strachem.
- Twój syn czeka, aż się zrehabilitujesz – powiedział Celeborn, podchodząc do Thranduila – Jeszcze możesz wszystko naprawić, zmazać wszystkie złe uczynki dobrymi.
- Tak… Tak, masz rację! Zrobię jeden, ogromny dobry uczynek. Odpłynę za Morze, usunę się z tego świata, choćby jutro… Wyjdę na spotkanie mojej ukochanej, jestem pewien, że Nienna na mnie czeka…
- Posłuchaj, Thranduilu, mówiąc o rehabilitacji, myślimy o prawdziwym odkupieniu twoich win wobec krasnoludów – wyjaśnił Elrond, po czym poparł go Gandalf:
- Pomożesz Thorinowi odzyskać jego dom. Pomożesz mu, przeprosisz go i…
- On mnie zabije! Za wszystko, co mu zrobiłem… Ale może to i dobrze, nie zasłużyłem na nic innego…
- Nie, Thranduilu, Nienna czeka na ciebie, nie możesz umrzeć. A Thorin… Thorin jest mądrym krasnoludem, zrozumie I wybaczy ci. Znam go dobrze. Proszę, weź się w garść, pokaż że jesteś honorowy! Pokaż, że jest w tobie jeszcze cząstka dobra, którą możesz wykorzystać… Jeśli nie dla siebie, zrób to dla Nienny!
- Tak… Tak, dla Nienny – szeptał nerwowo elf – Tak zrobię. Pomogę Thorinowi, pomogę mu, pomogę… Ale po wszystkim oddam Legolasowi we władanie moje królestwo i odpłynę za Morze.
Wszyscy zebrani popatrzyli na skulonego, żałośnie wyglądającego Thranduila. W końcu się udało…
- Wiedziałem, że zmądrzejesz – przerwał chwilę ciszy Gandalf, pomagając mu wstać – Jesteś nam teraz bardzo, bardzo potrzebny…
- Jestem pewien, że wraz z twoją przemianą, odmieni się ten piękny niegdyś, zielony las – westchnął Radagast – Znowu wróci tu życie, szczególnie że przepędziliśmy zło z fortecy Dol Guldur. Możemy przywrócić harmonię w Śródziemiu, sprawić by ten świat znowu żył w zgodzie i pokoju… Ty jesteś jednym z najważniejszych elementów tej układanki, Thranduilu. Ty i Thorin. Pomóż nam zmienić bieg wydarzeń…
- Tak, pomogę – powiedział elf, prostując się i dumnie patrząc przed siebie – Choć będzie to ostatnia rzecz, jaką zrobię na tym świecie. Pomogę.
***
Po spokojnie spędzonej nocy Thorin obudził się dość szybko. Wszyscy jeszcze spali, a krasnolud z rozczuleniem patrzył na Kiliego, wtulonego w Tauriel jak małe, bezbronne dziecko. W drugim kącie Fili leżał tuż obok Esmeraldy, tylko nieśmiało trzymając ją za rękę. Thorin uśmiechnął się; jego mali chłopcy dorośli w błyskawicznym tempie. Postanowił wyjść na krótką przechadzkę. Dopiero świtało, więc miasto było ciche, nikt nie wychylił jeszcze nosa na zewnątrz. Korzystając z ciszy i napawając się wszechobecnym spokojem, Thorin udał się na drugi kraniec miasta, skąd był najlepszy punkt widokowy na północ. Wszystko spowijała mgła, lecz nagle rozstąpiła się, pozwalając pierwszym, leniwym promieniom słońca przedrzeć się i otulić zmęczoną długą wędrówką i wszystkimi cierpieniami twarz krasnoluda. Zamknął oczy i chłonął ciepło, i ten rześki, świeży zapach powietrza, kiedy nagle coś kazało mu otworzyć powieki.
Zrobił to i ujrzał wysoki, dumny szczyt, górujący nad wszystkim. Z niedowierzeniem zrobił kilka kroków do przodu i dotknął dłonią swej piersi. Serce biło mu jak oszalałe, a w oku zakręciła się nieproszona łza. - Erebor – szepnął, nie odrywając wzroku od góry – Mój dom…
-------
Notka: Autorem opowiadania jest Kate. Opowieść oparta jest na postaciach z filmu „Hobbit: Niezwykła podróż” i nie ma na celu naruszenia praw autorskich. Do zilustrowania opowiadania użyto screenów i przyciętych screenów Kate z filmów „Hobbit: Niezwykła podróż”, „ Hobbit: Pustkowie Samuga” i „Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia”.