Quantcast
Channel: zRYSIOwana ja
Viewing all articles
Browse latest Browse all 1083

"Serce Góry", fanfik autorstwa Kate, część 10.

$
0
0
Poprzednia, dziewiąta część tutaj.

Gandalf wraz z hobbitem i trójką krasnoludów powoli podążali śladem Thorina. Milczeli, bo tak naprawdę ciężko było powiedzieć coś sensownego  w zaistniałej sytuacji. Jakkolwiek każdy z nich w duszy próbował za radą Beorna zrozumieć i trochę usprawiedliwić Thorina, to jednak nie było to łatwe. Najwięcej żalu do swego wujka miał Kili:
- Ufałem mu bezgranicznie, naśladowałem we wszystkim, był dla mnie wzorem! Co ja mam teraz o nim myśleć, jak mam mieć do niego szacunek?
- To jednak nasz wujek – przypomniał mu Fili – Jest dla nas jak ojciec, poświęcił nam całe życie, nie możemy się od niego odwrócić. Musiał mieć jakieś powody, nie osądzajmy go od razu. Wiesz, jaki on jest, przeżył w życiu tyle cierpień, że nam nie mieści się to nawet w głowie. Nie jest łatwą osobą, to wszystko na niego mocno wpłynęło, dlatego czasem robi rzeczy, których my nie potrafimy zrozumieć. Zauważ jednak, że większość z tych rzeczy po jakimś czasie okazywała się słuszna. Wierzę, że teraz też tak będzie.
- Święte słowa – stwierdził Balin – Thorin ochłonie i pewnie powie nam, co się stało. Nie możesz obrażać się na niego, Kili.
- Może macie rację… Ale tak mocno polubiłem Luthien! Teraz będzie tak smutno, z nią było inaczej, cały czas było radośnie, tak wiele śmiechu, którego nie było wcześniej…
- Uwierz, ty wystarczasz za cały zespół cyrkowy, Kili – roześmiał się Bilbo – Jak sobie przypomnę miny Thorina, kiedy rzucałeś aluzjami o jego związku z Luthien… A kiedy powiedziałeś do niej pierwszy raz „ciociu”…
- A pamiętacie, jak śmiał się, kiedy Luthien opowiadała nam o swoim dzieciństwie? – przypomniał sobie Fili – Albo kiedy pomagała Bomburowi zrobić dla niego jajecznicę, i ją spalili?

- Była dobrą dziewczyną, mimo pewnych braków w zakresie kulinariów…
- Czepiasz się, Bilbo. Była wspaniałą ciotką. Obiecała mi, że zrobi mi wełniany szalik, taki jaki ma Ori, tylko że dłuższy – Kili uśmiechnął się na samo wspomnienie dziewczyny.

- A po co ci wełniany szalik?
- Czasami trzeba kogoś powiesić, poddusić… Przydaje się.
- Jesteś szalony – Fili roześmiał się głośno – Nie zapomnę jak wujek kilka dni temu biegł za nią, kiedy zabrała mu Orkrista…
- Tak, przewrócił się prosto w błoto i zaczął nim rzucać we wszystkich – dokończył Balin – Był naprawdę szczęśliwy i nadzwyczaj dużo się śmiał…
- Kocha ją – odezwał się nagle Gandalf – Nie przyzna się do tego, ale pokochał ją i to pomogło mu się zmienić. Chciałbym mu pomóc, ale po raz pierwszy nie wiem jak, a on sam nawet nie pozwoliłby na to… Niestety, zamknął się teraz znowu w sobie, a Luthien jest jedyną osobą, która potrafi go otworzyć.
- W takim razie wróćmy po nią! – naiwnie zaproponował Kili.
- Już za późno. Może jednak Thorin potrzebuje samotności, zgorzknienia i przygnębienia, żeby skutecznie dokończyć misję. Mam wrażenie, że miłość do Luthien osłabiała go, dawała mu radość, ale odbierała motywację… Nie wiem, trudno mi go rozgryźć, jest jedną wielką zagadką. Nie zmienimy już biegu naszej historii, musimy pozwolić toczyć jej się własną drogą – zakończył Gandalf – Miejmy nadzieję, że Thorin miał rację, i było to dobre posunięcie…
***
Lindir, zauważywszy przez okno, że Gandalf z kompanią odjechali, wyszedł przed dom. Luthien siedziała na schodku, obracając w dłoniach spory, lśniący nóż. Czubkiem ostrza lekko przejechała po palcach, po czym z impetem wbiła nóż w ziemię tuż obok swojej stopy. Przerażony elf podbiegł do niej i złapał jej ręce.
- Moja pani… Co robisz? – zapytał z lękiem.
- Nudzę się – odparła Luthien – Co myślałeś? Że chcę się zabić?
- Szczerze mówiąc…
- Tak, mam na to ochotę. Nie mam po co żyć, opuścił mnie jedyny mężczyzna, którego kochałam. Przedtem uratował mnie z lochów goblinów, więc tak naprawdę najpierw podarował mi życie, a teraz mi je odebrał. Nie mam nikogo poza nim i jego kompanią. To była moja jedyna rodzina, jedyne osoby które kochałam. Thorin był dla mnie wszystkim. A teraz…
- Rozumiem cię doskonale. Ale pozwól mi się tobą zaopiekować…
- Jak!? – dziewczyna spojrzała na elfa z niepewnością i rezerwą.
- Wybacz, może źle to zabrzmiało – Lindir zreflektował się, choć coraz bardziej czuł, że Luthien jest wyjątkową kobietą, a przy tym niezwykle piękną – Chcę przez to powiedzieć, że w Rivendell będzie ci dobrze, nikt nie pozwoli aby stała ci się krzywda. Mój pan z radością przyjmie cię w twoje progi.
- Kocham Thorina. Rozumiesz, co to znaczy kochać?
- Tak, ale jaki to ma związek z pobytem w Rivendell…
- Jeśli ktoś mnie tknie nie w taki sposób, w jaki bym sobie życzyła, pożałuje. Jestem mu wierna i nie zamierzam szukać innego szczęścia niż to, którego zaznałam w jego ramionach.
- Ależ moja pani, to jasne… - Lindir zakłopotał się, a Luthien wstała i spojrzała na niego z wyższością:
- Mam nadzieję – powiedziała dobitnie – Kiedy wyruszamy?
***
Gandalf z przyjaciółmi dość szybko dogonił Thorina i resztę towarzyszy. Pochód był milczący, niemal jak na pogrzebie, nawet Gloin powstrzymywał się od rozmów, choć zwykle nie zamykały mu się usta. Fili, jako najbardziej dyplomatyczny prócz Balina krasnolud z całego towarzystwa, postanowił że dołączy do swego wujka na samym przedzie. Ustalili to podczas gdy podążali śladem przyjaciół; ktoś musi porozmawiać z Thorinem, a on nadaje się do tego najlepiej. Kili był zbyt lekkomyślny i zwykle mówił rzeczy, których nie powinien – był absolutnym mistrzem wpadek i niedyskrecji. Gandalf chwilowo działał Thorinowi na nerwy, krasnolud miał alergię na jego dobre rady i troskę, a Bilbo był zbyt oburzony całą sytuacją, żeby rozmawiać. Balin natomiast nie chciał pokazywać się Thorinowi na oczy, po tym jak ten wykrzyczał mu, że nie ma mówić mu, co robić. Prawdę mówiąc było mu najzwyczajniej przykro. A do Filiego Thorin miał ogromne zaufanie, młodzieniec miał do niego najlepsze podejście i bardzo mocno chciał zrozumieć jego postępowanie. Kiedy zbliżył się do wujka, ten spojrzał na niego z ukosa i odwrócił wzrok w drugą stronę.
- Wujku… Jak się czujesz?
- A wy? Jak było, pożegnaliście ją z honorami? – burknął pod nosem Thorin – Była jakaś impreza pożegnalna?
- Nie mów tak… Co cię ugryzło!? Co się stało, co? Przecież było tak dobrze…
- Nigdy nie było i nie będzie.
- Wujku!
- Co z nią? – zapytał niby od niechcenia Thorin, nie patrząc na siostrzeńca.
- Jest źle, chyba się domyślasz. Bardzo źle.
- Musiałem.
- Wiem, wierzę ci, choć nie rozumiem.
- Zrobiłbyś to samo na moim miejscu.
- Nie wiem, nigdy nie byłem i nie wiem, czy będę – zastanowił się Fili – Nigdy nie zrobiłeś rzeczy, która nie byłaby słuszna.

- Odnajdę ją, rozumiesz? – ożywił się nagle Thorin – Przysięgam, jeśli przeżyję, zrobię wszystko. Uwierz mi!
- Obiecaliśmy jej to samo. Że odnajdziemy ją po wszystkim. Kili obiecał jej nawet, że ściągnie ją do Ereboru – nieśmiało uśmiechnął się Fili, nie wiedząc czy jego wujek będzie teraz skory do żartów.
- Kili mógłby nauczyć się nieco powściągliwości, zadbaj o to. A Luthien…
- Wujku, powiedz mi tylko: dlaczego?
- Bo chcę, żeby żyła – odparł poważnie Thorin – Mogłem ją uratować i to zrobiłem. To była idealna okazja, nawet u Beorna byłaby bezpieczna, ale Durin nade mną czuwał, że zesłał akurat dziś Lindira. W Rivendell włos jej z głowy nie spadnie.
- O ile im nie ucieknie – zauważył Fili – Znasz ją. A z Lindirem bym uważał… Nie widziałeś, jak na nią patrzy.
- Nie wzbudzisz we mnie zazdrości.
- Nawet nie próbuję.
- Fili!
- Wujku, nic nie mówię…
- Co z tym przeklętym elfem!? Zabiję go, jeśli Luthien coś z nim…
- Spokojnie, żartowałem – uspokajał Fili, nawet nie wiedząc, jak bardzo się myli co do Lindira.
- Więc nie rób tego więcej, jeden Kili mi wystarczy – ponuro uśmiechnął się Thorin, po czym od razu spoważniał – Bardzo płakała?
Nie potrzebował odpowiedzi, wystarczyło że spojrzał na siostrzeńca i ujrzał jego znaczący wzrok. Zrobiło mu się strasznie ciężko na sercu. Zranił ją, ale przede wszystkim siebie, choć wiedział że zrobił to w słusznej sprawie. Kiedyś jej to wytłumaczy… Miał taką nadzieję. Cały czas jednak prześladowały go jej oczy: tak bardzo przepełnione bólem, jakby błagające o litość… Ostre jak sztylet słowa, które przeszyły jego serce. Ale miała rację, miała święte prawo go znienawidzić i mówić mu to wszystko, zresztą sam do tego dążył; chciał, żeby zmieniła do niego nastawienie, żeby łatwiej mogła znieść rozstanie. Kiedyś jej powie, dlaczego tak postąpił. Jeśli przeżyje, jeśli przetrwa, wyzna jej swoje uczucia. Wykrzyczy to przed całym światem. Nawet, gdyby miała to być ostatnia rzecz, jaką zrobi.
***
- To chyba już wszystko – Lindir przytwierdził do swego konia ostatni z pakunków podarowanych mu przez Beorna – Dziękuję ci za wszystko, przyjacielu, zobaczymy się niedługo.
- Również dziękuję ci za wizytę. Pozdrów Elronda, podziękuj mu za pamięć o mnie. Przepraszam cię, ale chciałbym zamienić jeszcze słowo z Luthien.
- Oczywiście – odparł elf, oddalając się nieco, a Beorn ujął dziewczynę pod ramię i cofnął się kilka kroków w kierunku domu.
- Rozumiem, jak jest ci przykro.
- Nic nie rozumiesz. NIC – stanowczo odparła Luthien.
- Rozmawiałem z Thorinem…
- Wiem, ustalaliście gdzie mnie „ulokować”, za moimi plecami.
- Zależy mu na tobie.
- Skąd ty to możesz wiedzieć!?
- Po prostu wiem – nerwowo odparł Beorn – Ten krasnolud cię kocha, dziewczyno, zrozum to.
- Skąd…
- Skąd, skąd, skąd. Ciągle to samo pytanie! Wiem o tym. Nawet jeśli postąpił źle, nie zrobił tego zupełnie bez powodu.
- Zaskoczyłeś mnie… Nie wiem, co powiedzieć…
- Nic nie mów, tylko ruszaj do Rivendell. I ciesz się tym, że Thorin podarował ci życie.
- Co to za życie bez niego – Luthien wzruszyła ramionami, co rozzłościło gospodarza domu:
- Jesteś jeszcze młodą, niedoświadczoną i bezmyślną małolatą! Póki co wszystko zawdzięczasz Thorinowi, to że przeżyłaś lochy goblinów, i to że teraz żyjesz!
- Wypraszam sobie! – krzyknęła oburzona dziewczyna – Nie masz prawa…
- Ty też nie masz prawa – uciął z wściekłością Beorn – W życiu nie spotkałem równie bezczelnej i niewdzięcznej baby! Nie wiem doprawdy, co ten biedny krasnolud w tobie widzi!
- Sama nie wiem, co ja w nim zobaczyłam. Przez chwilę ci uwierzyłam… Teraz widzę, że jesteś taki jak on! Jesteście siebie warci! On mnie wykorzystał, ty mnie obrażasz! Lindir, zabierz mnie stąd, proszę!
Luthien odwróciła się na pięcie i szybkim krokiem odmaszerowała w kierunku konia, przy którym stał elf. Ten pomógł jej wsiąść na grzbiet wierzchowca, i rzucił Beornowi przepraszające spojrzenie, po czym skłonił się nisko i wraz z dziewczyną opuścił jego teren. Koń Lindira był niesamowicie szybki; po kilku godzinach Luthien rozpoznała miejsce, w którym byli kilka dni temu. Nad brzegiem małej sadzawki Thorin w środku dnia, podczas krótkiego postoju, zdjął z niej sukienkę i bez słowa wziął na ręce, posadził w nagrzanej słońcem wodzie i powoli, bez pośpiechu mył jej ciało. Widząc to miejsce, Luthien przeszedł dreszcz; to najbardziej intymna chwila, jaką dzielili, wtedy czuła że nie ma między nimi żadnych granic, to było przypieczętowanie tego, że cała mu się oddaje, że pragnie jego opieki i czułości. „Tak będzie już zawsze”, szeptał jej wtedy do ucha, „Będę o ciebie dbał, moja mała dziecinko”. Uwielbiała, gdy tak do niej mówił, czuła się wtedy małą dziewczynką, a Thorin rzeczywiście potrafił zachowywać się jak ojciec – widziała to w jego stosunkach z siostrzeńcami, lecz także w tym, z jaką troską potrafił się nią opiekować. To było dość dziwne uczucie, bo łączyło ich zarówno niezwykle silne pożądanie, jak i subtelna, duchowa wręcz relacja, która kazała Thorinowi zajmować się Luthien jak córką. Choć jego dotyk w momencie, kiedy mył jej ciało w sadzawce, w ogóle nie przypominał ojcowskiego dotyku. Był drżący, emocjonalny – wręcz czuła jak jego palce pragną czegoś więcej, niż tylko mycia. Wodził mokrymi dłońmi po jej plecach, a jego elektryzujący wzrok był wbity w jej oczy nieprzerwanie, ani na moment nie spojrzał na żadną inną część jej ciała. „Co będzie, jeśli ktoś nas zobaczy?”, zapytała wtedy Luthien, a Thorin zdawał się tym w ogóle nie przejmować. „Jesteś zjawiskowa”, szeptał tylko, nie odrywając wzroku od jej zielonych oczu. Piękne chwile rozkosznej kąpieli przerwał im hałas w obozowisku – to znowu Bilbo kłócił się z Bomburem o dobór przypraw. Zupełnie jakby mieli o co, wszak jedyną przyprawą którą aktualnie mieli była sól. Thorin ocknął się wtedy i wyjął dziewczynę z wody, posadził na dużym kamieniu i delikatnymi, pojedynczymi dotknięciami kawałka materiału osuszał ją. Bez słowa celebrował tę chwilę, jakby chciał odwlec ją w nieskończoność. Z błyskiem w oku bezkarnie przyglądał się nagiemu ciału swej ukochanej, która zdawała się być tym faktem w ogóle nie zawstydzona. Naraz wziął ją w ramiona i czule pocałował, przyciskając do siebie jej biodra. „Koniec kąpieli, moja pani”, powiedział wtedy i przytulił ją z całych swoich sił… Luthien wręcz czuła teraz jego ciało przy sobie, czuła jego dotyk na samo wspomnienie tej chwili. Westchnęła głośno i odruchowo wtuliła się w plecy Lindira, który wyprostował się jak struna.
- Coś się stało, moja pani? – zapytał, przestraszony i zawstydzony. Luthien z oburzeniem odsunęła się od niego.
- Nie, a o co ci chodzi? – odburknęła.
- Przestraszyłaś się czegoś? Coś ci się przypomniało? Przybliżyłaś się do mnie, pani…
- Wydawało ci się, twój koń za bardzo buja, przypadkiem wpadłam na ciebie!
- Możemy zwolnić, pani.
- Nie! – krzyknęła Luthien, przerażona wizją spędzenia w towarzystwie Lindira więcej czasu, niż było to konieczne – Chcę się znaleźć w Rivendell tak szybko, jak to możliwe.
- Jak sobie życzysz, pani.
Luthien przewróciła oczami, wściekła. Strasznie denerwował ją ten dziwny elf. Nie dość, że przed domem Beorna rzucał w jej stronę dwuznaczne aluzje, to ciągle mówił to irytujące „pani, pani, pani…”. Stanowczo zbyt grzeczny, zbyt bojaźliwy, zbyt uległy, a nade wszystko – skandalicznie wysoki! Gładka twarz, gładkie włosy, piękny, odświętny strój… Czy on w ogóle potrafi być męski!? Przecież to totalne przeciwieństwo Thorina! Luthien stanowczo odrzucała każdy inny rodzaj męskości niż ten, który zaprezentował jej król krasnoludów. Była oburzona, że ktoś taki jak Lindir, kogo w zasadzie mogłaby pomylić z kobietą, śmiał dawać jej jakieś propozycje! Serce tak strasznie wyrywało jej się do Thorina, miała ogromną ochotę po prostu zrzucić Lindira z grzbietu konia i zawrócić, popędzić w przeciwną stronę, w stronę Samotnej Góry, i nacieszyć oczy swoim ukochanym. Tym, czasem nieokrzesanym i opryskliwym, ale niesamowicie odważnym, przerażająco wręcz władczym, cudownie niskim krasnoludem o zaciętym, smutnym spojrzeniu, z rozkosznie drapiącą brodą, włosami w nieładzie, niesfornie poplątanymi przez wiatr, w znoszonych i ubrudzonych po trudach podróży ubraniach. Lindir? „To chyba jakiś żart”, pomyślała Luthien, „Co ja tutaj robię… Z nim?!”, aż wzdrygnęła się na myśl, że elf mógł czegoś od niej chcieć. Lindir oczywiście poczuł, jak się poruszyła, ale ona zdążyła go ubiec.
- NIC się nie stało. Po prostu jest mi niedobrze.
- Moja pani, zatrzymamy się, odpoczniesz… Mogę ci jakoś pomóc?
- Po prostu nie zwracaj na mnie uwagi, błagam.
Lindir, chcąc nie chcąc, przestał się odzywać i w końcu Luthien odetchnęła. Pragnęła jak najszybciej znaleźć się u Elronda i odizolować się od natrętnego jej zdaniem Lindira…
***
Kompania krasnoludów dość szybko dotarła na kucach Beorna do Mrocznej Puszczy. Milczący i zestresowani całym tym dniem, mieli ochotę po prostu położyć się spać i odetchnąć. Był już wieczór. Mimo, że następnego poranka od razu mieli wkroczyć na tajemniczą ścieżkę, nie odesłali kucyków od razu, dla wszelkiej pewności. Nigdy nie wiadomo, czy tuż przed wejściem do lasu nie zjawiłaby się banda orków, przed którymi musieliby jak najszybciej uciekać – woleli więc profilaktycznie zostawić kuce do rana. Atmosfera nieco się rozluźniła, kiedy Thorin odszedł na ubocze. W końcu mogli porozmawiać i wymienić się opiniami na temat tego, co zaszło. Fili i Balin z troską spoglądali na Thorina, który jakby zrezygnowany podsunął kolana pod brodę i siedział skulony pod drzewem.
- Źle z nim – zauważył siostrzeniec Thorina – Zupełnie nie wiem, jak mu pomóc.
- Myślisz, że ktokolwiek z nas wie… Widać, że żałuje tego co zrobił.
- Więc po co to zrobił, Balinie? Mogliśmy chronić Luthien razem, nie przeszkadzałaby nam w niczym! Dotąd tylko pomagała.
- Ja to wiem, ty to wiesz… Nie mogliśmy nic zrobić.
- Nie roztrząsajmy tego – powiedział Gandalf, wkraczając między nich – Thorin musi sam to przemyśleć.
- Ale nie możemy go tak zostawić! – zaprotestował Fili – Przecież on cierpi, zranił sam siebie ale sam tego nie przetrzyma…
- To co według ciebie powinniśmy zrobić?
- Nie wiem, porozmawiać, pocieszyć…
- Jesteś dobrym chłopcem, Fili, i bardzo jestem z ciebie dumny – westchnął czarodziej – Ale nie wiem czy to cokolwiek da.
- Więc zostawimy go tak po prostu, żeby poczuł się osamotniony, opuszczony przez nas wszystkich? Czy to według ciebie zadziała?
- Poczekajcie – wtrącił się Bilbo, któremu wciąż w głowie kołatały się ostatnie słowa Luthien – Ja z nim porozmawiam.
- Ty? Z całym szacunkiem, drogi druhu, ale nieźle zalazłeś dziś Thorinowi za skórę – Balin pokręcił z dezaprobatą głową – Podważyłeś jego autorytet.
- A on moje zaufanie, zresztą nie uważam żebym zrobił coś nie ma miejscu. Miałem rację, nieprawda?
Baggins popatrzył po twarzach przyjaciół, szukając potwierdzenia. Gandalf uśmiechnął się ironicznie.
- Równie dobrze mógłby pójść tam Kili – stwierdził – I pociągnąć niedokończony temat malinek.
- Ja nie mam sobie nic do zarzucenia. To on zranił Luthien, ja powiedziałem tylko co o tym myślę, i nie porównuj mnie do Kiliego! Poza tym… Mam mu coś do przekazania. Wiadomość od niej.
Powiedziawszy to, Bilbo odwrócił się i żwawym krokiem pomaszerował w stronę Thorina. Ten zdawał się nie zauważyć tego, że nie jest sam. Pustym wzrokiem wpatrywał się przed siebie, a pojedyncze liście z drzewa spadały na jego głowę. W myślach była tylko ona, jej pełne wyrzutu słowa, ból w jej oczach, jej zranione uczucia, i ta nieznośna tęsknota i pretensje do samego siebie. Wyrzucał sobie teraz, dlaczego jej nie zabrał, dlaczego nie potrafił zaryzykować, skoro ona chciała zginąć u jego boku, powinien jej na to pozwolić. Przynajmniej sam umarłby w obronie jedynej osoby na świecie, którą kochał prawdziwie. Szkoda, że dopiero teraz to do niego dotarło…
- Smutny, zły, zmęczony, załamany? – zapytał Bilbo, przysiadając się do Thorina. Ten zerknął na niego z ukosa.
- Obchodzi cię to?
- Nawet nie wiesz, jak bardzo – hobbit oparł się o drzewo, wyciągając nogi przed siebie.
- Mówiłeś, że…
- Mam gdzieś twój autorytet i królewski majestat, ale mimo wszystko nadal gdzieś tam w środku jesteś istotą która powinna mieć uczucia i potrzebuje wsparcia – z lekką ironią odparł Bilbo – Więc jak będzie, porozmawiamy?
- Posłuchaj, chyba nie mamy o czym, więc proszę zostaw mnie samego.
- Ona cię kocha – hobbit spojrzał przed siebie i spoważniał – Powiedziała mi to. Jej ostatnie słowa to była prośba, żebym przekazał ci wiadomość…
- Co powiedziała!? – Thorin ożywił się nagle i z wyczekiwaniem wpatrywał się w przyjaciela.
- Chce, żebyś czuł jej miłość, mimo że nie ma jej przy tobie, choć jest pewna że ją znienawidziłeś. Powiedziała też, że będziesz jedynym mężczyzną w jej życiu, i nigdy nie spojrzy na nikogo innego.
Thorin patrzył na niego z niedowierzaniem. Usta drżały mu, ale nie mógł nic powiedzieć. Bilbo zauważył poruszenie, jakie wywołały jego słowa; zdziwił się, bo nie sądził że Thorin naprawdę przejmuje się uczuciami Luthien, był przekonany że naprawdę przestało mu na niej zależeć. A teraz widział, że słowa, które dziewczyna prosiła aby mu przekazać, bardzo dotknęły krasnoluda.
- Ty płaczesz…? – zdziwił się, widząc jak jego oczy błyszczą wilgocią.
- Bilbo, powiedz mi wszystko, co mówiła Luthien – Thorin zignorował jego pytanie – Proszę cię, co mówiła, jak się zachowywała?
- Była załamana, choć próbowała być silna. Wspominała twoje słowa, to że kazałeś jej być silną, kiedy nie ma ciebie obok, że tylko przy tobie może pozwolić sobie na bycie…
- Moją małą, słodką dziewczynką – szepnął Thorin – Prosiłem ją o to, by była silną kobietą, kiedy mnie nie będzie. Próbowałem ją przygotować…
- Na co? Na rozstanie? Uważasz, że istnieje dobry sposób przygotowania kobiety na rozstanie!?
- Nie. Zrobiłem to, co uważałem w tym momencie za słuszne. Nie możesz mnie za to winić, Bilbo, nie zrobiłem tego dla siebie. Zrobiłem to dla niej, żeby ją chronić…
- Mówiła to samo, że twierdziłeś, że chcesz ją chronić.
- Ja chcę po prostu, żeby żyła – Thorin podniósł głos – Nie zniósłbym, gdyby zginęła, rozumiesz?
- Co ty właściwie do niej czujesz, co? – Baggins zadał pytanie prosto z mostu, patrząc krasnoludowi w oczy, a ten zmieszał się nieco, ale czuł że nie może tego dłużej tłumić w sobie.
- Kocham ją – odparł cicho, z trudem wytrzymując spojrzenie hobbita – Tak, kocham. Nie znałem wcześniej tego uczucia, zrozumiałem czym jest dopiero przy niej. Jesteś zdziwiony, prawda? Nie spodziewałeś się, że mogę kochać, że mogę żywić do kogoś jakieś pozytywne uczucia, myślałeś że jestem zaślepiony bogactwem i żądzą zemsty. A ona w prosty sposób pokazała mi, jak kocha mnie, i nauczyłem się tego od niej, choć przez większość czasu sądziłem po prostu że pragnę jej ciała i potrzebuję jej obecności. Kiedy zrozumiałem, jak mocno ją kocham, musiałem zrobić coś, żeby nie stracić tej miłości.
- Thorinie, ale właśnie ją straciłeś! – krzyknął  Bilbo, ale krasnolud potrząsnął głową.
- Uratowałem ją. Dałem jej szansę na życie. Straciłem ją fizycznie, ale w moim sercu jest nadal, i wiem, że żyje, mam pewność że jest bezpieczna.
- To dość pokręcone…
- Myślisz, że o tym nie wiem? Że nie wolałbym mieć jej teraz przy sobie i powtarzać jej, jak bardzo ją kocham? Patrzeć w jej oczy, trzymać za rękę i czuć się przy niej po prostu dobrze i bezpiecznie? Ale prawda jest taka, że jestem coś winien moim ludziom, i nie mogłem z tego zrezygnować nawet dla jej miłości. Ale przysiągłem, że odzyskam ją, odnajdę… jeśli przeżyję.
Zamilkł, patrząc przenikliwie na niziołka, który po chwili odparł:
- Thorinie, chyba muszę cię przeprosić… Miałem o tobie jak najgorsze zdanie, kiedy widziałem jak płakała…
- Płakała!?
- A dziwi cię to? Straciła wszystko, co miała, nie ma teraz nikogo… Ty byłeś sensem jej życia.
- Wiem, i teraz żałuję że to zrobiłem, ona pragnęła zginąć przy mnie, chciała walczyć z nami, o naszą ojczyznę, była jedną z nas, moją… Bilbo, ona mogła być moją żoną!!!
Hobbit spojrzał na krasnoluda zdziwiony, nie dowierzając w deklarację, którą usłyszał. Thorin zmieszał się nieco i spuścił wzrok, ale przyjaciel przejrzał go na wylot. Zrozumiał w mig wszystko, co było między Thorinem i Luthien, i co kierowało nim podczas rozstania z nią.
- Dobrze zrobiłeś – wyznał Bilbo, czym wywołał szok u Thorina – Tak, popieram cię. Nareszcie wszystko rozumiem, nie wiem tylko dlaczego nie zwierzyłeś mi się od razu.
- Nie mam w zwyczaju się zwierzać – burknął krasnolud – W ogóle nie wiem, po co z tobą rozmawiam…
- Może po to, żeby dowiedzieć się, o tym co powiedziała Luthien… Że cokolwiek by się nie stało, będziesz jedynym mężczyzną w jej życiu – Bilbo uśmiechnął się lekko, obserwując bacznie reakcję Thorina, który rozpromienił się.
- Naprawdę…? Obiecała ci to, że nie będzie z nikim innym?
- Tak, prosiła, żeby ci to powiedzieć, więc mówię. Możesz być spokojny.
- Dziękuję ci… Dziękuję, przyjacielu – Thorin poderwał się i przytulił zdezorientowanego hobbita – Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że jesteś z nami. Wiem, bywam czasem nie do zniesienia, ale mam nadzieję że nie masz mi tego za złe. Nigdy tego nie powiedziałem, ale… jesteś najmocniejszym atutem, jaki mam. Jeśli zabraknie Gandalfa, mam jeszcze ciebie.
- Nie spodziewałem się – zawstydził się lekko Bilbo – Ale chyba trochę przesadzasz…
- Nigdy się nie mylę, panie Baggins. I nigdy nie przesadzam, zauważyłeś chyba że bardzo ważę słowa, które wypowiadam. A jeśli coś mówię, to tak czuję.
- Oprócz momentów, kiedy przekonujesz najpiękniejszą istotę na świecie, że wcale jej nie kochasz i nie chcesz, żeby przy tobie była – nieco złośliwie zauważył hobbit. Thorin westchnął głośno.
- Są sytuacje, kiedy nie ma innego wyjścia, niż kłamstwo.
Powiedziawszy to, wstał i wyciągnął rękę do Bilba, po czym obaj poszli w stronę, gdzie Balin żywo dyskutował o czymś z Gandalfem. Gdy siwobrody krasnolud zauważył ich, zamilkł, spuszczając głowę. Thorin zbliżył się do niego i położył mu dłonie na ramionach.
- Wybacz mi, przyjacielu – powiedział cicho – Nie mogę sobie wybaczyć tego, jak cię potraktowałem, co do ciebie powiedziałem…
- To nic, nieważne – mruknął Balin, jednak Thorin nie dawał za wygraną:
- Zawiodłem was wszystkich, ale musicie wiedzieć, że nie miałem innego wyboru. Balinie, przepraszam cię, jesteś dla mnie jak ojciec a ja potraktowałem cię jak wroga, choć chciałeś dobrze. Gandalfie… Ciebie też przepraszam, choć nadal uważam, że jesteś niebywale wścibski.
- A ty uparty jak osioł – odparł czarodziej, uśmiechając się ze zrozumieniem – Nareszcie poszedłeś po rozum do głowy, co?
- Nie, po prostu odbyłem ciekawą rozmowę z niepozornym, ale niebywale wpływowym hobbitem. Chciałbym tylko, żebyście wiedzieli, że kocham Luthien. Proszę, nie pytajcie o nic więcej, bo i tak wam nie powiem, nie chcę do tego wracać. Z mojej strony to koniec tematu, jeśli chcecie szczegółów, wszystkie zna mój powiernik – Thorin z lekką kpiną zwrócił się w stronę Bilba.
- Awansowałem, widzicie? – z równie dużym ładunkiem ironii odparł niziołek – Jestem powiernikiem, mocnym atutem, przyjacielem monarchy!
- Jeszcze trochę, a zapędzisz się tak, że z dumy napompujesz się jak balon i odlecisz, a tego bym nie chciał – Thorin pierwszy raz od rana roześmiał się naprawdę szczerze. Balin poklepał go po plecach.
- Jak dobrze, że wróciłeś – powiedział – Brakowało nam twojego poczucia humoru.
- Dopóki nie poznałem włamywacza, w ogóle nie wiedziałem, że je posiadam.
- Przeceniasz mnie, wasza wysokość. Jestem tylko skromnym sługą, uniżonym poddanym, gotowym na wszelkie poświęcenia…
Przerwał, bo zauważył wzrok Thorina, skupiający się na kępie krzaków. Krasnolud usłyszał stamtąd odgłosy rozmowy i bardzo go zaciekawiło, co też znowu wymyślają jego siostrzeńcy – wiedział, że to oni, bo zauważył ich brak wśród siedzącej nieopodal reszty kompanii. Gandalf, Bilbo, Balin i Thorin zwrócili się w stronę krzaków.

- Kili, to głupie. Powiedziałem ci, że masz być bardziej powściągliwy, wujek prosił mnie żebym wbił ci to do tej twojej lekkomyślnej głowy! – usłyszeli głos Filiego, a zaraz po nim jego brata:
- Ale pomyśl, to byłoby fantastyczne! Posłuchaj jeszcze raz: mamy w drużynie czarodzieja! Gandalf magią przeniesie nas na granicę Gór Mglistych, gdzie pewnie jutro dojadą Lindir z Luthien…
- To idiotyczne, Kili…
- Ale nie przerywaj! Odbijemy ją z elfickich łap, weźmiemy mu konia, podobno te elfickie sa niesamowicie szybkie, a nawet jeśli się nie uda to Gandalf nas tu ściągnie! Wtedy przyprowadzimy Luthien do wujka i znowu będzie jak dawniej!
- Kili, ja rozumiem że twoje pojmowanie świata zatrzymało się na poziomie, kiedy miałeś 15 lat i twoją ulubioną rozrywką było złośliwe rozplatanie warkoczyków wujka i potajemne związywanie mu stóp pod stołem, ale dorośnij. To nie jest księżniczka, którą możemy uprowadzić złemu smokowi i oddać w ręce księcia.
- No jasne że nie, bo to moja ciotka. A rodzina powinna trzymać się razem – nie ustępował Kili. Jego starszy brat załamał ręce.
- Zacznijmy od nowa: wujek NIE CHCE, żeby Luthien tu była, rozumiesz?
- Nie, nie rozumiem!!! – Kili zdenerwował się i ruszył przed siebie, odgarniając ze złością gałęzie zagradzające mu drogę – Skoro nie chce, to na brodę Thraina i wszystkie krasnoludzkie świętości, PO CO dał się oznaczyć i zrobić sobie te idiotyczne malinki, pytam: PO CO!? To chyba jasne że jego malinki są jak tatuaże pana Dwalina, oznaczają najwa…
Przerwał, bo w emocjach nie zauważył, kiedy wyszedł zza krzaków i nagle ujrzał przed sobą nieco zdezorientowanego wujka, i niesamowicie rozbawionych Gandalfa, Balina i Bilba.
- Co oznaczają, Kili? – śmiertelnie poważnym głosem zapytał Thorin. Młody krasnolud zbladł.
- Ja… wujku, ja nie o tobie mówiłem… Ja… ja piszę powieść. Wiesz? Piszę powieść i właśnie mówiłem Filiemu, co chcę napisać, bo…
- Dziecko, twoja ciocia nie może do nas wrócić – Thorinowi coraz trudniej było ukryć rozbawienie, bo niesforność i lekkomyślność Kiliego mimo wszystko były jasnym promyczkiem w jego trudnym życiu, przepełnionym cierpieniem – Zrozum. Wujek kocha ciocię, ale musi ją chronić, dlatego ciocia pojechała do wujka Elronda, rozumiesz? Wujek kocha też ciebie, nieznośny urwisie, i patrząc na twoje luźne podejście do życia uważam, że powinieneś jechać razem z ciocią, ale pech chciał że jesteś najlepszym łucznikiem w tej drużynie, i gdybym puścił cię z ciocią, drogi synu, komu mówiłbym w chwilach zagrożenia „Kili, strzelaj!”?
- Jeden zero dla waszej wysokości – parsknął śmiechem niziołek – Kili, jeśli nie rozumiesz, wujek Bilbo ci wytłumaczy, ciocia zrobiła wujkowi malinki na pamiątkę, to nie znaczy że musiała iść z nim dalej…
- To było zbędne, Baggins – warknął Thorin – Sam sobie zrób malinki, wtedy porozmawiamy. O przepraszam, zapomniałem że twoją jedyną kobietą w życiu jest twoja PUSTA spiżarnia…
- Dwa zero, wasza wysokość – odparł hobbit – Wracasz do formy.
- Forma nigdy mnie nie opuściła. Więc, Kili, mój kochany synu… Tęsknisz za ciocią?
- Wujku, teraz to ja czegoś nie rozumiem – odezwał się w końcu Fili, zdezorientowany nagłym humorem Thorina – Coś się zmieniło, odkąd ostatnio rozmawialiśmy?
- Tak. Przyznałem głośno, że kocham Luthien, i jest mi z tym lżej. Lepiej się czuję, kiedy wiem, że nie jestem już postrzegany jako ostatni, podły drań bez uczuć.
- Nigdy tak o tobie nie pomyśleliśmy – zapewnił Kili, na co Bilbo ponownie wybuchnął śmiechem:
- Doprawdy?
- Wujku, ja…
- Och Kili, nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo was kocham – Thorin przytulił swego siostrzeńca do serca, a po chwili wahania podszedł do nich też Fili, objąwszy wujka i brata ramionami – Jesteście dla mnie wszystkim. Mimo tego, że jesteś lekkomyślny, niesforny, pleciesz bez sensu i bez odrobiny taktu i nie słuchasz starszego brata. Kocham was, obu tak samo.
Balin spojrzał najpierw porozumiewawczo na Gandalfa, a następnie z nieskrywaną dumą na Thorina. W końcu ten poważny i skryty krasnolud zaczął uzewnętrzniać swoje uczucia, co bardzo dobrze na niego wpływało. Powoli i bezszelestnie oddalili się od wtulonych w siebie dziedziców tronu Durina. Bilbo miał nieprzepartą chęć skomentować złośliwie zaistniałą sytuację, ale ostatecznie rozczulił go widok kochającego ojca, którym był Thorin dla Kiliego i Filiego, pokazującego swoim siostrzeńcom jak bardzo są dla niego ważni, toteż również podążył śladem Gandalfa i Balina. Po długiej, wzruszającej i niezwykle ważnej dla całej trójki chwili
Thorin popatrzył na młodych krasnoludów z dumą.
- Nie mógłbym mieć lepszych następców – stwierdził – Jesteście odważni, i macie dobre serca.
- Uczymy się od ciebie, wujku – zapewnił gorliwie Fili – Całe życie, od maleńkości. Byłeś, jesteś i będziesz dla nas wzorem.
- I przepraszam za związywanie stóp pod stołem… To było niedojrzałe – Kili po latach złożył samokrytykę, co rozbawiło Thorina.
- To było zabawne, choć wtedy nie śmiałem się i próbowałem być groźny. Teraz żałuję wielu rzeczy, mogłem być jeszcze bliżej was, mogłem być dla was bardziej jak ojciec.
- Ale nim jesteś – Kili zerknął na brata i przeniósł wzrok na Thorina – Wiesz, kiedy byliśmy mali, a koledzy pytali nas kim dla nas jesteś, mówiliśmy…

- „To nasz tata” – dokończył Fili, a w oku króla zakręciła się mała, pojedyncza łza…


--------- 
Notka: Autorem opowiadania jest Kate. Opowieść oparta jest na postaciach z filmu "Hobbit: Niezwykła podróż” i nie ma na celu naruszenia praw autorskich. Do zilustrowania opowiadania użyto screenów i przyciętych screenów Kate z w/w filmu, natoniast zdjęcie z Beornem pochodzi z tej strony. 
---------

Viewing all articles
Browse latest Browse all 1083

Trending Articles


TRX Antek AVT - 2310 ver 2,0


Автовишка HAULOTTE HA 16 SPX


POTANIACZ


Zrób Sam - rocznik 1985 [PDF] [PL]


Maxgear opinie


BMW E61 2.5d błąd 43E2 - klapa gasząca a DPF


Eveline ➤ Matowe pomadki Velvet Matt Lipstick 500, 506, 5007


Auta / Cars (2006) PLDUB.BRRip.480p.XviD.AC3-LTN / DUBBING PL


Peugeot 508 problem z elektroniką


AŚ Jelenia Góra